niedziela, 11 listopada 2012

Problemy~ Cz. 1


Sporo czasu mnie tu nie było, ale szkoła w tym roku zajmuje mi większość czasu. Będę starała się poprawić obecność tutaj. Przepraszam z góry za błędy, które mogą się pojawić i mam nadzieję, że spodoba wam się to opko ^___^



-Dlaczego to takie głupie!- krzyczałem sam do siebie. Walnąłem z całej siły pięścią w ścianę, co nie zaliczało się do dobrych pomysłów. Po chwili leżałem skulony  pod ścianą jęcząc cicho z bólu.  W pewnym momencie drzwi do pokoju otworzyły się a w nich pojawił się Minho, który od razu znalazł się przy moim boku. Po co on musiał tutaj przychodzić...
–Taemin co się stało?- jego słowa były pełne troski, której w tym momencie nie chciałem u niego słyszeć. Nie chciałem w ogóle go słyszeć.
–Zostaw mnie- powiedziałem oschle wyrywając się z jego objęć. Popatrzył na mnie z wielkim zaskoczeniem, jakby zapomniał o tym co powiedział dziś rano. Patrzyłem na niego ze złością, która we mnie kipiała. Nigdy nie potrafiłem na niego podnieść głosu... po raz pierwszy w życiu byłem na niego naprawdę zły.
 –O co ci chodzi?- zapytał mnie, co jedynie bardziej mnie zdenerwowało. odszedł do mnie, ale gdy tylko to zrobił, cofnąłem się unikając tym samym jakiejkolwiek możliwości by był blisko mnie. Nie chciałem tego...– Co ja zrobiłem co? - westchnął nieco rozdrażniony podnosząc ręce do góry. –Dlaczego traktujesz mnie jak wroga od samego rana?!- krzyknął i zanim się zorientowałem wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Usiadłem na łóżku i jak zaczarowany wpatrywałem się w ścianę… No tak, on nie wiedział o niczym... skąd miał wiedzieć, że mam do niego żal za to co powiedział. Cały czas w głowie słyszałem jego słowa, mówiące o NIEJ. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że Minho miał dziewczynę, przecież on miał być ze mną! Jak mogłem przeoczyć moment, w którym mógł się zakochać czy nawet iść na randkę. Po dłuższym namyśle westchnąłem ciężko chowając twarz w dłoniach. Nie powinienem go tak traktować... To w końcu nie jego wina, że…że go kocham. Powoli wstałem i po cichu wyszedłem z pokoju idąc na paluszkach do pokoju Minho, żeby go przeprosić. Gdy miałem już pukać, usłyszałem rozmowę,  od razu rozpoznałem głos Minho i Jjonga. Nie powinienem był podsłuchiwać, ale coś podpowiadało mi, że powinienem... 
-Ale co on, odwala!. No proszę Cię Jjong, ja już za nim nie nadążam, najpierw jest okey, a potem na mnie wrzeszczy jakbym nie wiem co strasznego zrobił!- nie musiałem być geniuszem, żeby rozpoznać, że Minho jest na mnie naprawdę zły. Od razu zrezygnowałem z plany, aby cokolwiek mu teraz mówię, to by mogło pogorszyć sytuację... bynajmniej tak myślę. Mimo wszystko postanowiłem, że postoję tu jeszcze chwilę, mogłem dowiedzieć się jeszcze paru spraw… Przystawiłem ucho do drzwi, bym mógł lepiej słyszeć.
 –No nie wiem Minho.. Może on jest zazdrosny o Twoją nową dziewczynę.- głos Jjonga, był niepewny, przez co jeszcze bardziej się zainteresowałem ich rozmową. A co jak Jjong domyśla się moich uczuć do Minho? Nie... to niemożliwe. Nie licząc dzisiejszego wybuchu, po moim zachowaniu nic nie da się rozpoznać...chyba.
 –Nie bądź śmieszny Jonghyun, Tae to facet i ja też...to dziwne nie uważasz?!- Zabolało. Poczułem ukucie w sercu, rozdzierające je na milion kawałeczków. Więc on nawet nie brał mnie pod uwagę... nic do mnie nie czuł? Po policzku spłynęła mi jedna łza, którą mimo wszystko od razu starłem. Nie przestałem słuchać tego o czym mówią, jedynie jeszcze bardziej skupiłem się na ich  rozmowie.
–No to co… Ja i Key tez jesteśmy facetami, a się kochamy- zatkało mnie. Jjong i Key? Oni są razem? Lekko się uśmiechnąłem na wiadomość, że nie jestem jedynym chłopakiem w zespole, któremu podobają się faceci, jednak poczułem się zazdrosny. Nie o Jjonga czy Key, ale o to, że są szczęśliwi... 
–No, ale to coś innego... Przepraszam co?- dodało po chwili w zaskoczeniu. –Ty i Key, jesteście razem?- zapytał w niedowierzaniu, a po chwili usłyszałem śmiech, którego tak bardzo nienawidziłem, a jednocześnie kochałem -Gratulacje stary- uśmiechnąłem się na reakcję jaka padła ze strony Minho... czyli to nie jest dla niego aż takie dziwne. Może jest nadzieja... Usłyszałem jak ktoś rzuca się na łóżko, a po chwili głębokie westchnięcie Choi. –Taemin. Zazdrosny o nią?- usłyszałem pytanie chłopaka i po chwili od razu się wyprostowałem gdy kątem oka zobaczyłem postać, która uważnie się mi przygląda uśmiechając się podejrzliwie. Położyłem palec na ustach tym samym prosząc o dyskrecję, ale przeliczyłem się. 
–Taemin co Ty tu robisz? – Kibum nigdy nie umiał być pomocny w takich chwilach, ale przynajmniej teraz gdy widział że podsłuchuję, mógłby się postarać. Zanim się zorientowałem drzwi od pokoju bruneta otworzyły się i stanął w nich zdziwiony Choi i Kim który machał do mnie i do swojego jak się okazało chłopaka.
–O! Tu jesteś Jjong, chce Ci coś pokazać- powiedział Key, ciągnąć za rękę Jjong, czując, że ja i Minho mamy sobie do pogadania. Nienawidziłem Kibuma... oj bardzo sobie nagrabił w tym momencie.
–Co tutaj robisz?- zapytał Choi, opierając się o drzwi. Spojrzałem odruchowo w dół i zobaczyłem chusteczkę, którą upuściłem gdy podsłuchiwałem. Od razu schyliłem się i podniosłem ją.
- Chusteczka mi upadła- powiedziałem, wycierając nią przy okazji lekko czerwone od płaczu oczy i policzki.
 – Płakałeś?- poczułem jego dłoń na moim ramieniu. Przeszły mnie dreszcze i natychmiastowa chęć zrzucenia jego dłoni, ale nie chciałem być niemiły. Przyszedłem w pokojowych zamiarach....
–Nie.. tylko oczy mi się spociły- rzuciłem szybko z lekkim sarkazmem, ale był najwidoczniej mało wyczuwalny, sądząc po minie Choi.
–Co Ci się spociło?- zapytał ze śmiechem starszy. Uśmiechnąłem się wrednie i wypiąłem mu język, chcąc jednoczenie jakoś rozluźnić sytuacje.
 – Pabo- rzuciłem cicho i poszedłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi i położyłem się na łóżku, przypominając sobie jego głos i śmiech, którego tak bardzo lubiłem słuchać. Uniosłem się na łóżku, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Gdy je otworzyłem w drzwiach stał uradowany Onew, co nie było nowością. Był chyba jedyną tak pozytywną osobą w naszym zespole.
– Tae nie uwierzysz, znalazłem nową knajpkę i dają tam takie pyszne kurczaki- zacząłem śmiać się na widok. jego błogiego uśmiechu i iskierek w oczach. Chusteczką którą miałem w głodni zacząłem wycierać jego twarz całą w sosie do kurczaków i wszystkich dodatków.
–Widzę, że już zapoznałeś się z ich menu- powiedziałem ze śmiechem, ale uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłem że przed swoim pokojem, stoi Minho i wszystkiemu się przygląda. W jego oczach zobaczyłem złość, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on zamknął się już u siebie w pokoju. Wzruszyłem lekko ramionami nie chcąc dłużej zastanawiać się nad tematami powiązanymi z Choi. Musiałem od tego uciec... miałem dość jak na jeden dzień. Uśmiechnąłem się delikatnie do Onew który nadal szczerzył się przed moimi drzwiami- Ale zostawiłeś coś dla swojego przyjaciela? - zacząłem wypytywać zaglądając mu za plecy by upewnić się czy nic tam nie ma.
 –Głupie pytanie, oczywiście, że tak- mówiąc do zza pleców wyciągnął jeszcze ciepłe opakowanie pełne kurczaków. Popatrzył w głąb pokoju i wbił we mnie pytające spojrzenie . Kiwnąłem szczęśliwie głową, zapraszając go tym samym do środka mojego królestwa. Usiedliśmy na łóżku i otworzyliśmy pudełko, z którego wydobył się cudowny zapach świeżych kurczaków. Popatrzyłem niepewnie na Onew nie wiedząc czy aby na pewno mogę sie poczęstować. Ten jednak posłał mi szeroki uśmiech i przysunąłem pojemnik z jedzeniem bliżej mnie – To dla Ciebie- powiedział śmiejąc się. Szybko chwyciłem za jeden z kawałków i zacząłem łapczywie pochłaniać posiłek. Byłem okropnie głodny, ponieważ nie zjadłem dziś rano śniadania, wiedząc kogo mogę spotkać w kuchni. Kątek oka zobaczyłem, jak lider patrzy to na mnie, tona kurczaki. Uśmiechnąłem się delikatnie i przysunąłem kurczaki, tak żeby były w równej odległości od nas dwóch.
–Sam tego nie zjem- wymamrotałem z pełną buzią, namawiajac chłopaka by też zaczął jeść. Po chwili leżeliśmy brzuchami do góry i nie mogliśmy się ruszyć.-Został jeden…Dla ciebie- wymamrotałem podkładając styropianowe opakowanie pod nos starszego Lee. Ten popatrzył na mnie i zanim się zorientowałem kawałek kurczaka był już napoczęty, przez mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się i ruchem dłoni pokazałem, aby przysunął się do mnie, bym mógł wytrzeć jego brudną twarz.  Spojrzałem na drzwi i zesztywniałem widząc w nich naszego raper. Brunet wyglądał na równie zszokowanego jak ja i patrzył uważnie na moją rękę, która dotyka policzka pochylającego się w moją stronę Onew. – Mówię Ci Minho...ta nowa knajpka...boska- mamrotał pod nosem lider, głaszcząc się po brzuchu. Gdy zobaczył, że sytuacja nie nadaje się teraz do tego, by chwalić smak kurczaków wstał i wychodząc z pokoju zatrzymał się i spojrzał na nas –Jak będziecie głodni, to wiecie…- nie skończył, bo jego oczy spotkały wzrok Choi, który wyglądał na zdenerwowanego. Po kilku sekundach w pokoju zostaliśmy tylko ja i Minho. Podniosłem się niepewnie i zacząłem sprzątać po uczcie.
–I co fajnie się bawiłeś z Onew?- zapytał ironicznie Minho, przez co, szybko odwróciłem się w jego stronę.
–O co ci chodzi-wymamrotałem wyrzucając opakowanie, po kurczach do kosza.
–O nic, tylko pytam, czy się dobrze bawiłeś…-wzrok bruneta, przerażał mnie. Pierwszy raz chłopak spowodował, że się go bałem.
–Tak, bardzo dobrze…dziękuję, że pytasz- rzuciłem bez zastanowienia, po czym zbladłem jak ściana, gdy uświadomiłem sobie co powiedziałem. Brunet oparł się o ścianę i otarł rękawem twarz
- I Jak?- zmarszczyłem lekko nos słysząc to pytanie. Czasami naprawdę go nie rozumiałem.
–Co jak?- spytałem po namyśle i podszedłem po okna, żeby zobaczyć jaka jest pogoda i oparłem się o parapet przyglądając się Minho.
–No jak on całuję. Pewnie świetnie...taki doświadczony- zamurowało mnie, nie wiedziałem o co mu chodzi.
 – Co?! Co to za pytanie, skąd?- wyrzuciłem te słowa jak najszybciej potrafiłem i bez zastanowienia.
–Czyli tak. No jestem, bardzo ciekawy czy dobrze jest się  z nim kochać. Powiesz mi?- ton jego głosu ranił mnie jeszcze bardziej niż słowa. Po raz kolejny dzisiaj poczułem jak po policzku spływa mi łza.
–Minho...ja przecież z nim nic nie…jedliśmy jedynie kurczaki.- powiedziałem drżąc. Nie mam pojecia dlaczego tak zareagowałem i nie mam pojęcia co stało się z Minho. -Wyjdź stąd i idź do swojej dziewczyny lepiej- powiedzialem cicho odwracając od niego swój wzrok. Przyłożyłem czoło do szyby, nie mogac lub nie chcąc się uspokoić. Nie chciałem powstrzymywać łez, które od dłuższego  czasu zalegały, domagając się uwolnienia. Brunet stał bez słowa przyglądając się mi uważnie, chyba spodziewał się czegoś innego.  Kątem oka widziałem jak podchodzi coraz bliżej.
– Przepra…- zaczął, ale ja nie miałem zamiaru dać mu skończyć.
- Jeśli to koniec pytań byłbym wdzięczny, gdybyś już wyszedł- wymamrotałem pociągając nosem i odwraciłem się do niego tyłem.
–Taemin...posłuchaj ja chciałem Ci powie…- czułem, ze jest bardzo blisko, aż w końcu poczułem na ramieniu jego dłoń.
–Wyjdź stąd!- krzyknąłem w końcu przez łzy, zrzucając jednocześnie jego dłoń. Nie musiałem długo czekać, żeby usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi.  Płożyłem się na łóżku, wtulając się w poduszkę, która zawsze zastępowała mi ukochaną przytulankę. Płakałem cicho, sprawiając, że stawała sie coraz bardziej wilgotna. Po dłuższym czasie usłyszałem ciche kroki, a później poczułem czyjąś rękę na swoim biodrze.
 –Taemin nie płacz- usłyszałem tuż przy swoim uchu, głos lidera. Unioslem się lekko by móc na niego spojrzeć, lecz nie dane mi było. Niemal od razu gdy podniosłem głowe zostałem zamknietny w silnym uścisku chlopak. Tego teraz potrzebowałem.
–Dziękuję Onew- wyszeptałem wtulając się mocno w jego tors, twarz skrywając w zagłebieniu jego szyi. 
–Już dobrze- powiedział cicho wprost do mojego ucha, dłonią głaszcząc uspokajająco moje włosy. Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Czułem jak ramiona lidera obejmują mnie pocieszająco. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju, chciałem zobaczyć kto to, ale miałem wrażenie jakby moje powieki były cięższe niż dotychczas. Jednak trzaśnięcie drzwiami pobudziło mnie na tyle bym uniósł głowe rozglądając się po pokoju. Powoli zacząłem wstawać, ale Onew pociągnął mnie do dołu, sugerując, że powinienem jednak pójść spać. Wygodnie położyłem się na nim i po dłuższej chwili zasnąłem zamknięty w ramionach Onew.
~
-Dzień dobry- uśmiechnąłem się widząc przed sobą twarz lidera. Przekręciłem się do niego plecami i głośno ziewnąłem przeciągając się niczym rasosy kot.
– Kto wszedł wtedy?- zapytałem mocniej tuląc się do swojej poduszki, która swoją drogą nie mogła się równać z ciałem Onew, które idealnie nadawało się do tej roli.
–Minho, ale zaraz wyszedł- od razu gdy usłyszałem imię bruneta otworzyłem szeroko oczy i usiadłem na łóżku czując się gorzej niż kilka sekund wcześniej.
 –Ile dokładnie spałem?- zapytałem schodząc z łóżka, żeby móc zmienić przepoconą i mokrą od łez bluzkę.
–Hmm, dwie godziny i coś- odparł lider drapiąc się niezgrabnie po głowie.
–Dzięki, że tu byłeś...kiedy no wiesz- powiedziałem przytulając go w ramach podziękowania. Chłopak wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
-Nie ma za co, przecież jesteśmy przyjaciółmi- powiedział klepiąc mnie delikatnie po plecach. Ostatni raz przytuliłem go czule i wyszedłem ze swojej sypialni, zaglądając do pokoju Minho. Westchnąłem ciężko widzą że go tam nie ma, więc zbiegłem po schodach idąć do kuchni. Gdy przekroczyłem próg pokoju, zobaczyłem, jak Jjong i Key się przytulają. Uśmiechnąłem się mimowolnie, choć gdy dotarło do nich, że nie są sami odskoczyli od siebie.
–Spokojnie, to tylko ja- zaśmiałem się podchodząc do lodówki i wyciągnąłem mleko bananowe.  Rozejrzałem się po pokoju, szukając wzrokiem Choi, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Popatrzyłem na Jjonga, który właśnie błagał na kolanach Key, by poszli na spacer, ale ten jedynie wzruszył ramionami.
-Wyszedł jakiś zły dwie godziny temu..- Kibum wymamrotał, próbując podnieść Jjonga, który zaparł się nie mając najwidoczniej zamiaru podnosić się w najbliższej przyszłości. Usiadłem na sofie patrząc na tą całą szopkę i zacząłem śmiać się z nich. Pasowali do siebie. Chciałem żeby było tak między mną, a Minho. Naprawdę tego pragnąłem. Chciałem żebyśmy byli tak jak Jonghyun i Kibum… zakochani w sobie po uszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz