Głośny
dzwonek, poinformował mnie że muszę udać się już na lekcję chemii.
Nienawidziłem tego przedmiotu. Jeśli kiedykolwiek przyszło mi by do głowy
zdawać z niego maturę, proszę, żeby ktoś mnie zabił. Wszedłem niepewnie do Sali
rozglądając się dookoła. Ze spuszczoną głową udałem się na koniec pokoju i
usiadłem w ostatniej ławce pod oknem. Przysłuchiwałem się rozmowom innych
dzieciaków opowiadającym swoim przyjaciołom o tym gdzie byli na wakacjach. Ja
spędziłem swoje w domu i nie narzekam, było mi dobrze. W tym roku jednak miałem
plany na wakacje. Miałem jechać z tatą w Góry i nad jezioro, ale nie zdziwiłem
się za bardzo gdy się okazało, że nic z tego, bo ma delegację… przyzwyczaiłem
się, choć teraz miałem więcej nadziei w sobie. Drzwi od Sali zamknęły się z
wielkim hukiem. Na środku Sali stała pani Woo, a obok niej wysoki, szczupły
blondyn, który z uśmiechem patrzył w moją stronę. Odwróciłem się by sprawdzić
na kogo patrzy, ale za mną nikogo nie było, więc patrzył na mnie?. Szybko
spuściłem wzrok, czując lekki rumieńce na policzku. Po chwili poczułem jak ktoś
siada obok mnie i szturcha łokciem w bok. Niepewnie podniosłem głowę, wiedząc
co zobaczę.
-Kim
Kibum- uśmiech chłopaka nadal nie znikał z buzi, a w jego oczach widziałem
wielkie podniecenie faktem pierwszego dnia w nowej szkole. Spojrzałem na jego
chudą dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Załapałem ją i delikatnie potrząsnąłem
-Lee
Taemin- powiedziałem z delikatnie namalowanym uśmiechem. Dopiero teraz
spojrzałem na jego ubiór. Nie był taki jak wszystkich, nigdy jeszcze nie
widziałem takich ubrań, ale wyglądały naprawdę super.
-Sam
je uszyłem, jak chcesz mogę ci coś uszyć. –musiał zauważyć, że przyglądam się
jego spodniom i bluzce. Uśmiechnąłem się szerzej na jego propozycję. Fajnie by
było mieć tęczową bluzkę, zawsze o takiej marzyłem, ale nigdzie nie było takiej
jakiej chciałem. Może Kibum by mi taką uszył? - To moje hobby, zaraz po
śpiewaniu- kilka minut a ja już wiedziałem o nim co nieco. Chłopak z
zaciekawieniem rozejrzał się po Sali, a później wyjrzał ciekawsko za okno.
-Jak
chcesz mogę cię oprowadzić- zaproponowałem, widząc w jego oczach, że zaraz on
by to zrobił, gdybym nadal siedział cicho. Blondyn ochocza pokiwał głową i
otworzył zeszyt żeby zapisać temat.
~
W
południe codziennie w szkole mieliśmy godzinną przerwą na lunch. Całe przerwy i
lekcje spędziłem na pozmawianiu z Kibumem. Był naprawdę fajny, tylko zauważyłem
że gdy coraz więcej czasu spędzaliśmy
razem, stawał się bardziej opiekuńczy.
-Masz
zjeść tą brukselkę, jest zdrowa- warknął
przysuwając do mnie talerz z posiłkiem, który właśnie od siebie odsunąłem.
Westchnąłem i chciałem zacząć się wykłócać, że już nie mogę, ale jego wzrok
potrafił zabić, więc nie chciałem wiedzieć co może jego głos. Nabulwersowany
chwyciłem za widelec i zacząłem dzielić każdą brukselkę na mniejsze kawałki, na
co Kibum zareagował głośnym westchnięciem. W drzwiach do stołówki pojawił się
Minho: chłopak od zapachowego drzewka. Przez to że nie spuszczałem z niego
długo wzroku Kim zainteresował się i odwrócił w stronę w którą patrzyłem. –Kto
to? I Dlaczego tak na niego patrzysz?- zapytał z szerokim uśmiechem pokazują
głową na bruneta.
-Choi
Minho. Patrzę na niego bo mam oczy i po prostu muszę mu podziękować…
-Aaaaa,
to ten chłopak który ukradł dla ciebie drzewko zapachowe- powiedział głośno.
Nachyliłem się trzepnąłem go dłonią we włosy.
-Ciszej…-
syknąłem- Nikt nic dla mnie nie ukradł, po prostu mi dał- wytłumaczyłem biorąc
do buzi 1/8 brukselki.
-Moje
włosyyyy- blondyn jęknął, próbując pospiesznie przywrócić dawny wygląd jego
włosom. Westchnąłem, wywracając oczami.- Dał nie płacąc za nią, czyli ją
ukradł. To chyba oczywiste- chłopak
otworzył szerzej oczy, patrząc na mnie jakbym był niewiadomo jak głupi. –Idź mu
teraz podziękuj…
-Ale
co powiem. Dziękuję że dałeś mi drzewko i dzięki temu mogę je teraz je wąchać?-
powiedziałem pijąc neste.
-No
może i tak- powiedział całkowicie poważnie, patrząc uważnie na mnie. – Po
prostu powiedz, że ci uciekł wtedy i chcesz mu podziękować
-To
nie taki proste… przecież ja nie podejdę do niego, a on tym bardziej. Poczekam
trochę- powiedziałem patrząc prosząco na chłopaka, żeby ten dał już temu
spokój.
-No
ale…. Jak się zabujałeś, to trzeba działać i już, a nie bawić się w podchody
-Wcale
się nie zabujałem i tym bardziej nie bawię się w podchody- powiedziałem
rzucając w niego 1/7 brukselki. Po czym założyłem dłonie na piersi i spojrzałem
na niego ze zdziwieniem, gdy wziął moją amunicję w palce i zjadł.
-Nie
wcale. Przyznaj się i będzie po wszyst….. Oooo a to kto?- zapytał ciekawie,
patrząc gdzieś za mnie. Odwróciłem się i zrozumiałem kto jest osobą, którą ma
na myśli mój przyjaciel. Przyjaciel… fajnie, a zarazem dziwnie brzmi to słowo w
moich myślach… muszę się przyzwyczaić
-Kim
Jonghyun- zaśmiałem się odwracając się w stronę Kibum, który z uśmiechem
powtarzał na zmianę imię i nazwisko chłopaka. Przewróciłem oczami i
zainteresowałem się brukselką. Czy to możliwe że Minho mi się podoba. Przecież
prawie go nie znałem i on był facetem. I ja tak samo.
-Taemin!
-Hmm?-
potrząsnąłem głową i spojrzałem pytająco na blondyna, który wyglądał na
zdenerwowanego.
-Zapytałem
czy go znasz?- chłopak pokazał palcem za mnie. Nie musiałem się odwracać żeby
wiedzieć o kogo mu chodzi.
-Kiedyś
z nim się kolegowałem. Znajomi rodziców i te pe. Ale potem zaczął być ‘elitą’
zresztą jak Minho. I kontakt się urwał…- powiedziałem obojętnie pijąc napój i patrząc
kątem oka na rozmarzonego Kima. Pstryknąłem go w nos.- Ogarnij się i zjedz tą
kanapkę wreszcie- pokazałem ze śmiechem na jego jeszcze nie tknięty lunch.
-Ty
się ze mnie nie śmiej, tylko myśl jak mogę poznać Jonghyuna…
-Jjonga-
poprawiłem go.- Prawie nikt go nie nazywa już Jonghyun- dokończyłem widząc w
oczach chłopaka lekkie niezrozumienie. Dopiłem do końca napój i wyrzuciłem do
kosza, który znajdował się zaraz przy mnie. –Podejdź do niego i się przedstaw-
powiedziałem z uśmiechem widzą głupkowatą minę blondyna.
-Robisz
ze mnie debila. O Boże spojrzał się- Blondyn natychmiastowo spuścił głowę i
zaczął jeść nerwowo kanapkę.
-Kibum
uspokój się. Wyglądasz jak jakiś chory psychicznie- wybuchłem głośnym śmiechem
widząc jaki bałagan robi jedząc tą kanapkę. Odwróciłem się w stronę Jjonga.
Blondyn miał rację, patrzył się. –O macha mi, czyli mnie pamięta- powiedziałem
nadal się śmiejąc. Odmachałem chłopakowi z uśmiechem i spojrzałem na
przyjaciela. –Ogarnij się, patrzy się tu a ty jesz jak świnia- powiedziałem
wycierając mu usta serwetką. Zaśmiałem się cicho, gdy spojrzał na mnie a w jego
oczach zobaczyłem zawstydzenie. Chłopak wyprostował się i popatrzył na mnie.
-Na
serio Ci pomachał, czy sobie żartujesz?
-Na
serio, też się zdziwiłem. –znów odwróciłem się i zobaczyłem że chłopak idzie w
naszą stronę.
-O
ja cie… idzie tu… Kibum tylko spokojnie- zachichotałem widząc przerażenie w
oczach przyjaciela
-Ale
jak to tu idzie?- chłopak zapiszczał przestraszony, przez co zaśmiałem się jeszcze
głośniej.
-Hej
Tae- głos starszego Kima wcale się nie zmienił był taki jaki zapamiętałem.
Uśmiechnąłem się do niego. –Kope lat co?- zaśmiał się cicho patrząc kątem oka na
Kibuma, którego wzrok spoczywał na kanapce.
-Cześć
Jjong- powiedziałem. –Może się przysiądziesz?- zaproponowałem i zaśmiałem się
cicho widząc jak oczy Kibuma momentalnie się powiększają. Wiedziałem że mnie za
to zabije, ale to dla jego dobra. Brunet pokiwał głową i usiadł obok mnie. –O
właśnie. Jjong to jest Kibum, Kibum to jest Jjong- powiedziałem cicho próbując
nie wybuchnąć śmiechem widząc rumieńce na policzku młodszego Kima. Minęła
chwila zanim blondyn uścisnął dłoń starszego.
-Cześć
Kibum- w głosie Jjonga słychać było jakąś radość, przez co mój przyjaciel
został wprawiony w jeszcze większe zakłopotanie i nie był w stanie zrobić nic
poza kiwnięciem głową. –Więc Taemin- usłyszałem ciche odetchnięcie ulgą ze
strony blondyna- długo się nie gadaliśmy jak tam CheonDung ?- zapytał nadal
patrząc na speszonego Kibuma..
-Nic
się nie zmienił. Raczej jest takim samym dzieckiem jak był- powiedziałem
przewracając oczami. –A jak tam Dara?- zapytałem po dłuższej chwili milczenia.
Jak dzieci tworzyliśmy zgraną paczkę Ja, CheonDung i Jjong, Dara. Dwójka
starszych skończyła już szkołę, a my z Kimem jeszcze żyliśmy życiem szkolnych
szafek i przepoconych strojów do biegania.
-Wyjechała
w ten weekend do Ameryki, Wiesz, zespół te sprawy- chłopak wzruszył ramionami i
pstryknął mnie w nos. –Widziałem że braciszek na nowy samochód… Wbije dziś do
was, to dam mu lakier, bo pytał czy mam- zaśmiał się i wstał. –Narazie młody-
rozczochrał mi włosy i w mgnieniu oka zniknął w moich oczu. Spojrzałem
wściekłym wzrokiem na blondyna, który dochodził do siebie.
-Żaden
fały palancie- warknąłem po nosem. Po chwili dostałem sałatą po policzku,
-Żaden
palant gnoju- wrzasnął Kibum z lekkim uśmiechem. –Ummm, Przepraszam Minnie-
wyszczerzył się do mnie i już wiedziałem o co mu chodzi. –Chcesz dziś do mnie
przyjść?- westchnął przecierając z zażenowania oczy. Nie musiałem długo czekać
na piski szczęścia ze strony chłopaka i głośnego, herbacianego buziaka.
Zaśmiałem się cicho, rumieniąc się lekko. Zerknąłem na zegarek i uśmiechnąłem
się. Wstałem z ławki i wyrzuciłem do kosza puste opakowanie po naszym lunchu.
–To za godzinę, czekaj przy mojej szafce, to pójdziemy do mnie- puściłem mu oko
i zaraz mnie nie było.
Język
zachodni to jedyne co w moim życiu sprawi mi przyjemność. Siedziałem z
zainteresowaniem patrząc na tablicę, z której musiałem przepisać temat pracy na
koniec semestru., a przecież ledwo rok szkolny się zaczął „Co rozumiesz przez
słowa „Miłość jest szczęściem”” Najlepiej nie pisałbym tej pracy, ale . muszę
napisać to na bardzo dobry, by uzyskać
dobre świadectwo… Z cichym westchnięciem Uściem klasę po dzwonku.
Poczłapałem do szafki, która znajdowała się na samym końcu ciemnego
korytarza.
-Co
tak wolno?- do moich uchu dobiegł podekscytowany głos blondyna. Zaśmiałem się
cicho i zakładając kurtkę, spojrzałem na jego buty.
-Emmm,
jest błogo…- powiedziałem nie spuszczając wzroku z białego, gdzie niegdzie
pozłacanego materiału na jego obuwiu
-Wiem-
wyraz jego twarzy wskazywał że nie ma pojęcia o czym mówię. Z cichym
westchnięciem pokazałem na jego buty i jakby chłopak dostał olśnienia. –Mam
takie dwie pary, więc jak się ubrudzą to nic..- wzruszył ramionami i oparł się
o szafkę obok mojej. Spojrzałem na niego jak na wariata, ale widząc jego
zniecierpliwione spojrzenie postanowiłem szybko przebrać buty i już zostawić
książki w szafce. –Dziękuje- wymamrotałem odpychając się z trudem od szafki gdy
skończyłem wiązać buty. Pokręciłem przecząco głową na jego zniecierpliwienie.
–Spokojnie Jjong, przyjdzie dopiero za godzinę… mamy czas- zaśmiałem się, ale
moja minę od razu zżęła gdy zobaczyłem jego promieniujące złością spojrzenie
-Nie
pitol mi że mam być spokojny, bo nie jestem !- warknął a ja odskoczyłem, byle
żeby być z dala zasięgu pola rażenia. Pokiwałem ze zrozumieniem głową widząc
jak ciężko oddycha.
-Kibuma,
ale będzie dobrze. Posiedzimy chwilkę i już. –westchnąłem pocieszająco
głaszcząc go po ramieniu. Chłopak westchnął jedynie ciężko i przepuścił mnie w
drzwiach z lekkim uśmiechem. Biedny Key~
Zostałeś/aś otagowana na hide-tears.blogspot.com
OdpowiedzUsuń~
(Błagam, nie zabijać~)
Przeczytałam przed chwilą całego bloga ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. Podoba mi się i to bardzo :D
Mam pytanie czy będzie kolejna część opo "Problemy", czy to był tylko dwuczęściowiec ?
Życzę weny i czekam ^^
Pozdrawiam,
Lee Juki~
Miło mi, że się podoba ^___^ I Dziękuję :>
Usuń"Problemy" jest dwuczęściowcem : D