Ohayoo xD Długo męczyłam się w tym rozdziałem i przepraszam, ze nie jest on dłuższy, ale ostatnio ciężko u mnie z pisaniem TT.TT Mimo wszystko mam nadzieję, ze spodoba się wam. Bardzo bym chciała, żebyście w komentarzach napisali, czy chcielibyście, żebym kontynuowała tego bloga i to opowiadanie ^^
-No
ruszaj się, nie chce go spotkać- nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy zostałem
pociągnięty w stronę swojej szafki.
-Kibum
naprawdę nie rozumiem cię. Minęły już trzy tygodnie odkąd nosisz w plecaku tą
jego bluzkę, wypraną zresztą… Dlaczego mu jej po prostu nie oddasz ?- zapytałem
cicho idąc w równi z nim.
-Mówiłem
ci. On musi sam się o nią upomnieć. Wtedy ja udam zaskoczonego i takiego który
się nim ani trochę nie interesuje. On w tym momencie zacznie się interesować
mną- powiedział dumnie jakby właśnie odkrył
nowy ląd. Pokiwałem jedynie głową, po czym wyprzedziłem go i w mgnieniu
oka znalazłem się przy swojej szafce. –A
tak w ogóle ten twój złodziej ma dziś urodziny wiesz?- blondyn oparł się o
szafkę obok i spojrzał na mnie poruszając znacząco brwiami. Nienawidziłem gdy
tak go nazywał. Był idealny. Nie zamieniłem z Minho ani słowa od chwili gdy
widziałem do w sklepie samochodowym. Od tego czasu dotarło do mnie, że on nie
jest taki jak reszta chłopaków ze szkoły. On jest zupełnie inny. Jest
wysportowany, ładnie pachnie, ma takie wielkie, ciemne oczy i wygląda jak
wielka, rozkoszna żaba i…– Słyszysz mnie ?!- na ramieniu poczułem lekkie
ukucie. Syknąłem cicho i walnąłem Kima lekko w brzuch.
-Tak
słyszałem…- warknąłem zamykając z hukiem szafkę. Westchnąłem cicho i po chwili
namysłu ruszyłem w stronę sklepiku szkolnego.
-Ei
a ty dokąd ?!- Zdecydowałem się nie odpowiedzieć ani słowem na to głupie
pytanie. To chyba oczywiste po co idę do sklepiku w taki dzień. –Ei nie
mieliśmy iść teraz do mnie?- chłopak wyglądał na wielce zaskoczonego, więc
postanowiłem mu przedstawić swój plan.
-Słodkieee-
pisnąłem z zachwytem blondyn, gdy tylko skończyłem mu opowiadać. Uśmiechnąłem
się jedynie i postanowiłem wcielić swój plan w życie.
-Poproszę
tego lizaka- powiedziałem uradowany, a po chwili w mojej dłoni leżał pięknie
opakowany w folijkę, lizak w kształcie świeczki. Podziękowałem paniom
sklepikarkom i poszedłem w stronę szafek. Słyszałem za sobą ciche komentarze
Kibuma, że on też tak zrobi i jakie to słodkie. Czasami słowa jakie wypadały z
jego ust zdawały się być strasznie dziwne, ale z biegiem czasu przyzwyczaiłem
się do tego. Skręciłem w ciemną alejkę i po chwili zatrzymałem się przy ciemno
niebieskiej szafce nr 142. Uśmiechnąłem się i stając na palcach umieściłem
zakupiony przed chwilą lizak na górze szafki. Z plecaka wyjąłem małą, żółtą
karteczkę w kratkę i napisałem na niej skromne życzenia „Wszystkie najlepszego
z okazji urodzin. Mam nadzieję że lizak będzie Ci smakować ^-^” Papierek
złożyłem na kilka mniejszych części, a na widocznej stronie napisałem imię i
nazwisko solenizanta i włożyłem go w małą szparę w drzwiczkach. Uśmiechnąłem
się ostatni raz w stronę szafki i odszedłem do czekającego na zewnątrz Kibuma.
-I
jak? Załatwiona?- pokiwałem głową z wielkim uśmiechem i ruszyłem wraz z
przyjacielem w stronę jego domu. –Kiedy Jjong ma urodziny?
-Ósmego
kwietnia… poczekasz jeszcze trochę, żeby dać mu prezent- zaśmiałem się cicho i
podniosłem dumnie głową. Kiedy pytał mnie o Jjonga, czułem się wyjątkowy mogąc
powiedzieć mu coś czego nie wiedział. Z naszej dwójki to Kibum był ten
mądrzejszy.
-Jeszcze
niecałe pięć miesięcy. Zleci jak z byka strzelił- powiedział z uśmiechem. Już
miałem mu powiedzieć, że powinien powiedzieć ‘z bicza’, ale powstrzymałem się
widząc jego wzrok. Spuściłem wzrok, wbijając go w kamyczki, które kopałem co
raz. W myślach wyobrażałem sobie, jak Minho otwiera szafkę z której wylatuje
karteczka i… Zatrzymałem się i spojrzałem z przerażaniem na Key. Przecież nie napisałem
gdzie jest lizak. Pomyśli, ze to taki głupi kawał. Nie myśląc dłużej zawróciłem
się i biegiem wleciałem do szkoły. Na korytarzu było pełno ludzi, musiała być
już przerwa. Oddychając ciężko błagałem w myślach, żeby jeszcze nie był przy szafce.
Zatrzymałem się, żeby złapać oddech, a w tym momencie obok mnie przeszedł on,
pozostawiając za sobą zapach ostrych, męskich perfum, które uwielbiałem i wcale
nie dlatego, że należały one do niego. Otrząsnąłem się z lekkiego transu i
powoli zszedłem za nim do piwnic, gdzie były szafki. Zaszyłem się pomiędzy
szafkami, skąd miałem idealny widok na to co dzieję się w miejscu gdzie on
przechowuje rzeczy. Zachowując ciszę
ukucnąłem za jedną z szafek i wychyliłem jedynie czubek głowy i oczy. Wysoki
brunet postawił plecak, przy szafce i w mocnym zamachem otworzył ją. Pod jego
nogami wylądowała mała karteczka, która po chwili była w dłoniach chłopaka.
Uśmiechnął się. Serce mi lekko przyśpieszyło, czując jakby ten uśmiech był dla
mnie. I był. Miłe ciepło wypełniło mój brzuch, nadając tej chwili jeszcze
większe znaczenie. Oczy chłopaka od razu powędrowały w miejsce gdzie leżał
drobny prezent urodzinowy. Uśmiechnąłem się, a moja twarz przybrała różany
kolor, gdy zobaczyłem z jakim szczęściem w oczach bierze lizaka do rąk, jak
delikatnie i z jaką ostrożnością go rozpakowuje i nareszcie w jakim uśmiechem
go smakuje. Nadal obserwując jak delektuje się prezentem, bezszelestnie
podniosłem się i z wielkim ciepłem na sercu opuściłem szkołę. Czułem się jakbym
właśnie wyszedł z sauny, jakby wyszedł stamtąd mój i brzuch i serce.
-Czyś
ty oszalał !. Mógłbyś mi łaskawie chociaż powiedzieć gdzie idziesz, a nie
zostawiasz jak tego psa na środku ulicy!- na zewnątrz zostałem przywitany
wrzaskiem, rozwścieczonego Kima. Nawet gdy dostałem pięścią w ramie, uśmiech
nie opuszczał mojej twarzy. Byłem zbyt szczęśliwy, by przejmować się siniakami.
–Taeminn !. Gdzieś ty był do jasnej cholery- kolejne, mocniejsze uderzenie,
wyrwało mnie z radości
-Jezu
Key uspokój się nooo…- jęknąłem masując obolałem ramię. –Byłem zobaczyć, czy na
pewno znajdzie lizaka- powiedziałem idąc za chłopakiem. Po chwili usłyszałem
ciche prychnięcie, zatrzymałem się i spojrzałem na chłopaka. –Jak chcesz
prychać, to prychaj na siebie- powiedziałem marszcząc śmiesznie nos. Chłopak
westchnął cicho i pokierował mnie w stronę swojego domu.
~
Z
hukiem wleciałem do domu, rzucając w kąt wszystkie swoje rzeczy.
-Gdzie
tyle byłeś?- zza ściany wyjrzał brunet, dokładnie lustrujący mnie wzrokiem.
Westchnąłem ciężko przewracając oczami
-Gdzieś-
burknąłem chłodno i wszedłem do kuchni ignorując wzrok chłopaka, który
dosłownie próbował mnie zamrozić – To moja sprawa gdzie b…- urwałem, bo gdy
spojrzałem w stronę chłopaka, głośno przełykając ślinę -…byłem…- dokończyłem czując się lekko zmieszany. Na
sofie nie wiem skąd i jak siedział Minho.
Ale to że tu siedział nie było czymś co zaskoczyło mnie najbardziej.
Siedział w moim salonie , w NASZEJ ‘klubowej’ koszulce z dzieciństwa. –Hej…- powiedziałem
po chwili, na co chłopak pomachał mi z wielkim uśmiechem.
-Minnie
pamiętasz Minho?- A skąd niby miałbym go
pamiętać… Na ogół nie rozumiem CheonDunga, ale w tym momencie zwątpiłem, że
kiedykolwiek uda mi się zrozumieć jego tok myślenia.
-A
mam pamiętać?- zapytałem niepewnie po chwili sięgając z lodówki mleko bananowe,
nie spuszczając wzroku z barta i naszego gościa.
-No
masz! Przecież bawiłeś się kiedyś tylko z nim…- patrzyłam na chłopaka jak na
jakiegoś kosmitę. Przecież nigdy nie widziałem na oczy Mino, pierwszy raz
widziałem go w sklepie samochodowym. –Ehh, spójrz- dodał po chwili, widząc, że
najwyraźniej nie przypominam nic sobie i podał mi małe zdjęcie. –Już sobie
przypominasz?- spojrzałem na zdjęcie i uśmiechnąłem się lekko. Mały chłopiec
siedział na kolanach drugiego. Obaj śmiali się i przebrani byli za piratów.
Spojrzałem na Minho i znowu zobaczyłem go jako pirata. Walnąłem się ręką w
czoło. Jak mogłem zapomnieć o swoim przyjacielu.
-Ale
się zmieniłeś…- wymamrotałem patrząc niedowierzająco na Choi. Ten uśmiechnął
się i wziął ode mnie zdjęcie, po czym schował je do portfela. Po co mu nasze
wspólne zdjęcie w portfelu ?! Chciałem już o to zapytać, ale ktoś mi niestety
przeszkodził.
-Dlaczego
dopiero teraz nas odwiedziłeś…- walnął ni stąd, ni z owąd Cheon. Trzepnąłem go
karcąco po głowie.
-Ty
lepiej idź po picie dla niego, a nie…. idiota- prychnąłem cicho zwalając go w
fotela.
-Nie
jesteś moim bratem…- urażony ton chłopaka sprawił uśmiech na mojej twarzy i
dużą satysfakcję. Po chwili przede mną stał kartonik z mlekiem bananowym a
przed Minho sok pomarańczowy.
-Nadal
nałóg?- uśmiechnąłem się szeroko słysząc głos bruneta. Kiwnąłem twierdząco
głową pijąc powoli ‘mój raj.
Przesiedzieliśmy
w salonie dobre cztery godziny rozmawiając, śmiejąc się, dowcipkują na tematy z
dzieciństwa. Siedziałem co chwila zerkając na prawie zawsze śmiejącego się
Choi..po prostu nie mogłem się na niego napatrzeć, na ten jego uśmiecha, drugą
rzeczą było to, że nie potrafiłem uwierzyć, że siedzi naprzeciwko mnie, pije
moją wodę i byliśmy i chyba można powiedzieć jesteśmy przyjaciółmi.
-Ja
się już zbieram. Do jutra Tae- obdarował mnie jednym z tysiąca swoich uśmiechów
które u niego uwielbiałem. Odwzajemniłem
gest i gdy tylko zamknął drzwi zacząłem śmiać się jak głupi. Poleciałem do
pokoju i z ukrycia, obserwowałem jak odchodzi ulicą w stronę swojego domu.
Uśmiechał się… mimo, ze szedł tyłem, dobrze wiedziałem że się uśmiecha. Opadłem
na łóżko i westchnąłem cicho na myśl, że od dziś, moje grono znajomych znów się
powiększyło… ale o nikogo innego niż o samego CHOI MINHO. Z rozmyśleń na temat tego czy może jutro uda
mi się porozmawiać z chłopakiem wyrwało mnie pukanie do drzwi. Uniosłem się na
łokciach wbijając wzrok w wyglądającą zza drzwi głowę brata.
-Masz
to jest to zwolnienie na jutro i wyśpij się dobrze…
-Jak
to zwolnienie na jutro ?!- w mgnieniu oka znalazłem się przed chłopakiem łapiąc
go za koszulkę i mrożąc go wzrokiem.
- No jutro jedziemy na wieś...do
babci, więc napisałem ci zwolnienie- wyswobodził się z mojego uścisku i po
chwili zniknął z mojego pokoju, pozostawiając na biurku świstek papieru. Jęknąłem
głośno… jutro miałem pogadać z Minho, a nie siedzieć na wsi… Z głośnym
westchnięciem rzuciłem się na łóżko. Założyłem słuchawki i zastanawiałem się co
się będzie działo jutro w szkole beze mnie. Byłem strasznie ciekaw jak Key
będzie się zachowywał w towarzystwie Jjonga, gdy mnie z nim nie ma. Odkąd Jjong
był u nas, przerwy często spędzaliśmy razem, lunch też jadaliśmy przy jednym stoliku.
Jakby się bardziej temu wszystkiemu przypatrzeć Kim Kibum wywrócił moje życie
towarzyskie do góry nogami.