Postanowiłam wrzucić w końcu jakieś JongKey, choć szerze mówiąc nie jestem przekonana co do tego opka, ale obiecałam komuś, że go wrzucę, więc słowa dotrzymam : D. Jeśli ktoś miałby ochotę popisać, poznać mnie, jestem dostępna na gg: 36460893 : DDDD
-Dlaczego
mnie ignorujesz?!- rozpaczliwy głos chłopaka, rozbiegł się szybko, po pustej
Sali prób, która jeszcze przed chwilą Pękala w szwach, do momentu, w którym
zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę w nagraniu. Na środku hali zostało dwóch
chłopaków, jeden z nich stał odwrócony tyłem do drugiego , natomiast ten wpatrzony
w plecy bruneta stał cały drżąc. – Dlaczego to robisz ?!- po policzku
zdenerwowanego spłynęła łza. Brunet delikatnie obrócił twarz, na tyle by
chłopak stojący za nim, mógł widzieć, że jest speszony i przybity sytuacją,
która ma teraz miejsce. – Jestem aż takim gównem dla ciebie, że nawet spojrzeć
w oczy mi nie możesz tak!?. Dobrze…. Już nie musisz się z tym męczyć- głos
chłopaka z każdym słowem stawał się coraz cichszy. Zero reakcji ze strony drugiego
spowodowały potok łez u chłopaka z tyłu. Niepewnym ruchem obrócił się i
powolnym krokiem wyszedł z hali. – Dupek…- wyszeptał zamykając za sobą drzwi,
przecierając rękawem swetra mokre od kilku łez policzki. Brunet rozejrzał się
po pomieszczeniu zanim wyszedł.
Korytarze,
pełne kamer i ludzi, pomagających zorientować się i odnaleźć w tym bałaganie,
uniemożliwiały brunetowi znalezienie chłopaka, który właśnie płakał, przez
niego. Przepchał się przez wszystkich scenarzystów i innych pracowników wyszedł
na dziedziniec. Zielona trawa, była ledwo widoczna, przez grubą warstwą liści,
które cały czas spadały z drzew. (Brunet lubił wpatrywać się w spadające
liście, czy płatki śniegu, czuł wtedy, ze czas płynie wolniej, by on mógł przyjrzeć
się każdemu płatku śniegu, liściu, by dostrzec wyjątkowość każdego z nich i
zobaczyć, że żadne z nich nawet w minimalnym stopniu nie są do siebie podobne,
ani idealne. To mu przypomniało, że niema nic perfekcyjnego i dzięki temu
szybko zakochiwał się w rzeczach, które nie były idealne, i trzeba było je naprawić,
by było dobre, a naprawa sprawiała mu największą radość. Uważał, że na świecie
nie ma rzeczy/osób idealnych, ale to zmieniło się tak szybko, przez co brunet
zagubił się we własnych uczuciach i myślach. Wszystko przez to, że zobaczył
kogoś idealnego, perfekcyjnego…” Onew jak
zawsze zapomniał wynieść śmieci, kiedy była jego kolej. Nie chciałem żeby znów
była afera z tym, że jesteśmy bałaganiarzami , więc postanowiłem zrobić to za
niego. Przeszedłem po wszystkich pokojach żeby zobaczyć, czy śmietniki są już
opróżnione. Został mi tylko pokój Kibuma. Drzwi do jego sypialni były uchylone,
więc po cichu wślizgnąłem się i poszedłem w stronę kosza, ponieważ zobaczyłem,
że tam śmietnik był pełen. Gdy byłem już przy koszu, moja uwagę przykuły drzwi
do prywatnej łazienki Kima, które były uchylone. Podczas gdy tam patrzyłem, w
drzwiach stanął Key. W pół nagi, na sobie miał jedynie krótkie szorty, musiał
przed chwilą brać prysznic. Jego skóra błyszczała się, na jego ramieniu było
milion małych kropelek wody, które błyszczały się niczym małe gwiazdki. Powoli
wyprostowałem się, nie mogąc oderwać wzroku od idealnego ciała Kibum. Wytwórnia kazała nam zrobić wielki szum wokół
JongKey, ale nigdy nic nie czułem naprawdę do tego chłopaka. Robiliśmy tylko swoje,
przytulanie się do niego, dawanie całusów w policzek nie było dla mnie czymś przez co nie mogłem
spać, było…zwykłe. Ale teraz to wszystko się zmieniło i sam nie wiem dlaczego.
W jednej chwili chcę wyrzucić jego śmieci, a teraz chcę go mieć przy sobie.
Chcę go przytulić, ucałować w policzek i sprawić by czuł się bezpieczny. Mokre
kosmyki jego włosów, opadały na jego czoło i uczy, które chciałem odgarnąć. –J-Jong?-
jego głos nie brzmiał tak jak kiedyś, nie wiem, czy sam dopiero teraz to
zauważyłem, czy on go zmienił, ale jego ton, był najmilszą melodią dla moich
uszu. –Co T-Ty tu robisz?- jego oczy był pełne strachu i zawstydzenia, gdy
zauważył, że jego klatka piersiowa jest naga, szybko założył na siebie T-shirt,
i dopiero wtedy mogłem myśleć. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. –J-ja chciałem
wyrzucić śmieci- wymamrotałem i sam nie wiem kiedy Kibum znalazł się w moich
objęciach. Czułem ulgę mogąc odgarnąć jego włosy z jego czoła i uszów. Jego
usta były słodkie, miękkie, po prostu idealne, tak jak każda inna część jego
ciała. Od tego czasu JongKey stało się realne, było prawdziwe i nie musieliśmy
nikogo oszukiwać….Ale teraz wszystko jest źle. Wytwórnia wymyśliła JongTae.
Wszystko znikło tak szybko jak się pojawiło. Nie mogłem już publicznie okazywać
uczuć Key, a w domu zespołu, już nawet sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem
unikać Kibuma, nie chciałem cierpieć…JongKey się skończyło, ale nie chciałem
tego, naprawdę nie chciałem”… ) Na
ławce pod drzewem siedział płaczący chłopak z kolanami mocno przyciśniętymi do
klatki piersiowej. Brunet rozpoznał
w tej postaci swój…ideał. Wziął głęboki oddech i z rękami w kieszeni ruszył w
stronę ławki. Blondyn czując, że coś zasłania mu promienie światła podniósł
wzrok, lecz gdy na drodze napotkał duże, ciemne oczy szybko odwrócił wzrok,
speszony. Brunet usiadł w milczeniu obok szczupłego chłopaka, który niepewnie wbił
wzrok w koszulkę drugiego. Chłopak, tak samo jak brunet nie wierzył w ideały,
dopiero od jakiegoś czasu, zaczął dostrzegać w przyjacielu oznaki tego, że może
być jedynym dowodem, na istnienie czegoś idealnego. „Wyszedłem spod prysznica i szybko zarzuciłem na siebie swoje ulubione
szorty. Podszedłem do lustra, które było naprzeciwko drzwi, alby poprawić
włosy. W lustrze zobaczyłem, że w pokoju jest Jonghyun. Od razu odwróciłem się
i wbiłem wzrok w jego oczy. Nie były takie
jak zawsze. Były podobne, do jego wzroku podczas scenek JongKey dla fanów, ale
to spojrzenie było jakby…prawdziwe. Nie wiem kiedy to się stało, ale po chwili
byłem w objęciach Jjonga i pozwalałem mu dotykać moich włość, czoła, uszów.
Jego usta były idealne, nie ma innego słowa, które mogłyby opisać jego usta, ich miękkość, delikatność . Nie udawałem już
tego co czułem do Jjonga, bo teraz to już było prawdziwe. Każde spojrzenie,
każdy dotyk, były najbardziej prawdziwe w moim życiu. ~ Teraz już nic nie ma,
nie ma magii dotyku, magii słowa…magia nie istnieje. Istnieją tylko sztuczki
magiczne, którą są… sztuczne. Nigdy jej nie było…magii. JongKey, zmieniło się w
JongTae. Zamiast szczęścia wdarł się ból i cierpienie. Widok Jjonga i Taemina,
nie był prosty, ale musiałem to wytrzymać. To, że Jonghyun mnie ignorował bolało
najbardziej…” Oczy bruneta świeciły się jak zawsze jakby w
jego źrenicach zamieszkało tysiąc małych świetlików. Promienie zachodzącego
słońca podkreślały jego delikatne rysy twarzy. Chłopak niecierpliwie przegryzł
swoje wargi, które były dla Key nadal idealne. Kropelki potu, przyczepione do
włosów bruneta, były dla Kima niczym małe diamenty, których za nic by nikomu
nie oddał. Każdy kłębek włosów chłopaka był dla niego czymś w rodzaju skarbu.
Uśmiech, który często był na twarzy bruneta, był dla niego zachętą do życia,
mimo, że nie był dla niego. Jeden uśmiech wystarczył, by chłopak nie czuł się zmęczony,
zły, czy też smutny. Brunet był po prostu dla niego….lekarstwem, które już
nigdy nie miało się przeterminować.
-To
nie miało być tak Bummie- Key obserwował
jak płynnie usta bruneta poruszały się, a jego słowa trafiają do jego ucha.
–Wiesz, że ja Cię nadal..- Jjong nie dokończył, ponieważ Kibum wbił się w jego
usta.
-Ja
Ciebie też nadal kocham Jjongie- Kibum
wyszeptał od razu gdy oderwał się od chłopaka. –Ale to nie to samo –
kontynuował. Gdy usta Jonghyuna otworzyły się, by przerwaćblondynowi, ten
przyłożył palec wskazujący do miękkich i drżących ust Kima. Nie spuszczając
palca kontynuował – To nie to samo. JongKey już się skończył, teraz czas na JongTae-
słowa nie wychodziły z łatwością z ust Key. –Kocham Cię, bardzo… i dlatego, że
Cię kocham…zdecydowałem się, żeby…odejść z zespołu…Tak będzie lepiej dla Ciebie
i dla mnie. Nie chcę zanieczyszczać atmosfery swoim smutkiem. Chce żebyś tylko
wiedział, że byłeś, jesteś dla mnie i będziesz jedynym którego tak bardzo
kochałem.. – Kibum nachylił się i musnął wargami mokry od łez policzek Jjonga.
– Żegnaj mój ideale- powiedział ostatni raz smakując jego ust. Z trudem oderwał
się od niego i udał się w stronę taksówki, która już na niego czekała. Brunet próbował
przedłużyć pocałunek, ale nie udało mu się. Dopiero gdy nie czuł już na swoich
wargach ust Kim otworzył oczy. Od razu wstał i ruszył w stronę Kima,
zatrzymując go, łapiąc go za rękę. Chłopak wyślizgnął się, jednocześnie
wciskając Jonghyunowi karteczkę w dłoń. Odwrócił się, aby ostatni raz zobaczyć
jego idealne rysy. Siedząc już w taksówce, zza szyby pokazał dłońmi, na swojej prawej stronie klatki piersiowej
serduszko, po czym taksówka odjechała z piskiem opon. Brunet pobiegł za
samochodem, ale po chwili stanął i odprowadził taksówkę spojrzeniem do
najbliższego zakrętu. Rękawem swetra wytarł wilgotne policzki. Serce Kima biło
jak szalone, zaraz miało mu wyskoczyć. Miał ochotę usiąść na chodniku i
krzyczeć, krzyczeć tak głośno żeby stracił glos, żeby stracił życie…życie bez
Key, bez jego ideały nie było życiem, było więzieniem. Z ręki wypadała mu
karteczka, która wręczył mu Key. Schylił
się siadając na krawężniku i popatrzył na kopertę. W jednej chwili na jego twarzy
zagościł uśmiech.
„Dla mojego
ideału ♥ „
Po
chwili patrzenia na te nakreślony kilka słów rozwinął kartkę. Brunet siedział
na krawężniku i czytał ostatnie słowa Kibum skierowane do niego. Co chwila
przerywał cichy szloch, na uśmiech…
Moje serduszko cierpi, czemu musiałaś to tak zakończyć. T^T
OdpowiedzUsuńBuhuhuhu...
Aż nie wiem którego mi bardziej szkoda. Chociaż w sumie to obydwu.
Biedne misie zasługują na szczęście, koniec tematu~