poniedziałek, 31 grudnia 2012

Chocolate Love~ Part 4


Ohayoo xD Długo męczyłam się w tym rozdziałem i przepraszam, ze nie jest on dłuższy, ale ostatnio ciężko u mnie z pisaniem TT.TT Mimo wszystko mam nadzieję, ze spodoba się wam. Bardzo bym chciała, żebyście w komentarzach napisali, czy chcielibyście, żebym kontynuowała tego bloga i to opowiadanie  ^^



-No ruszaj się, nie chce go spotkać- nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy zostałem pociągnięty w stronę swojej szafki.
-Kibum naprawdę nie rozumiem cię. Minęły już trzy tygodnie odkąd nosisz w plecaku tą jego bluzkę, wypraną zresztą… Dlaczego mu jej po prostu nie oddasz ?- zapytałem cicho idąc w równi z nim.
-Mówiłem ci. On musi sam się o nią upomnieć. Wtedy ja udam zaskoczonego i takiego który się nim ani trochę nie interesuje. On w tym momencie zacznie się interesować mną- powiedział dumnie jakby właśnie odkrył  nowy ląd. Pokiwałem jedynie głową, po czym wyprzedziłem go i w mgnieniu oka znalazłem się przy swojej szafce.  –A tak w ogóle ten twój złodziej ma dziś urodziny wiesz?- blondyn oparł się o szafkę obok i spojrzał na mnie poruszając znacząco brwiami. Nienawidziłem gdy tak go nazywał. Był idealny. Nie zamieniłem z Minho ani słowa od chwili gdy widziałem do w sklepie samochodowym. Od tego czasu dotarło do mnie, że on nie jest taki jak reszta chłopaków ze szkoły. On jest zupełnie inny. Jest wysportowany, ładnie pachnie, ma takie wielkie, ciemne oczy i wygląda jak wielka, rozkoszna żaba i…– Słyszysz mnie ?!- na ramieniu poczułem lekkie ukucie. Syknąłem cicho i walnąłem Kima lekko w brzuch.
-Tak słyszałem…- warknąłem zamykając z hukiem szafkę. Westchnąłem cicho i po chwili namysłu ruszyłem w stronę sklepiku szkolnego.
-Ei a ty dokąd ?!- Zdecydowałem się nie odpowiedzieć ani słowem na to głupie pytanie. To chyba oczywiste po co idę do sklepiku w taki dzień. –Ei nie mieliśmy iść teraz do mnie?- chłopak wyglądał na wielce zaskoczonego, więc postanowiłem mu przedstawić swój plan.
-Słodkieee- pisnąłem z zachwytem blondyn, gdy tylko skończyłem mu opowiadać. Uśmiechnąłem się jedynie i postanowiłem wcielić swój plan w życie.
-Poproszę tego lizaka- powiedziałem uradowany, a po chwili w mojej dłoni leżał pięknie opakowany w folijkę, lizak w kształcie świeczki. Podziękowałem paniom sklepikarkom i poszedłem w stronę szafek. Słyszałem za sobą ciche komentarze Kibuma, że on też tak zrobi i jakie to słodkie. Czasami słowa jakie wypadały z jego ust zdawały się być strasznie dziwne, ale z biegiem czasu przyzwyczaiłem się do tego. Skręciłem w ciemną alejkę i po chwili zatrzymałem się przy ciemno niebieskiej szafce nr 142. Uśmiechnąłem się i stając na palcach umieściłem zakupiony przed chwilą lizak na górze szafki. Z plecaka wyjąłem małą, żółtą karteczkę w kratkę i napisałem na niej skromne życzenia „Wszystkie najlepszego z okazji urodzin. Mam nadzieję że lizak będzie Ci smakować ^-^” Papierek złożyłem na kilka mniejszych części, a na widocznej stronie napisałem imię i nazwisko solenizanta i włożyłem go w małą szparę w drzwiczkach. Uśmiechnąłem się ostatni raz w stronę szafki i odszedłem do czekającego na zewnątrz Kibuma.
-I jak? Załatwiona?- pokiwałem głową z wielkim uśmiechem i ruszyłem wraz z przyjacielem w stronę jego domu. –Kiedy Jjong ma urodziny?
-Ósmego kwietnia… poczekasz jeszcze trochę, żeby dać mu prezent- zaśmiałem się cicho i podniosłem dumnie głową. Kiedy pytał mnie o Jjonga, czułem się wyjątkowy mogąc powiedzieć mu coś czego nie wiedział. Z naszej dwójki to Kibum był ten mądrzejszy. 
-Jeszcze niecałe pięć miesięcy. Zleci jak z byka strzelił- powiedział z uśmiechem. Już miałem mu powiedzieć, że powinien powiedzieć ‘z bicza’, ale powstrzymałem się widząc jego wzrok. Spuściłem wzrok, wbijając go w kamyczki, które kopałem co raz. W myślach wyobrażałem sobie, jak Minho otwiera szafkę z której wylatuje karteczka i… Zatrzymałem się i spojrzałem z przerażaniem na Key. Przecież nie napisałem gdzie jest lizak. Pomyśli, ze to taki głupi kawał. Nie myśląc dłużej zawróciłem się i biegiem wleciałem do szkoły. Na korytarzu było pełno ludzi, musiała być już przerwa. Oddychając ciężko błagałem w myślach, żeby jeszcze nie był przy szafce. Zatrzymałem się, żeby złapać oddech, a w tym momencie obok mnie przeszedł on, pozostawiając za sobą zapach ostrych, męskich perfum, które uwielbiałem i wcale nie dlatego, że należały one do niego. Otrząsnąłem się z lekkiego transu i powoli zszedłem za nim do piwnic, gdzie były szafki. Zaszyłem się pomiędzy szafkami, skąd miałem idealny widok na to co dzieję się w miejscu gdzie on przechowuje rzeczy.  Zachowując ciszę ukucnąłem za jedną z szafek i wychyliłem jedynie czubek głowy i oczy. Wysoki brunet postawił plecak, przy szafce i w mocnym zamachem otworzył ją. Pod jego nogami wylądowała mała karteczka, która po chwili była w dłoniach chłopaka. Uśmiechnął się. Serce mi lekko przyśpieszyło, czując jakby ten uśmiech był dla mnie. I był. Miłe ciepło wypełniło mój brzuch, nadając tej chwili jeszcze większe znaczenie. Oczy chłopaka od razu powędrowały w miejsce gdzie leżał drobny prezent urodzinowy. Uśmiechnąłem się, a moja twarz przybrała różany kolor, gdy zobaczyłem z jakim szczęściem w oczach bierze lizaka do rąk, jak delikatnie i z jaką ostrożnością go rozpakowuje i nareszcie w jakim uśmiechem go smakuje. Nadal obserwując jak delektuje się prezentem, bezszelestnie podniosłem się i z wielkim ciepłem na sercu opuściłem szkołę. Czułem się jakbym właśnie wyszedł z sauny, jakby wyszedł stamtąd mój i brzuch i serce.
-Czyś ty oszalał !. Mógłbyś mi łaskawie chociaż powiedzieć gdzie idziesz, a nie zostawiasz jak tego psa na środku ulicy!- na zewnątrz zostałem przywitany wrzaskiem, rozwścieczonego Kima. Nawet gdy dostałem pięścią w ramie, uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Byłem zbyt szczęśliwy, by przejmować się siniakami. –Taeminn !. Gdzieś ty był do jasnej cholery- kolejne, mocniejsze uderzenie, wyrwało mnie z radości
-Jezu Key uspokój się nooo…- jęknąłem masując obolałem ramię. –Byłem zobaczyć, czy na pewno znajdzie lizaka- powiedziałem idąc za chłopakiem. Po chwili usłyszałem ciche prychnięcie, zatrzymałem się i spojrzałem na chłopaka. –Jak chcesz prychać, to prychaj na siebie- powiedziałem marszcząc śmiesznie nos. Chłopak westchnął cicho i pokierował mnie w stronę swojego domu.

~

Z hukiem wleciałem do domu, rzucając w kąt wszystkie swoje rzeczy.
-Gdzie tyle byłeś?- zza ściany wyjrzał brunet, dokładnie lustrujący mnie wzrokiem. Westchnąłem ciężko przewracając oczami
-Gdzieś- burknąłem chłodno i wszedłem do kuchni ignorując wzrok chłopaka, który dosłownie próbował mnie zamrozić – To moja sprawa gdzie b…- urwałem, bo gdy spojrzałem w stronę chłopaka, głośno przełykając ślinę -…byłem…-  dokończyłem czując się lekko zmieszany. Na sofie nie wiem skąd i jak siedział Minho.  Ale to że tu siedział nie było czymś co zaskoczyło mnie najbardziej. Siedział w moim salonie , w NASZEJ ‘klubowej’ koszulce z dzieciństwa. –Hej…- powiedziałem po chwili, na co chłopak pomachał mi z wielkim uśmiechem.
-Minnie pamiętasz Minho?-  A skąd niby miałbym go pamiętać… Na ogół nie rozumiem CheonDunga, ale w tym momencie zwątpiłem, że kiedykolwiek uda mi się zrozumieć jego tok myślenia.
-A mam pamiętać?- zapytałem niepewnie po chwili sięgając z lodówki mleko bananowe, nie spuszczając wzroku z barta i naszego gościa.
-No masz! Przecież bawiłeś się kiedyś tylko z nim…- patrzyłam na chłopaka jak na jakiegoś kosmitę. Przecież nigdy nie widziałem na oczy Mino, pierwszy raz widziałem go w sklepie samochodowym. –Ehh, spójrz- dodał po chwili, widząc, że najwyraźniej nie przypominam nic sobie i podał mi małe zdjęcie. –Już sobie przypominasz?- spojrzałem na zdjęcie i uśmiechnąłem się lekko. Mały chłopiec siedział na kolanach drugiego. Obaj śmiali się i przebrani byli za piratów. Spojrzałem na Minho i znowu zobaczyłem go jako pirata. Walnąłem się ręką w czoło. Jak mogłem zapomnieć o swoim przyjacielu.
-Ale się zmieniłeś…- wymamrotałem patrząc niedowierzająco na Choi. Ten uśmiechnął się i wziął ode mnie zdjęcie, po czym schował je do portfela. Po co mu nasze wspólne zdjęcie w portfelu ?! Chciałem już o to zapytać, ale ktoś mi niestety przeszkodził.
-Dlaczego dopiero teraz nas odwiedziłeś…- walnął ni stąd, ni z owąd Cheon. Trzepnąłem go karcąco po głowie.
-Ty lepiej idź po picie dla niego, a nie…. idiota- prychnąłem cicho zwalając go w fotela.
-Nie jesteś moim bratem…- urażony ton chłopaka sprawił uśmiech na mojej twarzy i dużą satysfakcję. Po chwili przede mną stał kartonik z mlekiem bananowym a przed Minho sok pomarańczowy.
-Nadal nałóg?- uśmiechnąłem się szeroko słysząc głos bruneta. Kiwnąłem twierdząco głową pijąc powoli ‘mój raj. 
Przesiedzieliśmy w salonie dobre cztery godziny rozmawiając, śmiejąc się, dowcipkują na tematy z dzieciństwa. Siedziałem co chwila zerkając na prawie zawsze śmiejącego się Choi..po prostu nie mogłem się na niego napatrzeć, na ten jego uśmiecha, drugą rzeczą było to, że nie potrafiłem uwierzyć, że siedzi naprzeciwko mnie, pije moją wodę i byliśmy i chyba można powiedzieć jesteśmy przyjaciółmi.  
-Ja się już zbieram. Do jutra Tae- obdarował mnie jednym z tysiąca swoich uśmiechów które u niego uwielbiałem.  Odwzajemniłem gest i gdy tylko zamknął drzwi zacząłem śmiać się jak głupi. Poleciałem do pokoju i z ukrycia, obserwowałem jak odchodzi ulicą w stronę swojego domu. Uśmiechał się… mimo, ze szedł tyłem, dobrze wiedziałem że się uśmiecha. Opadłem na łóżko i westchnąłem cicho na myśl, że od dziś, moje grono znajomych znów się powiększyło… ale o nikogo innego niż o samego CHOI  MINHO.  Z rozmyśleń na temat tego czy może jutro uda mi się porozmawiać z chłopakiem wyrwało mnie pukanie do drzwi. Uniosłem się na łokciach wbijając wzrok w wyglądającą zza drzwi głowę brata.
-Masz to jest to zwolnienie na jutro i wyśpij się dobrze…
-Jak to zwolnienie na jutro ?!- w mgnieniu oka znalazłem się przed chłopakiem łapiąc go za koszulkę i mrożąc go wzrokiem.
- No jutro jedziemy na wieś...do babci, więc napisałem ci zwolnienie- wyswobodził się z mojego uścisku i po chwili zniknął z mojego pokoju, pozostawiając na biurku świstek papieru. Jęknąłem głośno… jutro miałem pogadać z Minho, a nie siedzieć na wsi… Z głośnym westchnięciem rzuciłem się na łóżko. Założyłem słuchawki i zastanawiałem się co się będzie działo jutro w szkole beze mnie. Byłem strasznie ciekaw jak Key będzie się zachowywał w towarzystwie Jjonga, gdy mnie z nim nie ma. Odkąd Jjong był u nas, przerwy często spędzaliśmy razem, lunch też jadaliśmy przy jednym stoliku. Jakby się bardziej temu wszystkiemu przypatrzeć Kim Kibum wywrócił moje życie towarzyskie do góry nogami.   

niedziela, 30 grudnia 2012

Bilety


Opowiadanie z dedykacją dla najukochańczego męża na świecie. Kocham Cię <3
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, które mogą się pojawić, miłego czytania i przede wszystkim... Szczęśliwego Nowego Roku !!!! ^_^





-Minhoooo! Minho zobacz co mam!- głośny pisk rozniósł się po szkolnym korytarzu, przez który przepychał się nie za wysoki chłopak. Próbował dostać się do bruneta, który stojąc wraz ze znajomymi opierał się o ścianę przy szafkach. Po chwili roztrzepany rudzielec stał przed chłopakiem i dysząc ciężko, patrzył z nienawiścią w tłum.
-Jeszcze troszkę i cię staranują młody- starszy zaśmiał się, do reszty psując chłopakowi fryzurę, na co ten warknął cicho.
-Nie nazywaj mnie tak…- prychnął cicho uderzając chłopaka delikatnie w tors. Przecież nigdy nie uderzył by go mocno… nie jego. Bałby się zranić to idealne ciało, bo za takie uważał ciało Minho… ale co z tego. Brunet widział i zawsze będzie postrzegać Taemina jako ‘młodego’.
-No to co miałem zobaczyć?- odchrząknął chłopak, żegnając się jednoczenie z kolegami, którzy po chwili opuścili dwójkę przyjaciół. Niższy zza pleców wyciągnął dwa bilety. Na widok świstków papieru oczy Choi zaświeciły się od razu i po chwili to w jego dłoniach były przepustki na mecz.
-Skąd je wytrzasnąłeś ?! Wszystkie są wyprzedane od dwóch tygodni!- brunet odrzucił od siebie plecak zwisający z ramienia i w ramach podziękowania przytulił do siebie kolegę, powodując rumieńce i miłe ciepło w brzuchu, które pojawiało się zawsze gdy Minho był blisko.
-Kuzyn miał, ale chory jest więc mi oddał – powiedział cicho, co oczywiście było kłamstwem.  Zdobycie biletów wcale nie było takie łatwe. Kilka tygodni temu Taemin dostał informacje od Kibuma, że Siwon ma dwa bilety, a nie zamierza iść na mecz. Bez chwili zastanowienia poprosił o nie chłopaka, lecz kto normalny odda dwa bilety na mecz za darmo ?! Zadaniem Taemina było spowodowanie, że Jonghyun umówi się z siostrą Siwona- Jessicą. Jednak były trzy przeszkody. Pierwszą z nich było to że Jonghyun nigdy nie umówi się z dziewczyną, bo woli facetów. Drugim był Kibum, chłopak Jjonga, który nie pozwoli żadnej dziewczynie spojrzeć na Dina. Trzecim, ostatnim powodem było to że siostry Siwona nikt nie lubił, a Kim w szczególności. Taemin jednak zrobi wszystko żeby zdobyć te bilety, w końcu mają być dla Minho!
~
-Nie ma mowy! Oszalałeś! Nie, nie zgadzam się!
-Ale Kibum błagam no. Znaj litość! - niewiele brakowało by Lee leżał przed blondynem i błagał go o zgodę.
-O co chodzi?- przybycie Jjonga było powodem dla którego Tae odkleił się od stóp Key.
-Umów się z Jessicą, błagam. Proszę…- teraz stopy starszego Kima były okupowane przez rudzielca.
-Oszalałeś! Tae nie ma takiej opcji! Po co Ci to w ogóle... I wstawaj ludzie się na nas patrzą- brunet syknął i w mgnieniu oka podniósł młodszego z ziemi.
-No bo… Siwon ma bilety na mecz, które są już wykupione, a Minho strasznie chciał iść na ten mecz… jestem dobrym przyjacielem, to chciałbym załatwić je dla niego. Siwon da mi bilety, jeśli umówisz się z jego siostrą… zrobię wszystko, żeby zdobyć te bilety. Proszę umów się z nią….
-Wszystko?- szatański uśmiech wdarł się na twarz Jonghyuna co wcale nie wróżyło nic dobrego
~
-No postarałeś się młody- brunet zaśmiał się, po czym poklepał chłopaka po ramieniu. – Bummie skarbie, kolacjaaa!- po chwili w drzwiach pojawił się zadowolony blondyn. Śmiejąc się cicho podszedł do Lee i uśmiechnął się przepraszająco. Odchrząknął i usiadł naprzeciwko Jjonga, przy stole nakrytym białym obrusem.
-Zupa krem brokułowa- wymamrotał rudzielec w garniturze, podając parce zakochanych danie na dość drogich salaterkach jego mamy.  Po chwili wrócił się do jednego z pomieszczeń i przyszedł z winem, które wziął z domu... jeden ze starszych roczników… przez głowę przeleciała chłopakowi scena, w której własny ojciec go zabija. Jednak to dla Minho! Ostrożnie rozlał alkohol do kieliszków i oddalił się by nie przeszkadzać przyjaciołom w posiłku. Opadł na krzesło i zatracił się w marzeniach.
-E ty kelner…a drugie?- z rozmyśleń wyrwała chłopaka zgnieciona w kulkę serwetka, która trafiła go pomiędzy oczy. Z głośnym westchnięciem wstał z krzesełka i po chwili przed chłopcami postawił talerze z idealnie przyrządzonymi krewetkami.
-To umówisz się z nią?- Lee spojrzał niepewnie na chłopaka, pomagając mu założyć płaszcz. Pomógł również Kibumowi, jak na dobrego sługę przystało.
-Hmmm… no dobrze, ale robie to tylko dlatego, że wiem jak Ci zależy na tym całym Choi. Jak za miesiąc nie będziecie razem to cię zabije- pokrzepiający śmiech chłopaka, spowodował delikatne rumieńce na twarzy młodszego. 
-Dziękuję hyung, jesteś niesamowity-  Lee rzucił się na szyję dinozaura lecz w mgnieniu oka został odsunięty przez Kibuma, który warknął groźnie –No tak… przepraszam Key- uśmiechnął się przelotnie i szybko zwiał z pola rażenia.
~
-Ale jak to nie chcesz się umówić z Jjongiem?! - rudzielec siedział na stołówce patrząc ze smutkiem na dziewczynę
-No tak to… wolę Key…
-Że co? Nie mogłabyś zrobić wyjątku i umówić się z Jjongiem. Twój brat dałby mi te bilety i po krzyku.
-Nie… chce się umówić z Kibumem i ty masz mi to załatwić rozumiesz ?- burknęła i zniknęła chłopakowi z oczu. Z głośnym westchnięciem wstał i poszedł do przyjaciela żeby usłyszeć coś, czego był pewien w stu procentach.
-Czyś Ty już kompletnie rozum stracił! Oszalałeś?
-Oj Kibum… jeden wieczór...- rudzielec wywrócił oczami zakładając dłonie na pierś. – Zrobię wszystko…- wymamrotał cicho wiedząc, że to co właśnie powiedział, nie zapowiada nic dobrego… i tym bardziej taniego. Ale czego nie robi się dla przyjaciela?
~
-MINNIEE! Mówiłem jeden bilet, nie dwa! Na co mi on w SPA?- zaprotestował Key wprost do ucha młodszego trzymając w pięści kołnierz swojego chłopaka, który powoli tracił oddech.
-Kochanie…czy mógłbyś mnie postawić….- wydyszał lewitujący w tym momencie brunet, który po chwili leżał na podłodze łapczywie oddychając. Ani rudzielec, ani blondyn nie zainteresowali się ledwo żyjącym Kimem. Młodszy westchnął słabo patrząc proszącym wzrokiem na blondyna. To naprawdę wiele dla niego znaczyło. Spowodowanie uśmiechu na twarzy Choi, było dla niego niczym order. Najpiękniejszy order jaki mógłby dostać.
-Nie musisz go brać… możesz iść sam. – powiedział słabo chłopak drapiąc się po karku, próbując znaleźć rozwiązanie.
-A… no też racja…- wymamrotał Key uśmiechając się delikatnie. – W takim razie idę, a gdy wrócę to pójdę na tą randkę- westchnął z uśmiechem chłopak przytulając się do młodszego kolegę.
-Jaka znowu randka?- dopiero teraz  Jjong dał po sobie jakikolwiek znak życia. Spojrzał na swojego chłopaka, a później na rudzielca oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
-Oj tam randka… ważne że idę do SPA skarbie- zaśmiał się Kibum i po chwili już go nie było. Taemin wzruszył ramionami, posyłając łagodny uśmiech Jjongowi po czym również zniknął. 
~
Nareszcie! Kibum i Jessica siedzą przy stole jedząc kolację. Oczywiście na końcu sali siedzi Jonghyun, ponieważ musi sprawdzić czy do niczego nie doszło, a w razie czego obronić swoją ‘księżniczkę’ Taemin siedział na dworze patrząc na całą czwórkę śmiejąc się pod nosem. Nikt nie wie ile oddałby żeby to on mógł siedzieć tak z Minho…. Następnego dnie odebrał swoje wymarzone bilety od Siwona i z uśmiechem jak również satysfakcją poszedł do domu planując każdą sekundę jaką spędzi ze swoim przyjacielem.
~~

-To co idziemy?- zapytał z uśmiechem patrząc na bruneta, który pożerał wzrokiem bilety.
-Jasne! Przyjadę po ciebie o siódmej. Narka- rzucił i zanim ktokolwiek się zorientował ten zniknął w tłumie uczniów. Serce rudzielca zabiło szybciej, gdy uświadomił sobie, że zabrzmiało to jak umówienie się na randkę… A na to chłopak czekał już od kilku lat.
Otrząsnął się dopiero kiedy zegarek wybił za pięć siódma. Z paniką w oczach zaczął biegać po pokoju i przerzucać ubrania w poszukiwaniu tego w czym będzie wyglądać idealnie. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, miał na sobie jedynie spodnie. Zarzucił byle jaką bluzkę i zleciał na dół by otworzyć Minho.
-Co Ty jeszcze nie gotowy? - zaśmiał się i wszedł do wnętrza mieszkania mijając chłopaka w drzwiach. Lee zachwiał się lekko, gdy poczuł zapach ostrych, męskich perfum. Rzucił uśmiech starszemu i pokazał na sofę, by ten usiadł i poczekał. W mgnieniu oka znalazł się znów w swoim pokoju. Ubrał na siebie ulubioną koszulkę, zarzucając na ramiona sweter, na wypadek gdyby zrobiło się chłodniej.
-No nareszcie- burknął starszy omijając wzrok młodszego co wydało mu się dziwne. Nawet nie zwrócił uwagi na jego strój oceniając go, jak miał to robić w zwyczaju. Przepuścił go w drzwiach, a później otworzył mu drzwi od samochodu i pomógł wysiąść gdy byli na miejscu. Czyż on nie jest nie jest idealny? Dla Taemina był idealny i nie było momentu, w którym pomyślałby inaczej.
Mecz minął tak jak wyobrażał sobie Lee. Minho ekscytował się każdym zdobytym golem swojej drużyny, a Tae… Tae ekscytował się całym Minho. Mecz skończył się o wiele wcześniej niż chłopak przeczuwał, przez co stres wziął górę. Nie opracował planu na wypadek gdyby mieli wolny czas....
-Może jesteś głodny?- Choi zaskoczył rudzielca pytaniem. Rzadko zdarzało się, że jakakolwiek propozycja padała z jego ust. W tym momencie w 100% poczuł się jak na randce. Pokiwał lekko głową i ruszył do samochodu, gdzie między innymi zostawił swój portfel. –No nie chcesz chyba jechać… Jest ciepło, spacer dobrze nam zrobi, chodź- powiedział starszy posyłając Taeminowi ponaglający uśmiech. "Proszę jedźmy, jedźmy" powtarzał w myślach Lee, lecz widząc spojrzenie jakie posyłał mu jego przyjaciel, nie mógł odmówić.
-Jasne, czemu nie… -wypalił szybko i od razu zaczął żałować tego wszystkiego. Szli w milczeniu. Co pewien czas Minho rzucał jakimś dowcipem, albo zagadywał chłopaka, który jedynie śmiał się i potakiwał, nie chcąc przerywać swojemu towarzyszowi.
-To chyba żart… -jęknął starszy gdy doszli do jednej z wielu restauracji, do których mieli w zwyczaju chodzić. Okazało się że jest dziś zamknięta z powodu remontu. 
–Chodź... wiem gdzie możemy pójść- powiedział rudzielec i ruszył w nieznane dotąd brunetowi miejsce. Mała knajpka na powietrzu. Całkiem miłe miejsce, lecz wszystkie stoliki pod parasolami było zajęte, przez co zmuszeni byli do zajęcia miejsc pod gołym niebem. –Przepraszam… nic lepszego nie przyszło mi do głowy- burknął lekko smutny Lee, faktem że będą jedli hamburgery na niby randce, która powinna być idealna.
-Nie ważne co jesz, tylko z kim prawda?- brunet uśmiechnął się do chłopaka, przez co ten zalał się lekkim rumieńcem. 
-Noo prawda- wymamrotał cicho i wbił wzrok w swoje jedzenie, by tylko uniknąć spojrzenia przyjaciela. Wziął jedna frytkę bawiąc się nią przez dłuższą chwilę.
-Boże nie mogę patrzeć jak ty to jesz- jęknął starszy i wziął w palce frytkę, umoczył w ketchupie po czym włożył Taeminowi do ust uśmiechając się przy tym szeroko. Rudzielec zarumienił się jeszcze bardziej i w trybie natychmiastowym skończył frytki dopijają col, gdy Minho jeszcze jadł swoją porcje. Wzrok Choi strasznie go krępował, ale za żadne skarby świata nie chciałby by chłopak przestał na niego patrzeć. – Wracajmy już lepiej… zaraz będzie padać- Taemin milczał patrząc nadal w swój talerz, nie wiedząc co mógłby powiedzieć. Zachowanie Minho zaskakiwało go z każdą chwilą, choć jak na niego to było bardzo charakterystyczne. :ubił robić rzeczy, których nikt się nie spodziewał. 
Tak jak mówił, w chwili gdy weszli do parku, zaczęło padać. Taemin zaśmiał się cicho wychodząc naprzeciw ulewie. Każdy dobrze wiedział, jak rudzielec kochał deszcz, jednak nikt go nie rozumiał pod tym względem. Po chwili poczuł jak silne ramiona obejmują go w pasie, a obok swojej głowy dostrzegł kruczoczarną grzywkę. Nim się zorientował Minho podniósł go i trzymając mocno zaczął kręcic się z nim dookoła. Młodszy zapomniał w tym momencie jak bardzo szaleje za chłopakiem, który właśnie trzyma go przy sobie i zaczął śmieją się głośno, wraz z Choi. Po chwili chłopak jednak zatrzymał się i postawił Taemina na ziemi nie wypuszczając go jednak ze swoich objęć.- Dlaczego mnie okłamałeś?
-Ja? Ale ja Cię nie okłamałem… nigdy-wymamrotał niepewnie młodszy unikając wzroku Minho
-Powiedziałeś, że kuzyn jest chory i dał Ci bilety… a było zupełnie inaczej- szepnął cicho zmuszając Lee by ten na niego spojrzał. Gdy ich spojrzenia się spotkały brunet uśmiechnął się ciepło i musnął wargami, zaczerwienione policzki młodszego.
-Hyung...ja po prostu...- nie skończył bo nie wiedział jak. Już nic nie wiedział, spojrzenie jakim został właśnie obdarowany zatrzymało wszystko dookoła, wymazało wszystko co znajdowało się w głowie Taemina, oprócz samego Minho. Był tylko on.
-Wiem Minnie... Ja właśnie też… -szepnął z delikatnym uśmiechem na twarzy przybliżając się powoli do swojego przyjaciela. Nie minęła chwila gdy brunet złączył ich wargi w pełnym uczuć pocałunku, o którym rudzielec marzył od wieków i którego mógł doświadczyć w tej chwili. Warto było się tyle nalatać…

piątek, 14 grudnia 2012

Chocolate Love~ Part 3


Przepraszam za jakieś błędy, ale nie miałam czasu uważniej tego przeczytać. Wybaczcie~





Do domu doszliśmy po jakiś dziesięciu minutach.
-Ee. Młody…dlacze…- Cheon od razu urwał gdy tylko w drzwiach zobaczył nieznajomą mu twarz.
-Mmm, to jest Kibuma, mój przyjaciel- powiedziałem tak jakbym był dumny z tego że mogę kogoś określić mianem przyjaciela. I byłem. Pierwszy raz od podstawówki miałem przyjaciela.
-Miło cię poznać przyjacielu Taemina- chłopak zaśmiał się i uścisnął dłon Kima.
-Dziś wpadnie do nas Jonghyun- powiedziałem obojętnie zdejmując buty i rzucając je w kąt pokoju. Cheon z ciężki westchnięcie  podreptał po moje buty i równo ułożył je pod ścianę. Wiedziałem, że choćby pięćdziesiąty raz mówił mi żebym po sobie sprzątał i tak on by to za mnie robił. Uśmiechnąłem się i złapałem Key za rękę wprowadzając go do środka. Domek był skromny. Nie za duży pokój dzienny, z sofą, telewizorem, kredensem oraz małym stoliczkiem pod oknem. Przez szklane drzwi balkonowe wpadały promienie słońca, które idealnie oświetlały pomieszczenie. Bezpośrednio z salonem była połączony kuchnia, która połączona była również z sienią. Chwyciłem dwie szklanki oraz wodę brzoskwiniową i zabrałem chłopaka na górę do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na których wisiał plakat mojego ulubionego zespołu. Na biurku pod oknem położyłem szklanki, przedtem zrzucając z niego książki i papierki po cukierkach. Uśmiechnąłem się z lekkim zawstydzeniem, patrząc na bałagan który nas otaczał.
-U mnie jest gorzej- zaśmiał się chłopak i usiadł na jedynym nie zabrudzonym miejscu na łóżku. Uśmiechnąłem się lekko próbując ogarnąć ten bajzel. W kilka minut udało mi się podprowadzić pokój do stanu ‘dobrego’ wrzucając wszystko do szafy, łącznie z niedojedzonym ciastem cytrynowym. Zmęczony opadłem na czarne, skórzane, bujane krzesło i  spojrzałem na badającego, dokładnie każdy skrawek pokoju. –Miło tu u ciebie- powiedział wstając i odchodząc do szafy naprzeciwko biurka. Do ręki wziął lekko zakurzone, obramowane w srebrnobiałą ramkę zdjęcie. Uśmiechnąłem się tak samo jak Kibum. –Jaki słodki Jongas- pisnął siadając po turecku na podłodze, nie spuszczając wzroku ze zdjęcia.
-Miał wtedy może z dziesięć lat…- zastanowiłem się, a po chwili pokiwałem głową będąc pewny że udzieliłem poprawnej odpowiedzi. Zostałem od razu obdarowany promiennym uśmiechem. –Jak chcesz możesz je wziąć, mam jeszcze jedno- powiedziałem, wiedząc że sprawię tym wielką radość swojemu przyjacielowi i nie myliłem się. Pisnął ze szczęścia przesyłając mi buziaka.
-Minnie! Jjong już jest!- donośny głos Cheon’a rozniósł się po pokoju, a wraz z nim rozniosło się ciche jęknięcie Kima. Westchnąłem i wstając poklepałem chłopaka po plecach. Szybko zerwał się na nogi, chowając do plecaka ramkę ze zdjęciem. Po chwili zeszliśmy na dół.
-O cześć Kibum- roześmiany głos bruneta przywitał nas od razu w progu salonu. Blondyn kiwnął jedynie głową i zwiał do kuchni siadając przy wysepce. Pomachałem chłopakowi i usiadłem jednym półdupkiem na oparciu fotela, naprzeciwko sofy, na której siedzieli chłopacy. Oczywiście gadali o samochodach. Jęknąłem cicho, słysząc jak zachwycają się jakimś nowym modelem auta sportowego. –Oj Minnie, Ty to nigdy się nie zmienisz- pokręciłem głową ze zmrużonymi oczami i wypiąłem język na śmiejących się chłopaków. Nic się nie zmienili. Patrząc na nich teraz, nadal widzę dwójkę dziesięciolatków biegających za piłką. –Ei, a może zagramy mały meczyk, jak za dawnych, dobrych czasów?- radość w oczach Jjonga, zdawała się być wielkości kuli ziemskiej jak nie większa.- Zamiast Dary wejdzie Kibum- powiedział pokazując na chłopaka, który w tym momencie cały zalał się rumieńcem. Zaśmiałem się cicho, zgadzając się kiwnięciem głowy na pomysł naszego gościa.
~
-Kiedy ja nie rozumiem!- Głośny jęk Kibuma doprowadzał nas wszystkich do szału.
-Do jasnej Anielki. Czego nie rozumiesz ?!- w porównaniu ze mną, mój brat nie zaliczał się do osób cierpliwych. Bezwładnie opadłem na trawę, pijąc wodę. Jjong zrobił do samo co ja, śmiejąc się cicho z całej sytuacji: Zdezorientowany i zarumieniony blondynek stojący z założonym i na biodrach rękami, stojący na środku podwórka i stojący przed nim czerwony ze złości czarnowłosy chłopak trzymający w ręku piłkę.
-No wszystkiego no…- chłopak tupnął nogą i z bezsilności opadł na trawę
-To proste. Bierzesz piłkę… kładziesz o tak…. I kopiesz do bramki o tak- staruszek pokazywał wszystko dokładnie i mówił wolno jakby tłumaczył to jakiemuś niedorozwiniętemu dziecko. Kibum prychnął cicho.
-Było tak od razu- powiedział z lekkim uśmiechem, dumny z tego że zrozumiał i wstał z trawnika. Zrobiłem to samo, a za mną uczynił do Jonghyun. Po minucie zaczęliśmy grę, Ja ze starszym Kimem, a Cheon z blondynem. Szło całkiem nieźle dopóki Key nie strzelił samobója.
-KIBUM!.  ILE  RAZY  MAM  MÓWIC , ŻE  NASZA  BRAMKA  TO  TA DRUGA !- parsknąłem śmiechem gdy zdenerwowany kapitan zaczął ganiać blondyna. Spojrzałem na Jjonga, który z trudem powstrzymywał się żeby nie położyć się ze śmiechu.
-Taeminnn- do uchu dobieg mnie głośny pisk przyjaciela, a dopiero potem zobaczyłem jak chłopak biegnie w moją stronę. W porę odskoczyłem w bok, przez co blondyn wpadł na pijącego właśnie sok wiśniowy Jonghyuna. Zaśmiałem się na widok czerwonobiałej koszulki chłopaka. –Um, ja przepraszam, to było n-nie chcący było- nigdy nie widziałem żeby ktoś jąkał się aż tak.
-Nic się nie stało wystarczy, że tego nie wetrze…- brunet przestał mówić i załamał się jedynie. – tego nie wetrzemy- westchnął patrząc na czerwonego z zawstydzenia blondyna, który właśnie tarł mokrą szmatką bluzkę chłopaka, przez co teraz cała biała bluzkę, stała się jasno czerwona.
-O Boże wybacz….- Key pisnął z przerażenia widząc do czego doprowadził. Zasłonił usta dłonią, nie mogąc uwierzyć w to co zrobił. Stałem obok brata, prz7yglądajac się całej sytuacji.
-Emm, nic się nie stało..ja lubię czerwony- zaśmiał się niepewnie Jjong, badając dokładnie wzrokiem białe pozostałości po pierwotnej barwie koszulki. –Ei dasz mi jakąś koszulkę?- zwrócił się do CheonDunga, kątem oka patrząc raz na mnie raz na Kibuma. Starszy skinął głową i zaraz znikł za drzwiami balkonu. Straszy Kim bez skrępowania ściągnął się z siebie koszulkę. Zaśmiałem się widząc jak rumieniec na twarzy mojego przyjaciela pogłębia się momentalnie. Blondyn szybko zabrał mu z rąk koszulkę.
-Wypiorę ją- wyszeptał cicho, spuszczając głowę. Chciałem wybuchnąć śmiechem, ale uznałem że pośmieje się z tego jutro w szkole. Jonghyun zaśmiał się.
-Chciałbym białą, proszę pana- zaśmiał się znikając w ślad za starszym. Przez chwilę stałem patrząc na jeszcze lekko oszołomionego chłopaka, który z delikatnie namalowanym uśmiechem głaskał zniszczoną przez niego koszulkę.
-Obawiam się, że to nie zejdzie- powiedziałem niepewnie po chwili, bojąc się, że mógłbym oberwać, za niszczenie mu nadziei. On jedynie się uśmiechnął przyciskając bluzkę do serca.
-To kupię mu taką samą- wymamrotałem nie odrywając wzroku od  rzeczy. Westchnąłem jedynie, po czym łapiąc go za chudy nadgarstek pociągnąłem go do domu.  Przy wyspie kuchennej siedzieli w takich samych koszulkach chłopacy.
-Minnie pamiętasz te koszulki?- zapytali zgodnie, w tym samym czasie, odwracając się do mnie przodem. Cała koszulka była czarna. Na klatce piersiowej była pierwsza, środkowa i ostatnio litera alfabetu, a z tyłu w linii od jednej do drugiej łopatki nadrukowane było imię jej posiadacza. Zaśmiałem się. Zrobiliśmy te koszulki jak byliśmy mali, ale zrobiliśmy je na tyle duże, żeby w przyszłości były idealne.
-O na ciebie Jjong nadal jest troszkę za duża- zaśmiałem się dźgając go palcem w ramię.
-Cóż, kiedyś mieliśmy nadzieję że podrośniesz- zarechotał CheonDung, odstawiając pustą szklankę do zlewu. –Nadzieja przewodzinczką głupich- dokończył po chwili, myjąc naczynia.
-Chyba matką?- powiedział zdziwiony Jjong, kompletnie ignorując to że się z niego śmiejemy. Starszy odwrócił się mierząc go wzrokiem, każdy dobrze wiedział, że mojego brata się nigdy nie poprawia.
-Gdybyś nie był w mojej bluzce to być właśnie był cały mokry- syknął z wrednym uśmiechem. –Może i matką, ale ja mówię przewodniczką- powiedział, a po chwili znów odwrócił się, wracając do jego domowych zajęć.  Usiadłem obok bruneta, a miejsce obok mnie zajął milczący jak grób blondyn. Schował się za mną idealnie, nie było go widać z perspektywy Jjonga, co było dla mojego przyjaciela bardzo dobrym rozwiązaniem, w momencie gdy cała jego twarz jest niemal podobna do dojrzałego buraka.
-Nie jestem niski- mruknął po chwili milczenia smutny Jjong. Zaśmiałem się cicho widząc że chyba popadł w kompleksy.
-W porównaniu z tobą, gdy miałem dziesięć lat, to owszem, nie jesteś niski- zaśmiał się Cheon, a po chwili przysiadł naprzeciwko nas. – To co…pizza?- zapytał szybko i nie musiał długo czekać na odpowiedź.
~
-Ale się napchałem….- jęknąłem cicho zwisając z kanapy do góry nogami.
-Weź, bo zaraz zwymiotujesz mi tu- pisnął starzy i po chwili dłońmi przeniósł moją głowę na poduszkę. –A ty mógłbyś przestać się tak opychać, bo będziesz wyglądać jak hipopotam- zaśmiał się głośno i oboje wbiliśmy wzrok w siedzącego na chłodnej, drewnianej podłodze Jonghyuna. Spojrzał na nas ze zdziwieniem, a po chwili znów zainteresował się kawałkiem pizzy, którego po sekundzie już nie było. Jęknąłem cicho widząc ile on je.
-Umm, Tae ja już musze iść…- z końca pokoju dobiegł mnie cichy głosik Kibuma. Podniosłem ciężko głowę  patrząc na drzwi w których stał ubrany już Kim. Z lekko drżącego ramienia zsuwał się ciężki plecak, z którego wystawał skrawek brudnej koszuli bruneta. Chłopak szybko poprawił plecak, chowając go za plecami. Zsunąłem się po sofie i podreptałem do przyjaciela.
-Dlaczego już idziesz?- szepnąłem poprawiając koszulkę.
-Głupio się czuję, a poza tym nie będę się przed tobą tłumaczyć- warknął cicho spoglądając na opychającego się chłopaka za mną. Westchnąłem cicho i przeczesałem swoje włosy.
-Kibum proszę cię…- jęknąłem spoglądając na starszego Kima z zażenowanym wzrokiem. Był cały upaprany sosem pomidorowym, ani mu się śniło zakończyć na piątym kawałku. Przewróciło mi się w żołądku widząc jak sięga po szósty.
-Dzięki za zaproszenia- odwróciłem się szybko i mechanicznie zatrzymałem go za nadgarstek gdy ten chciał już wyjść. Spojrzał na mnie błagalnie. –Przecież i tak on jest zajęty pizzą, więc mnie nie widzi- wyszeptał wyrywając  swoją rękę z mojej. –Do jutra- westchnął i wyszedł z domu. Zrobiło mi się go szkoda. Podszedłem do bruneta i stanąłem przed nim w wielkim bulwersem. Chłopak podniósł niepewnie wzrok.
-O co ci chodzi?- zapytał a z buzi wypadła mu pieczarka. Prychnąłem cicho.
-Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi- warknąłem i kopnąłem go lekko w kolano.
-Jałć. Tosz kurna Cheondung ?!- spojrzał na starszego, który jedynie wzruszył ramionami i oddał ciężko na łóżko.
-Głupek..-warknąłem w stronę bruneta. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie do pokoju. Zamknąłem drzwi i zabrałem się za odrabianie lekcji. Wyciągnąłem czystą kartkę w kratkę i napisałem „Miłość jest przereklamowanym szczęściem…”. Odłożyłem kartkę i długopis na skraju biurka. Usiadłem na łóżku, zanim się zorientowałem zasnąłem z lekkim grymasem na twarzy.  

sobota, 24 listopada 2012

Łiii~



Zostałam otagowana przez Sumire. Nie zamierzam Cię JESZCZE zabijąć <3


Zasady tagu:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."



Odpowiedzi na zadane pytania:

1. Ulubiony kolor?
Hmm...myślę, że to będzie czarny i pomarańczowy : D

2. Czy jest jakaś piosenka, która pociesza cię na smutne dni?
Jest sporo takich piosenek, jednej wymienić nie potrafię, a na wszystkie nie starczy miejsce xp

3. Która pora roku lepsza lato czy zima? Dlaczego?
ZIMA !. Zdecydowanie zima. Kocham śnieg, a jeszcze bardziej kocham turlać się w śniegu. Jestem dużym dzieckiem xDDD

4. Czy jest jakiś język, którego bardzo chcesz się nauczyć?
Koreański. Mam nadzieję, że kiedyś nauczę się choćby podstaw i będę w stanie pojechać do Korei.

5. Co sądzisz o K-pop'ie?
Hmm. K-pop to muzyka taka jak inne. Sądzę, że K-pop jest wspaniały i o!. Nwm co jeszcze D:

6. Masz jakieś zwierzątko domowe?
Mammm <3 Króliczka- Dadung i pieska- Tusię

7. Misie, przytulanki... Chyba każdy miał ulubioną maskotkę. Jak ją nazwałeś/aś?
Miał? Nadal Mam xp. Pana Misia Ptysia i Żyrafę do tej pory nie nazwaną : D

8. Jeśli czytasz/lubisz yaoi, to może masz jakiś ulubiony paring?
Oczywiście, że lubię. Ulbuiony paring 2min i JongKey <3<3<3<3

9. Twoje największe marzenie.
W sumie to nie wiem. Znaleźć swoją drugą połówkę taką do końca świata i jeszcze dłużej

10. Posiadasz jakiegoś ulubieńca z koreańskich/japońskich zespołów?
Pfff, żeby jednego. Najbardziej to SangHyun z MBLAQ

11. Czy koty są lepsze od psów? Uzasadnij swoje zdanie.
O.o Trudne pytanie. Nigdy nie umiem wybrać... Dla mnie jedno i drugie jest najukochańsze na świecie :<




Jedynie 10 Blogów : >
http://we-are-the-shinee.blog.pl/
taeminho-shinee.blogspot.com
exo-krisus.blogspot.com/
fukuzatsuna-sentaku.blogspot.com/
yaoisaveworld.blogspot.com/
yaoikpop1.blogspot.com/
this-is-a-korean-dream.blogspot.com/
yooczka.blogspot.com/
yaoi-hannami.blogspot.com/
orchardofhearts.blogspot.com/

piątek, 23 listopada 2012

Chocolate Love~ Part 2


Głośny dzwonek, poinformował mnie że muszę udać się już na lekcję chemii. Nienawidziłem tego przedmiotu. Jeśli kiedykolwiek przyszło mi by do głowy zdawać z niego maturę, proszę, żeby ktoś mnie zabił. Wszedłem niepewnie do Sali rozglądając się dookoła. Ze spuszczoną głową udałem się na koniec pokoju i usiadłem w ostatniej ławce pod oknem. Przysłuchiwałem się rozmowom innych dzieciaków opowiadającym swoim przyjaciołom o tym gdzie byli na wakacjach. Ja spędziłem swoje w domu i nie narzekam, było mi dobrze. W tym roku jednak miałem plany na wakacje. Miałem jechać z tatą w Góry i nad jezioro, ale nie zdziwiłem się za bardzo gdy się okazało, że nic z tego, bo ma delegację… przyzwyczaiłem się, choć teraz miałem więcej nadziei w sobie. Drzwi od Sali zamknęły się z wielkim hukiem. Na środku Sali stała pani Woo, a obok niej wysoki, szczupły blondyn, który z uśmiechem patrzył w moją stronę. Odwróciłem się by sprawdzić na kogo patrzy, ale za mną nikogo nie było, więc patrzył na mnie?. Szybko spuściłem wzrok, czując lekki rumieńce na policzku. Po chwili poczułem jak ktoś siada obok mnie i szturcha łokciem w bok. Niepewnie podniosłem głowę, wiedząc co zobaczę.
-Kim Kibum- uśmiech chłopaka nadal nie znikał z buzi, a w jego oczach widziałem wielkie podniecenie faktem pierwszego dnia w nowej szkole. Spojrzałem na jego chudą dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Załapałem ją i delikatnie potrząsnąłem
-Lee Taemin- powiedziałem z delikatnie namalowanym uśmiechem. Dopiero teraz spojrzałem na jego ubiór. Nie był taki jak wszystkich, nigdy jeszcze nie widziałem takich ubrań, ale wyglądały naprawdę super.
-Sam je uszyłem, jak chcesz mogę ci coś uszyć. –musiał zauważyć, że przyglądam się jego spodniom i bluzce. Uśmiechnąłem się szerzej na jego propozycję. Fajnie by było mieć tęczową bluzkę, zawsze o takiej marzyłem, ale nigdzie nie było takiej jakiej chciałem. Może Kibum by mi taką uszył? - To moje hobby, zaraz po śpiewaniu- kilka minut a ja już wiedziałem o nim co nieco. Chłopak z zaciekawieniem rozejrzał się po Sali, a później wyjrzał ciekawsko za okno.
-Jak chcesz mogę cię oprowadzić- zaproponowałem, widząc w jego oczach, że zaraz on by to zrobił, gdybym nadal siedział cicho. Blondyn ochocza pokiwał głową i otworzył zeszyt żeby zapisać temat.
~
W południe codziennie w szkole mieliśmy godzinną przerwą na lunch. Całe przerwy i lekcje spędziłem na pozmawianiu z Kibumem. Był naprawdę fajny, tylko zauważyłem że  gdy coraz więcej czasu spędzaliśmy razem, stawał się bardziej opiekuńczy.
-Masz zjeść tą brukselkę, jest zdrowa-  warknął przysuwając do mnie talerz z posiłkiem, który właśnie od siebie odsunąłem. Westchnąłem i chciałem zacząć się wykłócać, że już nie mogę, ale jego wzrok potrafił zabić, więc nie chciałem wiedzieć co może jego głos. Nabulwersowany chwyciłem za widelec i zacząłem dzielić każdą brukselkę na mniejsze kawałki, na co Kibum zareagował głośnym westchnięciem. W drzwiach do stołówki pojawił się Minho: chłopak od zapachowego drzewka. Przez to że nie spuszczałem z niego długo wzroku Kim zainteresował się i odwrócił w stronę w którą patrzyłem. –Kto to? I Dlaczego tak na niego patrzysz?- zapytał z szerokim uśmiechem pokazują głową na bruneta.
-Choi Minho. Patrzę na niego bo mam oczy i po prostu muszę mu podziękować…
-Aaaaa, to ten chłopak który ukradł dla ciebie drzewko zapachowe- powiedział głośno. Nachyliłem się trzepnąłem go dłonią we włosy.
-Ciszej…- syknąłem- Nikt nic dla mnie nie ukradł, po prostu mi dał- wytłumaczyłem biorąc do buzi 1/8 brukselki.
-Moje włosyyyy- blondyn jęknął, próbując pospiesznie przywrócić dawny wygląd jego włosom. Westchnąłem, wywracając oczami.- Dał nie płacąc za nią, czyli ją ukradł. To chyba oczywiste-  chłopak otworzył szerzej oczy, patrząc na mnie jakbym był niewiadomo jak głupi. –Idź mu teraz podziękuj…
-Ale co powiem. Dziękuję że dałeś mi drzewko i dzięki temu mogę je teraz je wąchać?- powiedziałem pijąc neste.
-No może i tak- powiedział całkowicie poważnie, patrząc uważnie na mnie. – Po prostu powiedz, że ci uciekł wtedy i chcesz mu podziękować
-To nie taki proste… przecież ja nie podejdę do niego, a on tym bardziej. Poczekam trochę- powiedziałem patrząc prosząco na chłopaka, żeby ten dał już temu spokój.
-No ale…. Jak się zabujałeś, to trzeba działać i już, a nie bawić się w podchody
-Wcale się nie zabujałem i tym bardziej nie bawię się w podchody- powiedziałem rzucając w niego 1/7 brukselki. Po czym założyłem dłonie na piersi i spojrzałem na niego ze zdziwieniem, gdy wziął moją amunicję w palce i zjadł.
-Nie wcale. Przyznaj się i będzie po wszyst….. Oooo a to kto?- zapytał ciekawie, patrząc gdzieś za mnie. Odwróciłem się i zrozumiałem kto jest osobą, którą ma na myśli mój przyjaciel. Przyjaciel… fajnie, a zarazem dziwnie brzmi to słowo w moich myślach… muszę się przyzwyczaić
-Kim Jonghyun- zaśmiałem się odwracając się w stronę Kibum, który z uśmiechem powtarzał na zmianę imię i nazwisko chłopaka. Przewróciłem oczami i zainteresowałem się brukselką. Czy to możliwe że Minho mi się podoba. Przecież prawie go nie znałem i on był facetem. I ja tak samo.
-Taemin!
-Hmm?- potrząsnąłem głową i spojrzałem pytająco na blondyna, który wyglądał na zdenerwowanego.
-Zapytałem czy go znasz?- chłopak pokazał palcem za mnie. Nie musiałem się odwracać żeby wiedzieć o kogo mu chodzi.
-Kiedyś z nim się kolegowałem. Znajomi rodziców i te pe. Ale potem zaczął być ‘elitą’ zresztą jak Minho. I kontakt się urwał…- powiedziałem obojętnie pijąc napój i patrząc kątem oka na rozmarzonego Kima. Pstryknąłem go w nos.- Ogarnij się i zjedz tą kanapkę wreszcie- pokazałem ze śmiechem na jego jeszcze nie tknięty lunch.
-Ty się ze mnie nie śmiej, tylko myśl jak mogę poznać Jonghyuna…
-Jjonga- poprawiłem go.- Prawie nikt go nie nazywa już Jonghyun- dokończyłem widząc w oczach chłopaka lekkie niezrozumienie. Dopiłem do końca napój i wyrzuciłem do kosza, który znajdował się zaraz przy mnie. –Podejdź do niego i się przedstaw- powiedziałem z uśmiechem widzą głupkowatą minę blondyna.
-Robisz ze mnie debila. O Boże spojrzał się- Blondyn natychmiastowo spuścił głowę i zaczął jeść nerwowo kanapkę.
-Kibum uspokój się. Wyglądasz jak jakiś chory psychicznie- wybuchłem głośnym śmiechem widząc jaki bałagan robi jedząc tą kanapkę. Odwróciłem się w stronę Jjonga. Blondyn miał rację, patrzył się. –O macha mi, czyli mnie pamięta- powiedziałem nadal się śmiejąc. Odmachałem chłopakowi z uśmiechem i spojrzałem na przyjaciela. –Ogarnij się, patrzy się tu a ty jesz jak świnia- powiedziałem wycierając mu usta serwetką. Zaśmiałem się cicho, gdy spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłem zawstydzenie. Chłopak wyprostował się i popatrzył na mnie.
-Na serio Ci pomachał, czy sobie żartujesz?
-Na serio, też się zdziwiłem. –znów odwróciłem się i zobaczyłem że chłopak idzie w naszą stronę.
-O ja cie… idzie tu… Kibum tylko spokojnie- zachichotałem widząc przerażenie w oczach przyjaciela
-Ale jak to tu idzie?- chłopak zapiszczał przestraszony, przez co zaśmiałem się jeszcze głośniej.
-Hej Tae- głos starszego Kima wcale się nie zmienił był taki jaki zapamiętałem. Uśmiechnąłem się do niego. –Kope lat co?- zaśmiał się cicho patrząc kątem oka na Kibuma, którego wzrok spoczywał na kanapce.
-Cześć Jjong- powiedziałem. –Może się przysiądziesz?- zaproponowałem i zaśmiałem się cicho widząc jak oczy Kibuma momentalnie się powiększają. Wiedziałem że mnie za to zabije, ale to dla jego dobra. Brunet pokiwał głową i usiadł obok mnie. –O właśnie. Jjong to jest Kibum, Kibum to jest Jjong- powiedziałem cicho próbując nie wybuchnąć śmiechem widząc rumieńce na policzku młodszego Kima. Minęła chwila zanim blondyn uścisnął dłoń starszego.
-Cześć Kibum- w głosie Jjonga słychać było jakąś radość, przez co mój przyjaciel został wprawiony w jeszcze większe zakłopotanie i nie był w stanie zrobić nic poza kiwnięciem głową. –Więc Taemin- usłyszałem ciche odetchnięcie ulgą ze strony blondyna- długo się nie gadaliśmy jak tam CheonDung ?- zapytał nadal patrząc na speszonego Kibuma..
-Nic się nie zmienił. Raczej jest takim samym dzieckiem jak był- powiedziałem przewracając oczami. –A jak tam Dara?- zapytałem po dłuższej chwili milczenia. Jak dzieci tworzyliśmy zgraną paczkę Ja, CheonDung i Jjong, Dara. Dwójka starszych skończyła już szkołę, a my z Kimem jeszcze żyliśmy życiem szkolnych szafek i przepoconych strojów do biegania.
-Wyjechała w ten weekend do Ameryki, Wiesz, zespół te sprawy- chłopak wzruszył ramionami i pstryknął mnie w nos. –Widziałem że braciszek na nowy samochód… Wbije dziś do was, to dam mu lakier, bo pytał czy mam- zaśmiał się i wstał. –Narazie młody- rozczochrał mi włosy i w mgnieniu oka zniknął w moich oczu. Spojrzałem wściekłym wzrokiem na blondyna, który dochodził do siebie.
-Żaden fały palancie- warknąłem po nosem. Po chwili dostałem sałatą po policzku,
-Żaden palant gnoju- wrzasnął Kibum z lekkim uśmiechem. –Ummm, Przepraszam Minnie- wyszczerzył się do mnie i już wiedziałem o co mu chodzi. –Chcesz dziś do mnie przyjść?- westchnął przecierając z zażenowania oczy. Nie musiałem długo czekać na piski szczęścia ze strony chłopaka i głośnego, herbacianego buziaka. Zaśmiałem się cicho, rumieniąc się lekko. Zerknąłem na zegarek i uśmiechnąłem się. Wstałem z ławki i wyrzuciłem do kosza puste opakowanie po naszym lunchu. –To za godzinę, czekaj przy mojej szafce, to pójdziemy do mnie- puściłem mu oko i zaraz mnie nie było.
Język zachodni to jedyne co w moim życiu sprawi mi przyjemność. Siedziałem z zainteresowaniem patrząc na tablicę, z której musiałem przepisać temat pracy na koniec semestru., a przecież ledwo rok szkolny się zaczął „Co rozumiesz przez słowa „Miłość jest szczęściem”” Najlepiej nie pisałbym tej pracy, ale . muszę napisać to na bardzo dobry, by uzyskać  dobre świadectwo… Z cichym westchnięciem Uściem klasę po dzwonku. Poczłapałem do szafki, która znajdowała się na samym końcu ciemnego korytarza. 
-Co tak wolno?- do moich uchu dobiegł podekscytowany głos blondyna. Zaśmiałem się cicho i zakładając kurtkę, spojrzałem na jego buty.
-Emmm, jest błogo…- powiedziałem nie spuszczając wzroku z białego, gdzie niegdzie pozłacanego materiału na jego obuwiu
-Wiem- wyraz jego twarzy wskazywał że nie ma pojęcia o czym mówię. Z cichym westchnięciem pokazałem na jego buty i jakby chłopak dostał olśnienia. –Mam takie dwie pary, więc jak się ubrudzą to nic..- wzruszył ramionami i oparł się o szafkę obok mojej. Spojrzałem na niego jak na wariata, ale widząc jego zniecierpliwione spojrzenie postanowiłem szybko przebrać buty i już zostawić książki w szafce. –Dziękuje- wymamrotałem odpychając się z trudem od szafki gdy skończyłem wiązać buty. Pokręciłem przecząco głową na jego zniecierpliwienie. –Spokojnie Jjong, przyjdzie dopiero za godzinę… mamy czas- zaśmiałem się, ale moja minę od razu zżęła gdy zobaczyłem jego promieniujące złością spojrzenie
-Nie pitol mi że mam być spokojny, bo nie jestem !- warknął a ja odskoczyłem, byle żeby być z dala zasięgu pola rażenia. Pokiwałem ze zrozumieniem głową widząc jak ciężko oddycha.
-Kibuma, ale będzie dobrze. Posiedzimy chwilkę i już. –westchnąłem pocieszająco głaszcząc go po ramieniu. Chłopak westchnął jedynie ciężko i przepuścił mnie w drzwiach z lekkim uśmiechem. Biedny Key~

Chocolate Love~ Part 1



Niepewnie otworzyłem oczy, powoli przyzwyczajając się do licznych promieni słońca wpadających do pokoju przez niezasłonięte żaluzją okno. Nie minęła chwila kiedy drzwi od pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł starszy brat. Stanąwszy w drzwiach zasłonił swoim ciałem rażące mnie promienie słońca. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego w podzięce.
-Dobrze, że nie śpisz… Musimy jechać do miasta, po części do samochodu.- niski głos chłopka sprawił że znów zachciało mi się spać. Naciągnąłem kołdrę na twarz, dając tym znak starszemu żeby dał mi jeszcze pospać. –Nie ma tak- zaśmiał się i zanim się zorientowałem leżałem na łóżku w samych bokserkach bez kołdry. Spojrzałem na niego wrogo, gdy ten śmiał się w najlepsze. – No chodź, sam nie dam rady…- rozczochrał mi włosy, co było próbą przekupstwa, dobrze wiedział że drapanie mnie, czochranie włosów itp. Działa na mnie hipnotyzująco i mogę w takim stanie ‘błogostanu’ zrobić wszystko. Spojrzałem na niego z dołu i pokiwałem leniwie głową, przecierając dłońmi zaspane jeszcze oczy. – Za 10 minut na dole…- rzucił i po chwili już go nie było. Westchnąłem wstając z łóżka.
-Ani chwili spokoju.- burknąłem rzucając bluzką w drzwi, gdzie przed chwilą stał czarnowłosy chłopak. Poczłapałem do szafy i założyłem koszulkę na ramiączka i krótkie spodenki. Zszedłem, albo raczej spełzłem po schodach i po dłuższej chwili siedziałem przy stole grzebiąc łyżką w płatkach kukurydzianych. –Ostatni dzień wakacji, a ja muszę jeździć po mieście i szukać części od samochodu- westchnąłem, wbijając znudzony wzrok w brata, który ścierał szmatką blat szafek kuchennych.
-I tak byś cały dzień przesiedział w domu i czytał książki, a tak to się na coś przydasz i mi pomożesz- chciałem mu już dogadać, ale niestety to co powiedział było prawdą. Całe wakacje przesiedziałem w domu. Czasami wychodziłem na plac zabaw i bawiłem się z dziećmi sąsiadów, a gdy wracałem mówiłem mamie, że byłem ze znajomymi… po prostu nie chciałem żeby się martwiła. Wzruszyłem jedynie ramionami wracając wzrokiem to swojego rozmiękłego posiłku.
-Cześć misiu- słodki głos mamy, spowodował, że na mojej twarzy natychmiastowo zagościł uśmiech. Kobieta nachyliła się i dała mi buziaka w policzek. Zarzuciłem ramiona na jej szyję i przyciągnąłem ją do siebie.
-Cześć mamuś- oddałem jej głośnego i mlecznego buziaka w policzek. Usłyszałem cichy chichot  brata. To, że miałem siedemnaście lat nie oznacza, że nie mogę przytulać się do mamy i nazywać ją ‘mamuś’. Spojrzałem na niego wrogo, a potem znów na mamę z uśmiechem. –Jak było w pracy?- mam była lekarzem, więc najczęściej pracowała w nocy, na drugiej zmianie i wracała rano. W dzień była w domu, co mi nie za bardzo odpowiadało.  Miała mnie wtedy na oku i widziała, że niegdzie nie wychodzę
-Ahh, dziękuję kochanie, że pytasz. Ciężko jak zawsze… Ci ludzie w ogóle nie uważają, co chwila kogoś przywozili.- pokiwała przecząco głową i poszła na górę się przebrać. Brudny talerz po śniadaniu odłożyłem do zlewu.
-A pozmywać to nie łaska? Nie będę całe życie po tobie sprzątał. Za rok idę na studia, więc przyzwyczajaj się do takich rzeczy jak ‘zmywanie po sobie’- spojrzałem na niego i po chwili zupełnie nic nie widziałem, przez ścierkę, którą chłopak na mnie zarzucił.
-Zmyję jak wrócimy…- westchnąłem zdejmując z głowy brudną ścierkę. Wiedziałem że ze strony chłopaka będą jeszcze pretensje, co do mojej nieodpowiedzialności i dziecinności, dlatego poszedłem szybko do przedpokoju i założyłem swoje ulubione czarne buty do kostek. Chwilę jeszcze stałem pod drzwiami zanim dołączył do mnie brat.
-To był ostatni raz kiedy za ciebie zmyłem młody…- westchnął, a ja posłałem mu wdzięczne spojrzenie i ucałowałem szybko jego policzek. Wiedziałem że nie znosi kiedy tak robiłem, dlatego szykowałem się na uderzenie, ale nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie, rozczochrał mi włosy, na skutek czego cicho zamruczałem. –Nie mam pojęcia po kim to masz- zaśmiał się delikatnie ciągnąć mnie za noc. Wyrwałem mu się i wystawiłem pięści w gotowości do walki. –Ooo, naprawdę tak tego chcesz ?- zapytał ironicznie i zanim się zorientował znalazłem się na trawi przygnieciony jego wielkim cielskiem. Zacząłem piszczek ze śmiechu, ale gdy nad moim nosem znalazła się jego pacha wrzasnąłem z przerażaniem, ale nadal nie mogłem przestać się śmiać.
-Ooo fulu, mógłbyś czasem się umyć… to nie pali..- zachichotałem próbując schować twarz gdziekolwiek byle żeby nie wdychać tych toksycznych oparów.  Do uszy dobiegł mnie głośny śmiech czarnowłosego chłopaka.
-Ja wiem, ze ty kochasz moje zapachy- powiedział jeszcze bardziej przyciskając swoją pachę do mojego nosa. Zakaszlałem gdy moje płuca całe wypełniły się tym odorem.  Usłyszałem śmiech mamy.
-Chłopcy, jeźdźcie już po te części i nie wąchajcie się już- radosny głos mamy, zwrócił uwagę brata, przez co lekko uluźnił uścisk. Skorzystałem w okazji i wyrwałem mu się. Łapczywie zacząłem wdychać świeże powietrze.
-Myślałem że umrę- wydyszałem poprawiając sobie włosy. Pomachałem mamie i wsiadłem do samochodu. Spojrzałem na chłopaka który odpalał silnik. –Cienias z siebie Cheon- zaśmiałem się zapinając pasy. Nie musiałem długo czekać aż oberwę po czubku głowy otwartą dłonią.
-Kto tu jest cieniasem, cieniasie- spojrzałem na niego z uśmiechem i oparłem głowę o siedzenie. Jak to dobrze, że go mam. Westchnąłem i włączyłem naszą ulubioną audycje radiową. Za chwilę dom znikł za zakrętem, a mu zbliżaliśmy się do sklepu samochodowego, który mój brat zwie ‘rajem’

~~

-Jezuu długo jeszcze- jęknąłem ze zniecierpliwieniem patrząc jak starszy z fascynacją przegląda włochate pokrowce na kierownice. Zero reakcji ze strony brata wprawiło mnie w jeszcze większe zniecierpliwienie i zdenerwowanie. Ile można siedzieć w takim sklepie?, takim z ubraniami to rozumiem, ale żeby dwie godziny wybierać części do samochodu. Matko, mój brat to psycholl~. Wywróciłem oczami, widząc jego wielce uradowaną minę, gdy ze sterty pokrowców wyciągnął taki z płomieniami.  Odwróciłem się na piecie i postanowiłem rozejrzeć się po całym sklepie jeszcze raz. W ciągu tych dwóch godzin, okrążyłem każde stoisko ponad tysiąc razy, poznałem ten sklep na pamięć. Wszedłem w jedną z alejek, na końcu której  znajdowały się drzwi.- Hmm.. wcześniej ich tu nie było- wyszeptałem sam do siebie rozglądając się, by upewnić się czy nikt mnie nie widzi. Niepewnie otworzyłem duże, drewniane wrota i szybko wszedłem. Pomieszczenie, w którym teraz się znajdowałem  było niemalże ogromne, jak sala gimnastyczne, jeśli nie większa. Szklany dach, powodował, że cały pokój był bardzo dobrze oświetlony.  Całe pomieszczenie podzielone było na sektory, przedzielone wysokimi półkami, na których stały zafoliowane opony, kierownice i te inne przedmioty do samochodu. Powoli udałem się do najgrubszego przedziały z dodatkami. Z zaciekaniem dotykałem świecących diod, włochatych laleczek, czy zapachowych drzewek, na których teraz skupiałem swoją uwagę. Usiadłem na plastikowych krzesełku i chwyciłem za jedno brązowe drzewko. Przyłożyłem przedmiot do nosa i wziąłem głęboki wdech. Czekolada… gorąca czekolada. Nigdy nie piłem czekolady, byłem uczulony na jakiś składnik, który w niej był, ale zawsze gdy Cheondung ją pił, przelewał mi trochę do innej szklanki, żeby mógł ją wąchać. Brzmi trochę głupio, ale to dawało mi wrażenie jakbym ją pił. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie wąchania czekolady
-To pomieszczenie jest przeznaczone jedynie dla personelu- szybko się podniosłem z krzesełka, upuszczając przy tym zapachowego dęba.
-J..ja przepraszam. Byłem ciekawy co tu jest…- kilka kroków ode mnie stał wysoki chłopak w firmowej kurtce. Najwyraźniej tu pracował. Nie był wiele ode mnie starszy, bo kojarzyłem go ze szkoły, może dwa, trzy lata. Przystojne, wysportowane ciacho za którym uganiały się wszystkie dziewczyny w szkole. Rok temu miałem obok niego prawie każdą lekcję, przez co w ogólnie nie mogłem się ruszyć, przez dziewczyny z mojej klasy, które oczywiście musiały uczestniczyć w procesie trawienia przez bruneta kanapki. Było mi wtedy go trochę szkoda, ale chyba nie miał na co narzekać. Też chciałbym żeby dziewczyny za mną latały… –Już wychodzę…- wymamrotałem i ze spuszczoną głową ruszyłem w stronę drzwi.
-Czekaj, coś upuściłeś- chłopak wziął do ręki drzewo i podszedłem do mnie
-To nie moje… Tylko wąchałem- powiedziałem pokazują palcem na miejsce z którego wziąłem zapachowy wisiorek.  Zacisnąłem głupkowato oczy, gdy dotarło do mnie, że właśnie powiedziałem „tylko wąchałem” . Mimo tego co powiedziałem, chłopak wyciągnął rękę i schował drzewko do kieszeni moich spodni.
-Też lubię czekoladę. Zachowaj to dla siebie…- pokazał głową na moją kieszeń. –Mogą mnie za to wylać, więc ciii- zaśmiałem się i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, pomachał mi dłonią i znikł pomiędzy regałami. Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z pomieszczenia.
-Boże Tae, gdzieś ty się szlajał, prawie zawału dostałem- Cheon objął mnie ramionami sprawdzając czy jestem cały. –Głupek z ciebie młody. – szturchnął mnie łokciem.
-Hej Thunder zapomniałeś pokrowca- jakiś facet pomachał torebką w naszym kierunku. Nie lubiłem gdy ktoś nazywał go Thunder, miał na imię CheonDung i tak powinni na niego mówić. Wywróciłem oczami widząc z jakim szczęściem starszy biegnie odebrać swoją własność.  Nie czekając na niego wyszedłem z budynku i oparłem się o ścianę oczekując brata. Gdy wyszedł pierwsze co usłyszałem to ekscytacje nowo zakupionym futerałem. Jednak wybrał miękki w dotyku, czarny pokrowiec, nie wiedziałem że stać go na tak dobry wybór. Kiwnąłem głową by potwierdzić fakt że jego zakupiony przedmiot zalicza się do tych udanych.
-A Ty?. Kupiłeś coś sobie?
-Ja? - pokazałem palcem na siebie. –Nie, nic nie kupiłem- powiedziałem kręcąc przecząco głową. Schowałem dłonie do kieszeni spodni. Mocniej ścisnąłem zapachowe drzewo z delikatnie namalowanym uśmiechem na twarzy. Wsiadłem do samochodu i zapiąłem się pasem. O nie! Zapomniałem mu podziękować. Westchnąłem i walnąłem głową o tapicerkę. Usłyszałem cichy śmiech kierującego chłopaka, ale nie zareagowałem. Trudno podziękuję mu w szkole…

JongKey~


Postanowiłam wrzucić w końcu jakieś JongKey, choć szerze mówiąc nie jestem przekonana co do tego opka, ale obiecałam komuś, że go wrzucę, więc słowa dotrzymam : D. Jeśli ktoś miałby ochotę popisać, poznać mnie, jestem dostępna na gg: 36460893 : DDDD






-Dlaczego mnie ignorujesz?!- rozpaczliwy głos chłopaka, rozbiegł się szybko, po pustej Sali prób, która jeszcze przed chwilą Pękala w szwach, do momentu, w którym zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę w nagraniu. Na środku hali zostało dwóch chłopaków, jeden z nich stał odwrócony tyłem do drugiego , natomiast ten wpatrzony w plecy bruneta stał cały drżąc. – Dlaczego to robisz ?!- po policzku zdenerwowanego spłynęła łza. Brunet delikatnie obrócił twarz, na tyle by chłopak stojący za nim, mógł widzieć, że jest speszony i przybity sytuacją, która ma teraz miejsce. – Jestem aż takim gównem dla ciebie, że nawet spojrzeć w oczy mi nie możesz tak!?. Dobrze…. Już nie musisz się z tym męczyć- głos chłopaka z każdym słowem stawał się coraz cichszy. Zero reakcji ze strony drugiego spowodowały potok łez u chłopaka z tyłu. Niepewnym ruchem obrócił się i powolnym krokiem wyszedł z hali. – Dupek…- wyszeptał zamykając za sobą drzwi, przecierając rękawem swetra mokre od kilku łez policzki. Brunet rozejrzał się po pomieszczeniu zanim wyszedł.
Korytarze, pełne kamer i ludzi, pomagających zorientować się i odnaleźć w tym bałaganie, uniemożliwiały brunetowi znalezienie chłopaka, który właśnie płakał, przez niego. Przepchał się przez wszystkich scenarzystów i innych pracowników wyszedł na dziedziniec. Zielona trawa, była ledwo widoczna, przez grubą warstwą liści, które cały czas spadały z drzew. (Brunet lubił wpatrywać się w spadające liście, czy płatki śniegu, czuł wtedy, ze czas płynie wolniej, by on mógł przyjrzeć się każdemu płatku śniegu, liściu, by dostrzec wyjątkowość każdego z nich i zobaczyć, że żadne z nich nawet w minimalnym stopniu nie są do siebie podobne, ani idealne. To mu przypomniało, że niema nic perfekcyjnego i dzięki temu szybko zakochiwał się w rzeczach, które nie były idealne, i trzeba było je naprawić, by było dobre, a naprawa sprawiała mu największą radość. Uważał, że na świecie nie ma rzeczy/osób idealnych, ale to zmieniło się tak szybko, przez co brunet zagubił się we własnych uczuciach i myślach. Wszystko przez to, że zobaczył kogoś idealnego, perfekcyjnego…” Onew jak zawsze zapomniał wynieść śmieci, kiedy była jego kolej. Nie chciałem żeby znów była afera z tym, że jesteśmy bałaganiarzami , więc postanowiłem zrobić to za niego. Przeszedłem po wszystkich pokojach żeby zobaczyć, czy śmietniki są już opróżnione. Został mi tylko pokój Kibuma. Drzwi do jego sypialni były uchylone, więc po cichu wślizgnąłem się i poszedłem w stronę kosza, ponieważ zobaczyłem, że tam śmietnik był pełen. Gdy byłem już przy koszu, moja uwagę przykuły drzwi do prywatnej łazienki Kima, które były uchylone. Podczas gdy tam patrzyłem, w drzwiach stanął Key. W pół nagi, na sobie miał jedynie krótkie szorty, musiał przed chwilą brać prysznic. Jego skóra błyszczała się, na jego ramieniu było milion małych kropelek wody, które błyszczały się niczym małe gwiazdki. Powoli wyprostowałem się, nie mogąc oderwać wzroku od idealnego ciała Kibum.  Wytwórnia kazała nam zrobić wielki szum wokół JongKey, ale nigdy nic nie czułem naprawdę do tego chłopaka. Robiliśmy tylko swoje, przytulanie się do niego, dawanie całusów w policzek  nie było dla mnie czymś przez co nie mogłem spać, było…zwykłe. Ale teraz to wszystko się zmieniło i sam nie wiem dlaczego. W jednej chwili chcę wyrzucić jego śmieci, a teraz chcę go mieć przy sobie. Chcę go przytulić, ucałować w policzek i sprawić by czuł się bezpieczny. Mokre kosmyki jego włosów, opadały na jego czoło i uczy, które chciałem odgarnąć. –J-Jong?- jego głos nie brzmiał tak jak kiedyś, nie wiem, czy sam dopiero teraz to zauważyłem, czy on go zmienił, ale jego ton, był najmilszą melodią dla moich uszu. –Co T-Ty tu robisz?- jego oczy był pełne strachu i zawstydzenia, gdy zauważył, że jego klatka piersiowa jest naga, szybko założył na siebie T-shirt, i dopiero wtedy mogłem myśleć. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. –J-ja chciałem wyrzucić śmieci- wymamrotałem i sam nie wiem kiedy Kibum znalazł się w moich objęciach. Czułem ulgę mogąc odgarnąć jego włosy z jego czoła i uszów. Jego usta były słodkie, miękkie, po prostu idealne, tak jak każda inna część jego ciała. Od tego czasu JongKey stało się realne, było prawdziwe i nie musieliśmy nikogo oszukiwać….Ale teraz wszystko jest źle. Wytwórnia wymyśliła JongTae. Wszystko znikło tak szybko jak się pojawiło. Nie mogłem już publicznie okazywać uczuć Key, a w domu zespołu, już nawet sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem unikać Kibuma, nie chciałem cierpieć…JongKey się skończyło, ale nie chciałem tego, naprawdę nie chciałem”…  ) Na ławce pod drzewem siedział płaczący chłopak z kolanami mocno przyciśniętymi do klatki piersiowej. Brunet rozpoznał w tej postaci swój…ideał. Wziął głęboki oddech i z rękami w kieszeni ruszył w stronę ławki. Blondyn czując, że coś zasłania mu promienie światła podniósł wzrok, lecz gdy na drodze napotkał duże, ciemne oczy szybko odwrócił wzrok, speszony. Brunet usiadł w milczeniu obok szczupłego chłopaka, który niepewnie wbił wzrok w koszulkę drugiego. Chłopak, tak samo jak brunet nie wierzył w ideały, dopiero od jakiegoś czasu, zaczął dostrzegać w przyjacielu oznaki tego, że może być jedynym dowodem, na istnienie czegoś idealnego. „Wyszedłem spod prysznica i szybko zarzuciłem na siebie swoje ulubione szorty. Podszedłem do lustra, które było naprzeciwko drzwi, alby poprawić włosy. W lustrze zobaczyłem, że w pokoju jest Jonghyun. Od razu odwróciłem się i wbiłem wzrok w jego oczy. Nie były takie jak zawsze. Były podobne, do jego wzroku podczas scenek JongKey dla fanów, ale to spojrzenie było jakby…prawdziwe. Nie wiem kiedy to się stało, ale po chwili byłem w objęciach Jjonga i pozwalałem mu dotykać moich włość, czoła, uszów. Jego usta były idealne, nie ma innego słowa, które mogłyby opisać jego usta,  ich miękkość, delikatność . Nie udawałem już tego co czułem do Jjonga, bo teraz to już było prawdziwe. Każde spojrzenie, każdy dotyk, były najbardziej prawdziwe w moim życiu. ~ Teraz już nic nie ma, nie ma magii dotyku, magii słowa…magia nie istnieje. Istnieją tylko sztuczki magiczne, którą są… sztuczne. Nigdy jej nie było…magii. JongKey, zmieniło się w JongTae. Zamiast szczęścia wdarł się ból i cierpienie. Widok Jjonga i Taemina, nie był prosty, ale musiałem to wytrzymać. To, że Jonghyun mnie ignorował bolało najbardziej…”  Oczy bruneta świeciły się jak zawsze jakby w jego źrenicach zamieszkało tysiąc małych świetlików. Promienie zachodzącego słońca podkreślały jego delikatne rysy twarzy. Chłopak niecierpliwie przegryzł swoje wargi, które były dla Key nadal idealne. Kropelki potu, przyczepione do włosów bruneta, były dla Kima niczym małe diamenty, których za nic by nikomu nie oddał. Każdy kłębek włosów chłopaka był dla niego czymś w rodzaju skarbu. Uśmiech, który często był na twarzy bruneta, był dla niego zachętą do życia, mimo, że nie był dla niego. Jeden uśmiech wystarczył, by chłopak nie czuł się zmęczony, zły, czy też smutny. Brunet był po prostu dla niego….lekarstwem, które już nigdy nie miało się przeterminować.
-To nie miało być tak Bummie-  Key obserwował jak płynnie usta bruneta poruszały się, a jego słowa trafiają do jego ucha. –Wiesz, że ja Cię nadal..- Jjong nie dokończył, ponieważ Kibum wbił się w jego usta.
-Ja Ciebie też nadal kocham  Jjongie- Kibum wyszeptał od razu gdy oderwał się od chłopaka. –Ale to nie to samo – kontynuował. Gdy usta Jonghyuna otworzyły się, by przerwaćblondynowi, ten przyłożył palec wskazujący do miękkich i drżących ust Kima. Nie spuszczając palca kontynuował – To nie to samo. JongKey już się skończył, teraz czas na JongTae- słowa nie wychodziły z łatwością z ust Key. –Kocham Cię, bardzo… i dlatego, że Cię kocham…zdecydowałem się, żeby…odejść z zespołu…Tak będzie lepiej dla Ciebie i dla mnie. Nie chcę zanieczyszczać atmosfery swoim smutkiem. Chce żebyś tylko wiedział, że byłeś, jesteś dla mnie i będziesz jedynym którego tak bardzo kochałem.. – Kibum nachylił się i musnął wargami mokry od łez policzek Jjonga. – Żegnaj mój ideale- powiedział ostatni raz smakując jego ust. Z trudem oderwał się od niego i udał się w stronę taksówki, która już na niego czekała. Brunet próbował przedłużyć pocałunek, ale nie udało mu się. Dopiero gdy nie czuł już na swoich wargach ust Kim otworzył oczy. Od razu wstał i ruszył w stronę Kima, zatrzymując go, łapiąc go za rękę. Chłopak wyślizgnął się, jednocześnie wciskając Jonghyunowi karteczkę w dłoń. Odwrócił się, aby ostatni raz zobaczyć jego idealne rysy. Siedząc już w taksówce, zza szyby pokazał dłońmi,  na swojej prawej stronie klatki piersiowej serduszko, po czym taksówka odjechała z piskiem opon. Brunet pobiegł za samochodem, ale po chwili stanął i odprowadził taksówkę spojrzeniem do najbliższego zakrętu. Rękawem swetra wytarł wilgotne policzki. Serce Kima biło jak szalone, zaraz miało mu wyskoczyć. Miał ochotę usiąść na chodniku i krzyczeć, krzyczeć tak głośno żeby stracił glos, żeby stracił życie…życie bez Key, bez jego ideały nie było życiem, było więzieniem. Z ręki wypadała mu karteczka, która wręczył mu Key.  Schylił się siadając na krawężniku i popatrzył na kopertę. W jednej chwili na jego twarzy zagościł uśmiech.
„Dla mojego ideału
Po chwili patrzenia na te nakreślony kilka słów rozwinął kartkę. Brunet siedział na krawężniku i czytał ostatnie słowa Kibum skierowane do niego. Co chwila przerywał cichy szloch, na uśmiech…