Niepewnie
otworzyłem oczy, powoli przyzwyczajając się do licznych promieni słońca
wpadających do pokoju przez niezasłonięte żaluzją okno. Nie minęła chwila kiedy
drzwi od pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł starszy brat. Stanąwszy
w drzwiach zasłonił swoim ciałem rażące mnie promienie słońca. Uśmiechnąłem się
delikatnie do niego w podzięce.
-Dobrze,
że nie śpisz… Musimy jechać do miasta, po części do samochodu.- niski głos chłopka
sprawił że znów zachciało mi się spać. Naciągnąłem kołdrę na twarz, dając tym
znak starszemu żeby dał mi jeszcze pospać. –Nie ma tak- zaśmiał się i zanim się
zorientowałem leżałem na łóżku w samych bokserkach bez kołdry. Spojrzałem na
niego wrogo, gdy ten śmiał się w najlepsze. – No chodź, sam nie dam rady…-
rozczochrał mi włosy, co było próbą przekupstwa, dobrze wiedział że drapanie
mnie, czochranie włosów itp. Działa na mnie hipnotyzująco i mogę w takim stanie
‘błogostanu’ zrobić wszystko. Spojrzałem na niego z dołu i pokiwałem leniwie
głową, przecierając dłońmi zaspane jeszcze oczy. – Za 10 minut na dole…- rzucił
i po chwili już go nie było. Westchnąłem wstając z łóżka.
-Ani
chwili spokoju.- burknąłem rzucając bluzką w drzwi, gdzie przed chwilą stał
czarnowłosy chłopak. Poczłapałem do szafy i założyłem koszulkę na ramiączka i
krótkie spodenki. Zszedłem, albo raczej spełzłem po schodach i po dłuższej
chwili siedziałem przy stole grzebiąc łyżką w płatkach kukurydzianych. –Ostatni
dzień wakacji, a ja muszę jeździć po mieście i szukać części od samochodu-
westchnąłem, wbijając znudzony wzrok w brata, który ścierał szmatką blat szafek
kuchennych.
-I
tak byś cały dzień przesiedział w domu i czytał książki, a tak to się na coś
przydasz i mi pomożesz- chciałem mu już dogadać, ale niestety to co powiedział
było prawdą. Całe wakacje przesiedziałem w domu. Czasami wychodziłem na plac
zabaw i bawiłem się z dziećmi sąsiadów, a gdy wracałem mówiłem mamie, że byłem
ze znajomymi… po prostu nie chciałem żeby się martwiła. Wzruszyłem jedynie
ramionami wracając wzrokiem to swojego rozmiękłego posiłku.
-Cześć
misiu- słodki głos mamy, spowodował, że na mojej twarzy natychmiastowo zagościł
uśmiech. Kobieta nachyliła się i dała mi buziaka w policzek. Zarzuciłem ramiona
na jej szyję i przyciągnąłem ją do siebie.
-Cześć
mamuś- oddałem jej głośnego i mlecznego buziaka w policzek. Usłyszałem cichy
chichot brata. To, że miałem
siedemnaście lat nie oznacza, że nie mogę przytulać się do mamy i nazywać ją
‘mamuś’. Spojrzałem na niego wrogo, a potem znów na mamę z uśmiechem. –Jak było
w pracy?- mam była lekarzem, więc najczęściej pracowała w nocy, na drugiej
zmianie i wracała rano. W dzień była w domu, co mi nie za bardzo
odpowiadało. Miała mnie wtedy na oku i
widziała, że niegdzie nie wychodzę
-Ahh,
dziękuję kochanie, że pytasz. Ciężko jak zawsze… Ci ludzie w ogóle nie uważają,
co chwila kogoś przywozili.- pokiwała przecząco głową i poszła na górę się
przebrać. Brudny talerz po śniadaniu odłożyłem do zlewu.
-A
pozmywać to nie łaska? Nie będę całe życie po tobie sprzątał. Za rok idę na
studia, więc przyzwyczajaj się do takich rzeczy jak ‘zmywanie po sobie’-
spojrzałem na niego i po chwili zupełnie nic nie widziałem, przez ścierkę,
którą chłopak na mnie zarzucił.
-Zmyję
jak wrócimy…- westchnąłem zdejmując z głowy brudną ścierkę. Wiedziałem że ze
strony chłopaka będą jeszcze pretensje, co do mojej nieodpowiedzialności i
dziecinności, dlatego poszedłem szybko do przedpokoju i założyłem swoje
ulubione czarne buty do kostek. Chwilę jeszcze stałem pod drzwiami zanim dołączył
do mnie brat.
-To
był ostatni raz kiedy za ciebie zmyłem młody…- westchnął, a ja posłałem mu
wdzięczne spojrzenie i ucałowałem szybko jego policzek. Wiedziałem że nie znosi
kiedy tak robiłem, dlatego szykowałem się na uderzenie, ale nic takiego nie nastąpiło.
Wręcz przeciwnie, rozczochrał mi włosy, na skutek czego cicho zamruczałem. –Nie
mam pojęcia po kim to masz- zaśmiał się delikatnie ciągnąć mnie za noc.
Wyrwałem mu się i wystawiłem pięści w gotowości do walki. –Ooo, naprawdę tak
tego chcesz ?- zapytał ironicznie i zanim się zorientował znalazłem się na
trawi przygnieciony jego wielkim cielskiem. Zacząłem piszczek ze śmiechu, ale
gdy nad moim nosem znalazła się jego pacha wrzasnąłem z przerażaniem, ale nadal
nie mogłem przestać się śmiać.
-Ooo
fulu, mógłbyś czasem się umyć… to nie pali..- zachichotałem próbując schować
twarz gdziekolwiek byle żeby nie wdychać tych toksycznych oparów. Do uszy dobiegł mnie głośny śmiech
czarnowłosego chłopaka.
-Ja
wiem, ze ty kochasz moje zapachy- powiedział jeszcze bardziej przyciskając
swoją pachę do mojego nosa. Zakaszlałem gdy moje płuca całe wypełniły się tym
odorem. Usłyszałem śmiech mamy.
-Chłopcy,
jeźdźcie już po te części i nie wąchajcie się już- radosny głos mamy, zwrócił
uwagę brata, przez co lekko uluźnił uścisk. Skorzystałem w okazji i wyrwałem mu
się. Łapczywie zacząłem wdychać świeże powietrze.
-Myślałem
że umrę- wydyszałem poprawiając sobie włosy. Pomachałem mamie i wsiadłem do
samochodu. Spojrzałem na chłopaka który odpalał silnik. –Cienias z siebie
Cheon- zaśmiałem się zapinając pasy. Nie musiałem długo czekać aż oberwę po
czubku głowy otwartą dłonią.
-Kto
tu jest cieniasem, cieniasie- spojrzałem na niego z uśmiechem i oparłem głowę o
siedzenie. Jak to dobrze, że go mam. Westchnąłem i włączyłem naszą ulubioną
audycje radiową. Za chwilę dom znikł za zakrętem, a mu zbliżaliśmy się do
sklepu samochodowego, który mój brat zwie ‘rajem’
~~
-Jezuu
długo jeszcze- jęknąłem ze zniecierpliwieniem patrząc jak starszy z fascynacją
przegląda włochate pokrowce na kierownice. Zero reakcji ze strony brata
wprawiło mnie w jeszcze większe zniecierpliwienie i zdenerwowanie. Ile można
siedzieć w takim sklepie?, takim z ubraniami to rozumiem, ale żeby dwie godziny
wybierać części do samochodu. Matko, mój brat to psycholl~. Wywróciłem oczami,
widząc jego wielce uradowaną minę, gdy ze sterty pokrowców wyciągnął taki z
płomieniami. Odwróciłem się na piecie i
postanowiłem rozejrzeć się po całym sklepie jeszcze raz. W ciągu tych dwóch
godzin, okrążyłem każde stoisko ponad tysiąc razy, poznałem ten sklep na
pamięć. Wszedłem w jedną z alejek, na końcu której znajdowały się drzwi.- Hmm.. wcześniej ich tu
nie było- wyszeptałem sam do siebie rozglądając się, by upewnić się czy nikt
mnie nie widzi. Niepewnie otworzyłem duże, drewniane wrota i szybko wszedłem.
Pomieszczenie, w którym teraz się znajdowałem
było niemalże ogromne, jak sala gimnastyczne, jeśli nie większa. Szklany
dach, powodował, że cały pokój był bardzo dobrze oświetlony. Całe pomieszczenie podzielone było na sektory,
przedzielone wysokimi półkami, na których stały zafoliowane opony, kierownice i
te inne przedmioty do samochodu. Powoli udałem się do najgrubszego przedziały z
dodatkami. Z zaciekaniem dotykałem świecących diod, włochatych laleczek, czy
zapachowych drzewek, na których teraz skupiałem swoją uwagę. Usiadłem na
plastikowych krzesełku i chwyciłem za jedno brązowe drzewko. Przyłożyłem
przedmiot do nosa i wziąłem głęboki wdech. Czekolada… gorąca czekolada. Nigdy
nie piłem czekolady, byłem uczulony na jakiś składnik, który w niej był, ale
zawsze gdy Cheondung ją pił, przelewał mi trochę do innej szklanki, żeby mógł
ją wąchać. Brzmi trochę głupio, ale to dawało mi wrażenie jakbym ją pił.
Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie wąchania czekolady
-To
pomieszczenie jest przeznaczone jedynie dla personelu- szybko się podniosłem z
krzesełka, upuszczając przy tym zapachowego dęba.
-J..ja
przepraszam. Byłem ciekawy co tu jest…- kilka kroków ode mnie stał wysoki
chłopak w firmowej kurtce. Najwyraźniej tu pracował. Nie był wiele ode mnie
starszy, bo kojarzyłem go ze szkoły, może dwa, trzy lata. Przystojne,
wysportowane ciacho za którym uganiały się wszystkie dziewczyny w szkole. Rok
temu miałem obok niego prawie każdą lekcję, przez co w ogólnie nie mogłem się
ruszyć, przez dziewczyny z mojej klasy, które oczywiście musiały uczestniczyć w
procesie trawienia przez bruneta kanapki. Było mi wtedy go trochę szkoda, ale
chyba nie miał na co narzekać. Też chciałbym żeby dziewczyny za mną latały… –Już
wychodzę…- wymamrotałem i ze spuszczoną głową ruszyłem w stronę drzwi.
-Czekaj,
coś upuściłeś- chłopak wziął do ręki drzewo i podszedłem do mnie
-To
nie moje… Tylko wąchałem- powiedziałem pokazują palcem na miejsce z którego
wziąłem zapachowy wisiorek. Zacisnąłem
głupkowato oczy, gdy dotarło do mnie, że właśnie powiedziałem „tylko wąchałem”
. Mimo tego co powiedziałem, chłopak wyciągnął rękę i schował drzewko do
kieszeni moich spodni.
-Też
lubię czekoladę. Zachowaj to dla siebie…- pokazał głową na moją kieszeń. –Mogą
mnie za to wylać, więc ciii- zaśmiałem się i zanim zdążyłem cokolwiek
powiedzieć, pomachał mi dłonią i znikł pomiędzy regałami. Wzruszyłem ramionami
i wyszedłem z pomieszczenia.
-Boże
Tae, gdzieś ty się szlajał, prawie zawału dostałem- Cheon objął mnie ramionami
sprawdzając czy jestem cały. –Głupek z ciebie młody. – szturchnął mnie łokciem.
-Hej
Thunder zapomniałeś pokrowca- jakiś facet pomachał torebką w naszym kierunku.
Nie lubiłem gdy ktoś nazywał go Thunder, miał na imię CheonDung i tak powinni na
niego mówić. Wywróciłem oczami widząc z jakim szczęściem starszy biegnie
odebrać swoją własność. Nie czekając na
niego wyszedłem z budynku i oparłem się o ścianę oczekując brata. Gdy wyszedł
pierwsze co usłyszałem to ekscytacje nowo zakupionym futerałem. Jednak wybrał
miękki w dotyku, czarny pokrowiec, nie wiedziałem że stać go na tak dobry
wybór. Kiwnąłem głową by potwierdzić fakt że jego zakupiony przedmiot zalicza
się do tych udanych.
-A
Ty?. Kupiłeś coś sobie?
-Ja?
- pokazałem palcem na siebie. –Nie, nic nie kupiłem- powiedziałem kręcąc
przecząco głową. Schowałem dłonie do kieszeni spodni. Mocniej ścisnąłem
zapachowe drzewo z delikatnie namalowanym uśmiechem na twarzy. Wsiadłem do
samochodu i zapiąłem się pasem. O nie! Zapomniałem mu podziękować. Westchnąłem
i walnąłem głową o tapicerkę. Usłyszałem cichy śmiech kierującego chłopaka, ale
nie zareagowałem. Trudno podziękuję mu w szkole…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz