poniedziałek, 31 grudnia 2012

Chocolate Love~ Part 4


Ohayoo xD Długo męczyłam się w tym rozdziałem i przepraszam, ze nie jest on dłuższy, ale ostatnio ciężko u mnie z pisaniem TT.TT Mimo wszystko mam nadzieję, ze spodoba się wam. Bardzo bym chciała, żebyście w komentarzach napisali, czy chcielibyście, żebym kontynuowała tego bloga i to opowiadanie  ^^



-No ruszaj się, nie chce go spotkać- nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy zostałem pociągnięty w stronę swojej szafki.
-Kibum naprawdę nie rozumiem cię. Minęły już trzy tygodnie odkąd nosisz w plecaku tą jego bluzkę, wypraną zresztą… Dlaczego mu jej po prostu nie oddasz ?- zapytałem cicho idąc w równi z nim.
-Mówiłem ci. On musi sam się o nią upomnieć. Wtedy ja udam zaskoczonego i takiego który się nim ani trochę nie interesuje. On w tym momencie zacznie się interesować mną- powiedział dumnie jakby właśnie odkrył  nowy ląd. Pokiwałem jedynie głową, po czym wyprzedziłem go i w mgnieniu oka znalazłem się przy swojej szafce.  –A tak w ogóle ten twój złodziej ma dziś urodziny wiesz?- blondyn oparł się o szafkę obok i spojrzał na mnie poruszając znacząco brwiami. Nienawidziłem gdy tak go nazywał. Był idealny. Nie zamieniłem z Minho ani słowa od chwili gdy widziałem do w sklepie samochodowym. Od tego czasu dotarło do mnie, że on nie jest taki jak reszta chłopaków ze szkoły. On jest zupełnie inny. Jest wysportowany, ładnie pachnie, ma takie wielkie, ciemne oczy i wygląda jak wielka, rozkoszna żaba i…– Słyszysz mnie ?!- na ramieniu poczułem lekkie ukucie. Syknąłem cicho i walnąłem Kima lekko w brzuch.
-Tak słyszałem…- warknąłem zamykając z hukiem szafkę. Westchnąłem cicho i po chwili namysłu ruszyłem w stronę sklepiku szkolnego.
-Ei a ty dokąd ?!- Zdecydowałem się nie odpowiedzieć ani słowem na to głupie pytanie. To chyba oczywiste po co idę do sklepiku w taki dzień. –Ei nie mieliśmy iść teraz do mnie?- chłopak wyglądał na wielce zaskoczonego, więc postanowiłem mu przedstawić swój plan.
-Słodkieee- pisnąłem z zachwytem blondyn, gdy tylko skończyłem mu opowiadać. Uśmiechnąłem się jedynie i postanowiłem wcielić swój plan w życie.
-Poproszę tego lizaka- powiedziałem uradowany, a po chwili w mojej dłoni leżał pięknie opakowany w folijkę, lizak w kształcie świeczki. Podziękowałem paniom sklepikarkom i poszedłem w stronę szafek. Słyszałem za sobą ciche komentarze Kibuma, że on też tak zrobi i jakie to słodkie. Czasami słowa jakie wypadały z jego ust zdawały się być strasznie dziwne, ale z biegiem czasu przyzwyczaiłem się do tego. Skręciłem w ciemną alejkę i po chwili zatrzymałem się przy ciemno niebieskiej szafce nr 142. Uśmiechnąłem się i stając na palcach umieściłem zakupiony przed chwilą lizak na górze szafki. Z plecaka wyjąłem małą, żółtą karteczkę w kratkę i napisałem na niej skromne życzenia „Wszystkie najlepszego z okazji urodzin. Mam nadzieję że lizak będzie Ci smakować ^-^” Papierek złożyłem na kilka mniejszych części, a na widocznej stronie napisałem imię i nazwisko solenizanta i włożyłem go w małą szparę w drzwiczkach. Uśmiechnąłem się ostatni raz w stronę szafki i odszedłem do czekającego na zewnątrz Kibuma.
-I jak? Załatwiona?- pokiwałem głową z wielkim uśmiechem i ruszyłem wraz z przyjacielem w stronę jego domu. –Kiedy Jjong ma urodziny?
-Ósmego kwietnia… poczekasz jeszcze trochę, żeby dać mu prezent- zaśmiałem się cicho i podniosłem dumnie głową. Kiedy pytał mnie o Jjonga, czułem się wyjątkowy mogąc powiedzieć mu coś czego nie wiedział. Z naszej dwójki to Kibum był ten mądrzejszy. 
-Jeszcze niecałe pięć miesięcy. Zleci jak z byka strzelił- powiedział z uśmiechem. Już miałem mu powiedzieć, że powinien powiedzieć ‘z bicza’, ale powstrzymałem się widząc jego wzrok. Spuściłem wzrok, wbijając go w kamyczki, które kopałem co raz. W myślach wyobrażałem sobie, jak Minho otwiera szafkę z której wylatuje karteczka i… Zatrzymałem się i spojrzałem z przerażaniem na Key. Przecież nie napisałem gdzie jest lizak. Pomyśli, ze to taki głupi kawał. Nie myśląc dłużej zawróciłem się i biegiem wleciałem do szkoły. Na korytarzu było pełno ludzi, musiała być już przerwa. Oddychając ciężko błagałem w myślach, żeby jeszcze nie był przy szafce. Zatrzymałem się, żeby złapać oddech, a w tym momencie obok mnie przeszedł on, pozostawiając za sobą zapach ostrych, męskich perfum, które uwielbiałem i wcale nie dlatego, że należały one do niego. Otrząsnąłem się z lekkiego transu i powoli zszedłem za nim do piwnic, gdzie były szafki. Zaszyłem się pomiędzy szafkami, skąd miałem idealny widok na to co dzieję się w miejscu gdzie on przechowuje rzeczy.  Zachowując ciszę ukucnąłem za jedną z szafek i wychyliłem jedynie czubek głowy i oczy. Wysoki brunet postawił plecak, przy szafce i w mocnym zamachem otworzył ją. Pod jego nogami wylądowała mała karteczka, która po chwili była w dłoniach chłopaka. Uśmiechnął się. Serce mi lekko przyśpieszyło, czując jakby ten uśmiech był dla mnie. I był. Miłe ciepło wypełniło mój brzuch, nadając tej chwili jeszcze większe znaczenie. Oczy chłopaka od razu powędrowały w miejsce gdzie leżał drobny prezent urodzinowy. Uśmiechnąłem się, a moja twarz przybrała różany kolor, gdy zobaczyłem z jakim szczęściem w oczach bierze lizaka do rąk, jak delikatnie i z jaką ostrożnością go rozpakowuje i nareszcie w jakim uśmiechem go smakuje. Nadal obserwując jak delektuje się prezentem, bezszelestnie podniosłem się i z wielkim ciepłem na sercu opuściłem szkołę. Czułem się jakbym właśnie wyszedł z sauny, jakby wyszedł stamtąd mój i brzuch i serce.
-Czyś ty oszalał !. Mógłbyś mi łaskawie chociaż powiedzieć gdzie idziesz, a nie zostawiasz jak tego psa na środku ulicy!- na zewnątrz zostałem przywitany wrzaskiem, rozwścieczonego Kima. Nawet gdy dostałem pięścią w ramie, uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Byłem zbyt szczęśliwy, by przejmować się siniakami. –Taeminn !. Gdzieś ty był do jasnej cholery- kolejne, mocniejsze uderzenie, wyrwało mnie z radości
-Jezu Key uspokój się nooo…- jęknąłem masując obolałem ramię. –Byłem zobaczyć, czy na pewno znajdzie lizaka- powiedziałem idąc za chłopakiem. Po chwili usłyszałem ciche prychnięcie, zatrzymałem się i spojrzałem na chłopaka. –Jak chcesz prychać, to prychaj na siebie- powiedziałem marszcząc śmiesznie nos. Chłopak westchnął cicho i pokierował mnie w stronę swojego domu.

~

Z hukiem wleciałem do domu, rzucając w kąt wszystkie swoje rzeczy.
-Gdzie tyle byłeś?- zza ściany wyjrzał brunet, dokładnie lustrujący mnie wzrokiem. Westchnąłem ciężko przewracając oczami
-Gdzieś- burknąłem chłodno i wszedłem do kuchni ignorując wzrok chłopaka, który dosłownie próbował mnie zamrozić – To moja sprawa gdzie b…- urwałem, bo gdy spojrzałem w stronę chłopaka, głośno przełykając ślinę -…byłem…-  dokończyłem czując się lekko zmieszany. Na sofie nie wiem skąd i jak siedział Minho.  Ale to że tu siedział nie było czymś co zaskoczyło mnie najbardziej. Siedział w moim salonie , w NASZEJ ‘klubowej’ koszulce z dzieciństwa. –Hej…- powiedziałem po chwili, na co chłopak pomachał mi z wielkim uśmiechem.
-Minnie pamiętasz Minho?-  A skąd niby miałbym go pamiętać… Na ogół nie rozumiem CheonDunga, ale w tym momencie zwątpiłem, że kiedykolwiek uda mi się zrozumieć jego tok myślenia.
-A mam pamiętać?- zapytałem niepewnie po chwili sięgając z lodówki mleko bananowe, nie spuszczając wzroku z barta i naszego gościa.
-No masz! Przecież bawiłeś się kiedyś tylko z nim…- patrzyłam na chłopaka jak na jakiegoś kosmitę. Przecież nigdy nie widziałem na oczy Mino, pierwszy raz widziałem go w sklepie samochodowym. –Ehh, spójrz- dodał po chwili, widząc, że najwyraźniej nie przypominam nic sobie i podał mi małe zdjęcie. –Już sobie przypominasz?- spojrzałem na zdjęcie i uśmiechnąłem się lekko. Mały chłopiec siedział na kolanach drugiego. Obaj śmiali się i przebrani byli za piratów. Spojrzałem na Minho i znowu zobaczyłem go jako pirata. Walnąłem się ręką w czoło. Jak mogłem zapomnieć o swoim przyjacielu.
-Ale się zmieniłeś…- wymamrotałem patrząc niedowierzająco na Choi. Ten uśmiechnął się i wziął ode mnie zdjęcie, po czym schował je do portfela. Po co mu nasze wspólne zdjęcie w portfelu ?! Chciałem już o to zapytać, ale ktoś mi niestety przeszkodził.
-Dlaczego dopiero teraz nas odwiedziłeś…- walnął ni stąd, ni z owąd Cheon. Trzepnąłem go karcąco po głowie.
-Ty lepiej idź po picie dla niego, a nie…. idiota- prychnąłem cicho zwalając go w fotela.
-Nie jesteś moim bratem…- urażony ton chłopaka sprawił uśmiech na mojej twarzy i dużą satysfakcję. Po chwili przede mną stał kartonik z mlekiem bananowym a przed Minho sok pomarańczowy.
-Nadal nałóg?- uśmiechnąłem się szeroko słysząc głos bruneta. Kiwnąłem twierdząco głową pijąc powoli ‘mój raj. 
Przesiedzieliśmy w salonie dobre cztery godziny rozmawiając, śmiejąc się, dowcipkują na tematy z dzieciństwa. Siedziałem co chwila zerkając na prawie zawsze śmiejącego się Choi..po prostu nie mogłem się na niego napatrzeć, na ten jego uśmiecha, drugą rzeczą było to, że nie potrafiłem uwierzyć, że siedzi naprzeciwko mnie, pije moją wodę i byliśmy i chyba można powiedzieć jesteśmy przyjaciółmi.  
-Ja się już zbieram. Do jutra Tae- obdarował mnie jednym z tysiąca swoich uśmiechów które u niego uwielbiałem.  Odwzajemniłem gest i gdy tylko zamknął drzwi zacząłem śmiać się jak głupi. Poleciałem do pokoju i z ukrycia, obserwowałem jak odchodzi ulicą w stronę swojego domu. Uśmiechał się… mimo, ze szedł tyłem, dobrze wiedziałem że się uśmiecha. Opadłem na łóżko i westchnąłem cicho na myśl, że od dziś, moje grono znajomych znów się powiększyło… ale o nikogo innego niż o samego CHOI  MINHO.  Z rozmyśleń na temat tego czy może jutro uda mi się porozmawiać z chłopakiem wyrwało mnie pukanie do drzwi. Uniosłem się na łokciach wbijając wzrok w wyglądającą zza drzwi głowę brata.
-Masz to jest to zwolnienie na jutro i wyśpij się dobrze…
-Jak to zwolnienie na jutro ?!- w mgnieniu oka znalazłem się przed chłopakiem łapiąc go za koszulkę i mrożąc go wzrokiem.
- No jutro jedziemy na wieś...do babci, więc napisałem ci zwolnienie- wyswobodził się z mojego uścisku i po chwili zniknął z mojego pokoju, pozostawiając na biurku świstek papieru. Jęknąłem głośno… jutro miałem pogadać z Minho, a nie siedzieć na wsi… Z głośnym westchnięciem rzuciłem się na łóżko. Założyłem słuchawki i zastanawiałem się co się będzie działo jutro w szkole beze mnie. Byłem strasznie ciekaw jak Key będzie się zachowywał w towarzystwie Jjonga, gdy mnie z nim nie ma. Odkąd Jjong był u nas, przerwy często spędzaliśmy razem, lunch też jadaliśmy przy jednym stoliku. Jakby się bardziej temu wszystkiemu przypatrzeć Kim Kibum wywrócił moje życie towarzyskie do góry nogami.   

niedziela, 30 grudnia 2012

Bilety


Opowiadanie z dedykacją dla najukochańczego męża na świecie. Kocham Cię <3
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, które mogą się pojawić, miłego czytania i przede wszystkim... Szczęśliwego Nowego Roku !!!! ^_^





-Minhoooo! Minho zobacz co mam!- głośny pisk rozniósł się po szkolnym korytarzu, przez który przepychał się nie za wysoki chłopak. Próbował dostać się do bruneta, który stojąc wraz ze znajomymi opierał się o ścianę przy szafkach. Po chwili roztrzepany rudzielec stał przed chłopakiem i dysząc ciężko, patrzył z nienawiścią w tłum.
-Jeszcze troszkę i cię staranują młody- starszy zaśmiał się, do reszty psując chłopakowi fryzurę, na co ten warknął cicho.
-Nie nazywaj mnie tak…- prychnął cicho uderzając chłopaka delikatnie w tors. Przecież nigdy nie uderzył by go mocno… nie jego. Bałby się zranić to idealne ciało, bo za takie uważał ciało Minho… ale co z tego. Brunet widział i zawsze będzie postrzegać Taemina jako ‘młodego’.
-No to co miałem zobaczyć?- odchrząknął chłopak, żegnając się jednoczenie z kolegami, którzy po chwili opuścili dwójkę przyjaciół. Niższy zza pleców wyciągnął dwa bilety. Na widok świstków papieru oczy Choi zaświeciły się od razu i po chwili to w jego dłoniach były przepustki na mecz.
-Skąd je wytrzasnąłeś ?! Wszystkie są wyprzedane od dwóch tygodni!- brunet odrzucił od siebie plecak zwisający z ramienia i w ramach podziękowania przytulił do siebie kolegę, powodując rumieńce i miłe ciepło w brzuchu, które pojawiało się zawsze gdy Minho był blisko.
-Kuzyn miał, ale chory jest więc mi oddał – powiedział cicho, co oczywiście było kłamstwem.  Zdobycie biletów wcale nie było takie łatwe. Kilka tygodni temu Taemin dostał informacje od Kibuma, że Siwon ma dwa bilety, a nie zamierza iść na mecz. Bez chwili zastanowienia poprosił o nie chłopaka, lecz kto normalny odda dwa bilety na mecz za darmo ?! Zadaniem Taemina było spowodowanie, że Jonghyun umówi się z siostrą Siwona- Jessicą. Jednak były trzy przeszkody. Pierwszą z nich było to że Jonghyun nigdy nie umówi się z dziewczyną, bo woli facetów. Drugim był Kibum, chłopak Jjonga, który nie pozwoli żadnej dziewczynie spojrzeć na Dina. Trzecim, ostatnim powodem było to że siostry Siwona nikt nie lubił, a Kim w szczególności. Taemin jednak zrobi wszystko żeby zdobyć te bilety, w końcu mają być dla Minho!
~
-Nie ma mowy! Oszalałeś! Nie, nie zgadzam się!
-Ale Kibum błagam no. Znaj litość! - niewiele brakowało by Lee leżał przed blondynem i błagał go o zgodę.
-O co chodzi?- przybycie Jjonga było powodem dla którego Tae odkleił się od stóp Key.
-Umów się z Jessicą, błagam. Proszę…- teraz stopy starszego Kima były okupowane przez rudzielca.
-Oszalałeś! Tae nie ma takiej opcji! Po co Ci to w ogóle... I wstawaj ludzie się na nas patrzą- brunet syknął i w mgnieniu oka podniósł młodszego z ziemi.
-No bo… Siwon ma bilety na mecz, które są już wykupione, a Minho strasznie chciał iść na ten mecz… jestem dobrym przyjacielem, to chciałbym załatwić je dla niego. Siwon da mi bilety, jeśli umówisz się z jego siostrą… zrobię wszystko, żeby zdobyć te bilety. Proszę umów się z nią….
-Wszystko?- szatański uśmiech wdarł się na twarz Jonghyuna co wcale nie wróżyło nic dobrego
~
-No postarałeś się młody- brunet zaśmiał się, po czym poklepał chłopaka po ramieniu. – Bummie skarbie, kolacjaaa!- po chwili w drzwiach pojawił się zadowolony blondyn. Śmiejąc się cicho podszedł do Lee i uśmiechnął się przepraszająco. Odchrząknął i usiadł naprzeciwko Jjonga, przy stole nakrytym białym obrusem.
-Zupa krem brokułowa- wymamrotał rudzielec w garniturze, podając parce zakochanych danie na dość drogich salaterkach jego mamy.  Po chwili wrócił się do jednego z pomieszczeń i przyszedł z winem, które wziął z domu... jeden ze starszych roczników… przez głowę przeleciała chłopakowi scena, w której własny ojciec go zabija. Jednak to dla Minho! Ostrożnie rozlał alkohol do kieliszków i oddalił się by nie przeszkadzać przyjaciołom w posiłku. Opadł na krzesło i zatracił się w marzeniach.
-E ty kelner…a drugie?- z rozmyśleń wyrwała chłopaka zgnieciona w kulkę serwetka, która trafiła go pomiędzy oczy. Z głośnym westchnięciem wstał z krzesełka i po chwili przed chłopcami postawił talerze z idealnie przyrządzonymi krewetkami.
-To umówisz się z nią?- Lee spojrzał niepewnie na chłopaka, pomagając mu założyć płaszcz. Pomógł również Kibumowi, jak na dobrego sługę przystało.
-Hmmm… no dobrze, ale robie to tylko dlatego, że wiem jak Ci zależy na tym całym Choi. Jak za miesiąc nie będziecie razem to cię zabije- pokrzepiający śmiech chłopaka, spowodował delikatne rumieńce na twarzy młodszego. 
-Dziękuję hyung, jesteś niesamowity-  Lee rzucił się na szyję dinozaura lecz w mgnieniu oka został odsunięty przez Kibuma, który warknął groźnie –No tak… przepraszam Key- uśmiechnął się przelotnie i szybko zwiał z pola rażenia.
~
-Ale jak to nie chcesz się umówić z Jjongiem?! - rudzielec siedział na stołówce patrząc ze smutkiem na dziewczynę
-No tak to… wolę Key…
-Że co? Nie mogłabyś zrobić wyjątku i umówić się z Jjongiem. Twój brat dałby mi te bilety i po krzyku.
-Nie… chce się umówić z Kibumem i ty masz mi to załatwić rozumiesz ?- burknęła i zniknęła chłopakowi z oczu. Z głośnym westchnięciem wstał i poszedł do przyjaciela żeby usłyszeć coś, czego był pewien w stu procentach.
-Czyś Ty już kompletnie rozum stracił! Oszalałeś?
-Oj Kibum… jeden wieczór...- rudzielec wywrócił oczami zakładając dłonie na pierś. – Zrobię wszystko…- wymamrotał cicho wiedząc, że to co właśnie powiedział, nie zapowiada nic dobrego… i tym bardziej taniego. Ale czego nie robi się dla przyjaciela?
~
-MINNIEE! Mówiłem jeden bilet, nie dwa! Na co mi on w SPA?- zaprotestował Key wprost do ucha młodszego trzymając w pięści kołnierz swojego chłopaka, który powoli tracił oddech.
-Kochanie…czy mógłbyś mnie postawić….- wydyszał lewitujący w tym momencie brunet, który po chwili leżał na podłodze łapczywie oddychając. Ani rudzielec, ani blondyn nie zainteresowali się ledwo żyjącym Kimem. Młodszy westchnął słabo patrząc proszącym wzrokiem na blondyna. To naprawdę wiele dla niego znaczyło. Spowodowanie uśmiechu na twarzy Choi, było dla niego niczym order. Najpiękniejszy order jaki mógłby dostać.
-Nie musisz go brać… możesz iść sam. – powiedział słabo chłopak drapiąc się po karku, próbując znaleźć rozwiązanie.
-A… no też racja…- wymamrotał Key uśmiechając się delikatnie. – W takim razie idę, a gdy wrócę to pójdę na tą randkę- westchnął z uśmiechem chłopak przytulając się do młodszego kolegę.
-Jaka znowu randka?- dopiero teraz  Jjong dał po sobie jakikolwiek znak życia. Spojrzał na swojego chłopaka, a później na rudzielca oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
-Oj tam randka… ważne że idę do SPA skarbie- zaśmiał się Kibum i po chwili już go nie było. Taemin wzruszył ramionami, posyłając łagodny uśmiech Jjongowi po czym również zniknął. 
~
Nareszcie! Kibum i Jessica siedzą przy stole jedząc kolację. Oczywiście na końcu sali siedzi Jonghyun, ponieważ musi sprawdzić czy do niczego nie doszło, a w razie czego obronić swoją ‘księżniczkę’ Taemin siedział na dworze patrząc na całą czwórkę śmiejąc się pod nosem. Nikt nie wie ile oddałby żeby to on mógł siedzieć tak z Minho…. Następnego dnie odebrał swoje wymarzone bilety od Siwona i z uśmiechem jak również satysfakcją poszedł do domu planując każdą sekundę jaką spędzi ze swoim przyjacielem.
~~

-To co idziemy?- zapytał z uśmiechem patrząc na bruneta, który pożerał wzrokiem bilety.
-Jasne! Przyjadę po ciebie o siódmej. Narka- rzucił i zanim ktokolwiek się zorientował ten zniknął w tłumie uczniów. Serce rudzielca zabiło szybciej, gdy uświadomił sobie, że zabrzmiało to jak umówienie się na randkę… A na to chłopak czekał już od kilku lat.
Otrząsnął się dopiero kiedy zegarek wybił za pięć siódma. Z paniką w oczach zaczął biegać po pokoju i przerzucać ubrania w poszukiwaniu tego w czym będzie wyglądać idealnie. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, miał na sobie jedynie spodnie. Zarzucił byle jaką bluzkę i zleciał na dół by otworzyć Minho.
-Co Ty jeszcze nie gotowy? - zaśmiał się i wszedł do wnętrza mieszkania mijając chłopaka w drzwiach. Lee zachwiał się lekko, gdy poczuł zapach ostrych, męskich perfum. Rzucił uśmiech starszemu i pokazał na sofę, by ten usiadł i poczekał. W mgnieniu oka znalazł się znów w swoim pokoju. Ubrał na siebie ulubioną koszulkę, zarzucając na ramiona sweter, na wypadek gdyby zrobiło się chłodniej.
-No nareszcie- burknął starszy omijając wzrok młodszego co wydało mu się dziwne. Nawet nie zwrócił uwagi na jego strój oceniając go, jak miał to robić w zwyczaju. Przepuścił go w drzwiach, a później otworzył mu drzwi od samochodu i pomógł wysiąść gdy byli na miejscu. Czyż on nie jest nie jest idealny? Dla Taemina był idealny i nie było momentu, w którym pomyślałby inaczej.
Mecz minął tak jak wyobrażał sobie Lee. Minho ekscytował się każdym zdobytym golem swojej drużyny, a Tae… Tae ekscytował się całym Minho. Mecz skończył się o wiele wcześniej niż chłopak przeczuwał, przez co stres wziął górę. Nie opracował planu na wypadek gdyby mieli wolny czas....
-Może jesteś głodny?- Choi zaskoczył rudzielca pytaniem. Rzadko zdarzało się, że jakakolwiek propozycja padała z jego ust. W tym momencie w 100% poczuł się jak na randce. Pokiwał lekko głową i ruszył do samochodu, gdzie między innymi zostawił swój portfel. –No nie chcesz chyba jechać… Jest ciepło, spacer dobrze nam zrobi, chodź- powiedział starszy posyłając Taeminowi ponaglający uśmiech. "Proszę jedźmy, jedźmy" powtarzał w myślach Lee, lecz widząc spojrzenie jakie posyłał mu jego przyjaciel, nie mógł odmówić.
-Jasne, czemu nie… -wypalił szybko i od razu zaczął żałować tego wszystkiego. Szli w milczeniu. Co pewien czas Minho rzucał jakimś dowcipem, albo zagadywał chłopaka, który jedynie śmiał się i potakiwał, nie chcąc przerywać swojemu towarzyszowi.
-To chyba żart… -jęknął starszy gdy doszli do jednej z wielu restauracji, do których mieli w zwyczaju chodzić. Okazało się że jest dziś zamknięta z powodu remontu. 
–Chodź... wiem gdzie możemy pójść- powiedział rudzielec i ruszył w nieznane dotąd brunetowi miejsce. Mała knajpka na powietrzu. Całkiem miłe miejsce, lecz wszystkie stoliki pod parasolami było zajęte, przez co zmuszeni byli do zajęcia miejsc pod gołym niebem. –Przepraszam… nic lepszego nie przyszło mi do głowy- burknął lekko smutny Lee, faktem że będą jedli hamburgery na niby randce, która powinna być idealna.
-Nie ważne co jesz, tylko z kim prawda?- brunet uśmiechnął się do chłopaka, przez co ten zalał się lekkim rumieńcem. 
-Noo prawda- wymamrotał cicho i wbił wzrok w swoje jedzenie, by tylko uniknąć spojrzenia przyjaciela. Wziął jedna frytkę bawiąc się nią przez dłuższą chwilę.
-Boże nie mogę patrzeć jak ty to jesz- jęknął starszy i wziął w palce frytkę, umoczył w ketchupie po czym włożył Taeminowi do ust uśmiechając się przy tym szeroko. Rudzielec zarumienił się jeszcze bardziej i w trybie natychmiastowym skończył frytki dopijają col, gdy Minho jeszcze jadł swoją porcje. Wzrok Choi strasznie go krępował, ale za żadne skarby świata nie chciałby by chłopak przestał na niego patrzeć. – Wracajmy już lepiej… zaraz będzie padać- Taemin milczał patrząc nadal w swój talerz, nie wiedząc co mógłby powiedzieć. Zachowanie Minho zaskakiwało go z każdą chwilą, choć jak na niego to było bardzo charakterystyczne. :ubił robić rzeczy, których nikt się nie spodziewał. 
Tak jak mówił, w chwili gdy weszli do parku, zaczęło padać. Taemin zaśmiał się cicho wychodząc naprzeciw ulewie. Każdy dobrze wiedział, jak rudzielec kochał deszcz, jednak nikt go nie rozumiał pod tym względem. Po chwili poczuł jak silne ramiona obejmują go w pasie, a obok swojej głowy dostrzegł kruczoczarną grzywkę. Nim się zorientował Minho podniósł go i trzymając mocno zaczął kręcic się z nim dookoła. Młodszy zapomniał w tym momencie jak bardzo szaleje za chłopakiem, który właśnie trzyma go przy sobie i zaczął śmieją się głośno, wraz z Choi. Po chwili chłopak jednak zatrzymał się i postawił Taemina na ziemi nie wypuszczając go jednak ze swoich objęć.- Dlaczego mnie okłamałeś?
-Ja? Ale ja Cię nie okłamałem… nigdy-wymamrotał niepewnie młodszy unikając wzroku Minho
-Powiedziałeś, że kuzyn jest chory i dał Ci bilety… a było zupełnie inaczej- szepnął cicho zmuszając Lee by ten na niego spojrzał. Gdy ich spojrzenia się spotkały brunet uśmiechnął się ciepło i musnął wargami, zaczerwienione policzki młodszego.
-Hyung...ja po prostu...- nie skończył bo nie wiedział jak. Już nic nie wiedział, spojrzenie jakim został właśnie obdarowany zatrzymało wszystko dookoła, wymazało wszystko co znajdowało się w głowie Taemina, oprócz samego Minho. Był tylko on.
-Wiem Minnie... Ja właśnie też… -szepnął z delikatnym uśmiechem na twarzy przybliżając się powoli do swojego przyjaciela. Nie minęła chwila gdy brunet złączył ich wargi w pełnym uczuć pocałunku, o którym rudzielec marzył od wieków i którego mógł doświadczyć w tej chwili. Warto było się tyle nalatać…

piątek, 14 grudnia 2012

Chocolate Love~ Part 3


Przepraszam za jakieś błędy, ale nie miałam czasu uważniej tego przeczytać. Wybaczcie~





Do domu doszliśmy po jakiś dziesięciu minutach.
-Ee. Młody…dlacze…- Cheon od razu urwał gdy tylko w drzwiach zobaczył nieznajomą mu twarz.
-Mmm, to jest Kibuma, mój przyjaciel- powiedziałem tak jakbym był dumny z tego że mogę kogoś określić mianem przyjaciela. I byłem. Pierwszy raz od podstawówki miałem przyjaciela.
-Miło cię poznać przyjacielu Taemina- chłopak zaśmiał się i uścisnął dłon Kima.
-Dziś wpadnie do nas Jonghyun- powiedziałem obojętnie zdejmując buty i rzucając je w kąt pokoju. Cheon z ciężki westchnięcie  podreptał po moje buty i równo ułożył je pod ścianę. Wiedziałem, że choćby pięćdziesiąty raz mówił mi żebym po sobie sprzątał i tak on by to za mnie robił. Uśmiechnąłem się i złapałem Key za rękę wprowadzając go do środka. Domek był skromny. Nie za duży pokój dzienny, z sofą, telewizorem, kredensem oraz małym stoliczkiem pod oknem. Przez szklane drzwi balkonowe wpadały promienie słońca, które idealnie oświetlały pomieszczenie. Bezpośrednio z salonem była połączony kuchnia, która połączona była również z sienią. Chwyciłem dwie szklanki oraz wodę brzoskwiniową i zabrałem chłopaka na górę do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na których wisiał plakat mojego ulubionego zespołu. Na biurku pod oknem położyłem szklanki, przedtem zrzucając z niego książki i papierki po cukierkach. Uśmiechnąłem się z lekkim zawstydzeniem, patrząc na bałagan który nas otaczał.
-U mnie jest gorzej- zaśmiał się chłopak i usiadł na jedynym nie zabrudzonym miejscu na łóżku. Uśmiechnąłem się lekko próbując ogarnąć ten bajzel. W kilka minut udało mi się podprowadzić pokój do stanu ‘dobrego’ wrzucając wszystko do szafy, łącznie z niedojedzonym ciastem cytrynowym. Zmęczony opadłem na czarne, skórzane, bujane krzesło i  spojrzałem na badającego, dokładnie każdy skrawek pokoju. –Miło tu u ciebie- powiedział wstając i odchodząc do szafy naprzeciwko biurka. Do ręki wziął lekko zakurzone, obramowane w srebrnobiałą ramkę zdjęcie. Uśmiechnąłem się tak samo jak Kibum. –Jaki słodki Jongas- pisnął siadając po turecku na podłodze, nie spuszczając wzroku ze zdjęcia.
-Miał wtedy może z dziesięć lat…- zastanowiłem się, a po chwili pokiwałem głową będąc pewny że udzieliłem poprawnej odpowiedzi. Zostałem od razu obdarowany promiennym uśmiechem. –Jak chcesz możesz je wziąć, mam jeszcze jedno- powiedziałem, wiedząc że sprawię tym wielką radość swojemu przyjacielowi i nie myliłem się. Pisnął ze szczęścia przesyłając mi buziaka.
-Minnie! Jjong już jest!- donośny głos Cheon’a rozniósł się po pokoju, a wraz z nim rozniosło się ciche jęknięcie Kima. Westchnąłem i wstając poklepałem chłopaka po plecach. Szybko zerwał się na nogi, chowając do plecaka ramkę ze zdjęciem. Po chwili zeszliśmy na dół.
-O cześć Kibum- roześmiany głos bruneta przywitał nas od razu w progu salonu. Blondyn kiwnął jedynie głową i zwiał do kuchni siadając przy wysepce. Pomachałem chłopakowi i usiadłem jednym półdupkiem na oparciu fotela, naprzeciwko sofy, na której siedzieli chłopacy. Oczywiście gadali o samochodach. Jęknąłem cicho, słysząc jak zachwycają się jakimś nowym modelem auta sportowego. –Oj Minnie, Ty to nigdy się nie zmienisz- pokręciłem głową ze zmrużonymi oczami i wypiąłem język na śmiejących się chłopaków. Nic się nie zmienili. Patrząc na nich teraz, nadal widzę dwójkę dziesięciolatków biegających za piłką. –Ei, a może zagramy mały meczyk, jak za dawnych, dobrych czasów?- radość w oczach Jjonga, zdawała się być wielkości kuli ziemskiej jak nie większa.- Zamiast Dary wejdzie Kibum- powiedział pokazując na chłopaka, który w tym momencie cały zalał się rumieńcem. Zaśmiałem się cicho, zgadzając się kiwnięciem głowy na pomysł naszego gościa.
~
-Kiedy ja nie rozumiem!- Głośny jęk Kibuma doprowadzał nas wszystkich do szału.
-Do jasnej Anielki. Czego nie rozumiesz ?!- w porównaniu ze mną, mój brat nie zaliczał się do osób cierpliwych. Bezwładnie opadłem na trawę, pijąc wodę. Jjong zrobił do samo co ja, śmiejąc się cicho z całej sytuacji: Zdezorientowany i zarumieniony blondynek stojący z założonym i na biodrach rękami, stojący na środku podwórka i stojący przed nim czerwony ze złości czarnowłosy chłopak trzymający w ręku piłkę.
-No wszystkiego no…- chłopak tupnął nogą i z bezsilności opadł na trawę
-To proste. Bierzesz piłkę… kładziesz o tak…. I kopiesz do bramki o tak- staruszek pokazywał wszystko dokładnie i mówił wolno jakby tłumaczył to jakiemuś niedorozwiniętemu dziecko. Kibum prychnął cicho.
-Było tak od razu- powiedział z lekkim uśmiechem, dumny z tego że zrozumiał i wstał z trawnika. Zrobiłem to samo, a za mną uczynił do Jonghyun. Po minucie zaczęliśmy grę, Ja ze starszym Kimem, a Cheon z blondynem. Szło całkiem nieźle dopóki Key nie strzelił samobója.
-KIBUM!.  ILE  RAZY  MAM  MÓWIC , ŻE  NASZA  BRAMKA  TO  TA DRUGA !- parsknąłem śmiechem gdy zdenerwowany kapitan zaczął ganiać blondyna. Spojrzałem na Jjonga, który z trudem powstrzymywał się żeby nie położyć się ze śmiechu.
-Taeminnn- do uchu dobieg mnie głośny pisk przyjaciela, a dopiero potem zobaczyłem jak chłopak biegnie w moją stronę. W porę odskoczyłem w bok, przez co blondyn wpadł na pijącego właśnie sok wiśniowy Jonghyuna. Zaśmiałem się na widok czerwonobiałej koszulki chłopaka. –Um, ja przepraszam, to było n-nie chcący było- nigdy nie widziałem żeby ktoś jąkał się aż tak.
-Nic się nie stało wystarczy, że tego nie wetrze…- brunet przestał mówić i załamał się jedynie. – tego nie wetrzemy- westchnął patrząc na czerwonego z zawstydzenia blondyna, który właśnie tarł mokrą szmatką bluzkę chłopaka, przez co teraz cała biała bluzkę, stała się jasno czerwona.
-O Boże wybacz….- Key pisnął z przerażenia widząc do czego doprowadził. Zasłonił usta dłonią, nie mogąc uwierzyć w to co zrobił. Stałem obok brata, prz7yglądajac się całej sytuacji.
-Emm, nic się nie stało..ja lubię czerwony- zaśmiał się niepewnie Jjong, badając dokładnie wzrokiem białe pozostałości po pierwotnej barwie koszulki. –Ei dasz mi jakąś koszulkę?- zwrócił się do CheonDunga, kątem oka patrząc raz na mnie raz na Kibuma. Starszy skinął głową i zaraz znikł za drzwiami balkonu. Straszy Kim bez skrępowania ściągnął się z siebie koszulkę. Zaśmiałem się widząc jak rumieniec na twarzy mojego przyjaciela pogłębia się momentalnie. Blondyn szybko zabrał mu z rąk koszulkę.
-Wypiorę ją- wyszeptał cicho, spuszczając głowę. Chciałem wybuchnąć śmiechem, ale uznałem że pośmieje się z tego jutro w szkole. Jonghyun zaśmiał się.
-Chciałbym białą, proszę pana- zaśmiał się znikając w ślad za starszym. Przez chwilę stałem patrząc na jeszcze lekko oszołomionego chłopaka, który z delikatnie namalowanym uśmiechem głaskał zniszczoną przez niego koszulkę.
-Obawiam się, że to nie zejdzie- powiedziałem niepewnie po chwili, bojąc się, że mógłbym oberwać, za niszczenie mu nadziei. On jedynie się uśmiechnął przyciskając bluzkę do serca.
-To kupię mu taką samą- wymamrotałem nie odrywając wzroku od  rzeczy. Westchnąłem jedynie, po czym łapiąc go za chudy nadgarstek pociągnąłem go do domu.  Przy wyspie kuchennej siedzieli w takich samych koszulkach chłopacy.
-Minnie pamiętasz te koszulki?- zapytali zgodnie, w tym samym czasie, odwracając się do mnie przodem. Cała koszulka była czarna. Na klatce piersiowej była pierwsza, środkowa i ostatnio litera alfabetu, a z tyłu w linii od jednej do drugiej łopatki nadrukowane było imię jej posiadacza. Zaśmiałem się. Zrobiliśmy te koszulki jak byliśmy mali, ale zrobiliśmy je na tyle duże, żeby w przyszłości były idealne.
-O na ciebie Jjong nadal jest troszkę za duża- zaśmiałem się dźgając go palcem w ramię.
-Cóż, kiedyś mieliśmy nadzieję że podrośniesz- zarechotał CheonDung, odstawiając pustą szklankę do zlewu. –Nadzieja przewodzinczką głupich- dokończył po chwili, myjąc naczynia.
-Chyba matką?- powiedział zdziwiony Jjong, kompletnie ignorując to że się z niego śmiejemy. Starszy odwrócił się mierząc go wzrokiem, każdy dobrze wiedział, że mojego brata się nigdy nie poprawia.
-Gdybyś nie był w mojej bluzce to być właśnie był cały mokry- syknął z wrednym uśmiechem. –Może i matką, ale ja mówię przewodniczką- powiedział, a po chwili znów odwrócił się, wracając do jego domowych zajęć.  Usiadłem obok bruneta, a miejsce obok mnie zajął milczący jak grób blondyn. Schował się za mną idealnie, nie było go widać z perspektywy Jjonga, co było dla mojego przyjaciela bardzo dobrym rozwiązaniem, w momencie gdy cała jego twarz jest niemal podobna do dojrzałego buraka.
-Nie jestem niski- mruknął po chwili milczenia smutny Jjong. Zaśmiałem się cicho widząc że chyba popadł w kompleksy.
-W porównaniu z tobą, gdy miałem dziesięć lat, to owszem, nie jesteś niski- zaśmiał się Cheon, a po chwili przysiadł naprzeciwko nas. – To co…pizza?- zapytał szybko i nie musiał długo czekać na odpowiedź.
~
-Ale się napchałem….- jęknąłem cicho zwisając z kanapy do góry nogami.
-Weź, bo zaraz zwymiotujesz mi tu- pisnął starzy i po chwili dłońmi przeniósł moją głowę na poduszkę. –A ty mógłbyś przestać się tak opychać, bo będziesz wyglądać jak hipopotam- zaśmiał się głośno i oboje wbiliśmy wzrok w siedzącego na chłodnej, drewnianej podłodze Jonghyuna. Spojrzał na nas ze zdziwieniem, a po chwili znów zainteresował się kawałkiem pizzy, którego po sekundzie już nie było. Jęknąłem cicho widząc ile on je.
-Umm, Tae ja już musze iść…- z końca pokoju dobiegł mnie cichy głosik Kibuma. Podniosłem ciężko głowę  patrząc na drzwi w których stał ubrany już Kim. Z lekko drżącego ramienia zsuwał się ciężki plecak, z którego wystawał skrawek brudnej koszuli bruneta. Chłopak szybko poprawił plecak, chowając go za plecami. Zsunąłem się po sofie i podreptałem do przyjaciela.
-Dlaczego już idziesz?- szepnąłem poprawiając koszulkę.
-Głupio się czuję, a poza tym nie będę się przed tobą tłumaczyć- warknął cicho spoglądając na opychającego się chłopaka za mną. Westchnąłem cicho i przeczesałem swoje włosy.
-Kibum proszę cię…- jęknąłem spoglądając na starszego Kima z zażenowanym wzrokiem. Był cały upaprany sosem pomidorowym, ani mu się śniło zakończyć na piątym kawałku. Przewróciło mi się w żołądku widząc jak sięga po szósty.
-Dzięki za zaproszenia- odwróciłem się szybko i mechanicznie zatrzymałem go za nadgarstek gdy ten chciał już wyjść. Spojrzał na mnie błagalnie. –Przecież i tak on jest zajęty pizzą, więc mnie nie widzi- wyszeptał wyrywając  swoją rękę z mojej. –Do jutra- westchnął i wyszedł z domu. Zrobiło mi się go szkoda. Podszedłem do bruneta i stanąłem przed nim w wielkim bulwersem. Chłopak podniósł niepewnie wzrok.
-O co ci chodzi?- zapytał a z buzi wypadła mu pieczarka. Prychnąłem cicho.
-Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi- warknąłem i kopnąłem go lekko w kolano.
-Jałć. Tosz kurna Cheondung ?!- spojrzał na starszego, który jedynie wzruszył ramionami i oddał ciężko na łóżko.
-Głupek..-warknąłem w stronę bruneta. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie do pokoju. Zamknąłem drzwi i zabrałem się za odrabianie lekcji. Wyciągnąłem czystą kartkę w kratkę i napisałem „Miłość jest przereklamowanym szczęściem…”. Odłożyłem kartkę i długopis na skraju biurka. Usiadłem na łóżku, zanim się zorientowałem zasnąłem z lekkim grymasem na twarzy.