piątek, 14 grudnia 2012

Chocolate Love~ Part 3


Przepraszam za jakieś błędy, ale nie miałam czasu uważniej tego przeczytać. Wybaczcie~





Do domu doszliśmy po jakiś dziesięciu minutach.
-Ee. Młody…dlacze…- Cheon od razu urwał gdy tylko w drzwiach zobaczył nieznajomą mu twarz.
-Mmm, to jest Kibuma, mój przyjaciel- powiedziałem tak jakbym był dumny z tego że mogę kogoś określić mianem przyjaciela. I byłem. Pierwszy raz od podstawówki miałem przyjaciela.
-Miło cię poznać przyjacielu Taemina- chłopak zaśmiał się i uścisnął dłon Kima.
-Dziś wpadnie do nas Jonghyun- powiedziałem obojętnie zdejmując buty i rzucając je w kąt pokoju. Cheon z ciężki westchnięcie  podreptał po moje buty i równo ułożył je pod ścianę. Wiedziałem, że choćby pięćdziesiąty raz mówił mi żebym po sobie sprzątał i tak on by to za mnie robił. Uśmiechnąłem się i złapałem Key za rękę wprowadzając go do środka. Domek był skromny. Nie za duży pokój dzienny, z sofą, telewizorem, kredensem oraz małym stoliczkiem pod oknem. Przez szklane drzwi balkonowe wpadały promienie słońca, które idealnie oświetlały pomieszczenie. Bezpośrednio z salonem była połączony kuchnia, która połączona była również z sienią. Chwyciłem dwie szklanki oraz wodę brzoskwiniową i zabrałem chłopaka na górę do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na których wisiał plakat mojego ulubionego zespołu. Na biurku pod oknem położyłem szklanki, przedtem zrzucając z niego książki i papierki po cukierkach. Uśmiechnąłem się z lekkim zawstydzeniem, patrząc na bałagan który nas otaczał.
-U mnie jest gorzej- zaśmiał się chłopak i usiadł na jedynym nie zabrudzonym miejscu na łóżku. Uśmiechnąłem się lekko próbując ogarnąć ten bajzel. W kilka minut udało mi się podprowadzić pokój do stanu ‘dobrego’ wrzucając wszystko do szafy, łącznie z niedojedzonym ciastem cytrynowym. Zmęczony opadłem na czarne, skórzane, bujane krzesło i  spojrzałem na badającego, dokładnie każdy skrawek pokoju. –Miło tu u ciebie- powiedział wstając i odchodząc do szafy naprzeciwko biurka. Do ręki wziął lekko zakurzone, obramowane w srebrnobiałą ramkę zdjęcie. Uśmiechnąłem się tak samo jak Kibum. –Jaki słodki Jongas- pisnął siadając po turecku na podłodze, nie spuszczając wzroku ze zdjęcia.
-Miał wtedy może z dziesięć lat…- zastanowiłem się, a po chwili pokiwałem głową będąc pewny że udzieliłem poprawnej odpowiedzi. Zostałem od razu obdarowany promiennym uśmiechem. –Jak chcesz możesz je wziąć, mam jeszcze jedno- powiedziałem, wiedząc że sprawię tym wielką radość swojemu przyjacielowi i nie myliłem się. Pisnął ze szczęścia przesyłając mi buziaka.
-Minnie! Jjong już jest!- donośny głos Cheon’a rozniósł się po pokoju, a wraz z nim rozniosło się ciche jęknięcie Kima. Westchnąłem i wstając poklepałem chłopaka po plecach. Szybko zerwał się na nogi, chowając do plecaka ramkę ze zdjęciem. Po chwili zeszliśmy na dół.
-O cześć Kibum- roześmiany głos bruneta przywitał nas od razu w progu salonu. Blondyn kiwnął jedynie głową i zwiał do kuchni siadając przy wysepce. Pomachałem chłopakowi i usiadłem jednym półdupkiem na oparciu fotela, naprzeciwko sofy, na której siedzieli chłopacy. Oczywiście gadali o samochodach. Jęknąłem cicho, słysząc jak zachwycają się jakimś nowym modelem auta sportowego. –Oj Minnie, Ty to nigdy się nie zmienisz- pokręciłem głową ze zmrużonymi oczami i wypiąłem język na śmiejących się chłopaków. Nic się nie zmienili. Patrząc na nich teraz, nadal widzę dwójkę dziesięciolatków biegających za piłką. –Ei, a może zagramy mały meczyk, jak za dawnych, dobrych czasów?- radość w oczach Jjonga, zdawała się być wielkości kuli ziemskiej jak nie większa.- Zamiast Dary wejdzie Kibum- powiedział pokazując na chłopaka, który w tym momencie cały zalał się rumieńcem. Zaśmiałem się cicho, zgadzając się kiwnięciem głowy na pomysł naszego gościa.
~
-Kiedy ja nie rozumiem!- Głośny jęk Kibuma doprowadzał nas wszystkich do szału.
-Do jasnej Anielki. Czego nie rozumiesz ?!- w porównaniu ze mną, mój brat nie zaliczał się do osób cierpliwych. Bezwładnie opadłem na trawę, pijąc wodę. Jjong zrobił do samo co ja, śmiejąc się cicho z całej sytuacji: Zdezorientowany i zarumieniony blondynek stojący z założonym i na biodrach rękami, stojący na środku podwórka i stojący przed nim czerwony ze złości czarnowłosy chłopak trzymający w ręku piłkę.
-No wszystkiego no…- chłopak tupnął nogą i z bezsilności opadł na trawę
-To proste. Bierzesz piłkę… kładziesz o tak…. I kopiesz do bramki o tak- staruszek pokazywał wszystko dokładnie i mówił wolno jakby tłumaczył to jakiemuś niedorozwiniętemu dziecko. Kibum prychnął cicho.
-Było tak od razu- powiedział z lekkim uśmiechem, dumny z tego że zrozumiał i wstał z trawnika. Zrobiłem to samo, a za mną uczynił do Jonghyun. Po minucie zaczęliśmy grę, Ja ze starszym Kimem, a Cheon z blondynem. Szło całkiem nieźle dopóki Key nie strzelił samobója.
-KIBUM!.  ILE  RAZY  MAM  MÓWIC , ŻE  NASZA  BRAMKA  TO  TA DRUGA !- parsknąłem śmiechem gdy zdenerwowany kapitan zaczął ganiać blondyna. Spojrzałem na Jjonga, który z trudem powstrzymywał się żeby nie położyć się ze śmiechu.
-Taeminnn- do uchu dobieg mnie głośny pisk przyjaciela, a dopiero potem zobaczyłem jak chłopak biegnie w moją stronę. W porę odskoczyłem w bok, przez co blondyn wpadł na pijącego właśnie sok wiśniowy Jonghyuna. Zaśmiałem się na widok czerwonobiałej koszulki chłopaka. –Um, ja przepraszam, to było n-nie chcący było- nigdy nie widziałem żeby ktoś jąkał się aż tak.
-Nic się nie stało wystarczy, że tego nie wetrze…- brunet przestał mówić i załamał się jedynie. – tego nie wetrzemy- westchnął patrząc na czerwonego z zawstydzenia blondyna, który właśnie tarł mokrą szmatką bluzkę chłopaka, przez co teraz cała biała bluzkę, stała się jasno czerwona.
-O Boże wybacz….- Key pisnął z przerażenia widząc do czego doprowadził. Zasłonił usta dłonią, nie mogąc uwierzyć w to co zrobił. Stałem obok brata, prz7yglądajac się całej sytuacji.
-Emm, nic się nie stało..ja lubię czerwony- zaśmiał się niepewnie Jjong, badając dokładnie wzrokiem białe pozostałości po pierwotnej barwie koszulki. –Ei dasz mi jakąś koszulkę?- zwrócił się do CheonDunga, kątem oka patrząc raz na mnie raz na Kibuma. Starszy skinął głową i zaraz znikł za drzwiami balkonu. Straszy Kim bez skrępowania ściągnął się z siebie koszulkę. Zaśmiałem się widząc jak rumieniec na twarzy mojego przyjaciela pogłębia się momentalnie. Blondyn szybko zabrał mu z rąk koszulkę.
-Wypiorę ją- wyszeptał cicho, spuszczając głowę. Chciałem wybuchnąć śmiechem, ale uznałem że pośmieje się z tego jutro w szkole. Jonghyun zaśmiał się.
-Chciałbym białą, proszę pana- zaśmiał się znikając w ślad za starszym. Przez chwilę stałem patrząc na jeszcze lekko oszołomionego chłopaka, który z delikatnie namalowanym uśmiechem głaskał zniszczoną przez niego koszulkę.
-Obawiam się, że to nie zejdzie- powiedziałem niepewnie po chwili, bojąc się, że mógłbym oberwać, za niszczenie mu nadziei. On jedynie się uśmiechnął przyciskając bluzkę do serca.
-To kupię mu taką samą- wymamrotałem nie odrywając wzroku od  rzeczy. Westchnąłem jedynie, po czym łapiąc go za chudy nadgarstek pociągnąłem go do domu.  Przy wyspie kuchennej siedzieli w takich samych koszulkach chłopacy.
-Minnie pamiętasz te koszulki?- zapytali zgodnie, w tym samym czasie, odwracając się do mnie przodem. Cała koszulka była czarna. Na klatce piersiowej była pierwsza, środkowa i ostatnio litera alfabetu, a z tyłu w linii od jednej do drugiej łopatki nadrukowane było imię jej posiadacza. Zaśmiałem się. Zrobiliśmy te koszulki jak byliśmy mali, ale zrobiliśmy je na tyle duże, żeby w przyszłości były idealne.
-O na ciebie Jjong nadal jest troszkę za duża- zaśmiałem się dźgając go palcem w ramię.
-Cóż, kiedyś mieliśmy nadzieję że podrośniesz- zarechotał CheonDung, odstawiając pustą szklankę do zlewu. –Nadzieja przewodzinczką głupich- dokończył po chwili, myjąc naczynia.
-Chyba matką?- powiedział zdziwiony Jjong, kompletnie ignorując to że się z niego śmiejemy. Starszy odwrócił się mierząc go wzrokiem, każdy dobrze wiedział, że mojego brata się nigdy nie poprawia.
-Gdybyś nie był w mojej bluzce to być właśnie był cały mokry- syknął z wrednym uśmiechem. –Może i matką, ale ja mówię przewodniczką- powiedział, a po chwili znów odwrócił się, wracając do jego domowych zajęć.  Usiadłem obok bruneta, a miejsce obok mnie zajął milczący jak grób blondyn. Schował się za mną idealnie, nie było go widać z perspektywy Jjonga, co było dla mojego przyjaciela bardzo dobrym rozwiązaniem, w momencie gdy cała jego twarz jest niemal podobna do dojrzałego buraka.
-Nie jestem niski- mruknął po chwili milczenia smutny Jjong. Zaśmiałem się cicho widząc że chyba popadł w kompleksy.
-W porównaniu z tobą, gdy miałem dziesięć lat, to owszem, nie jesteś niski- zaśmiał się Cheon, a po chwili przysiadł naprzeciwko nas. – To co…pizza?- zapytał szybko i nie musiał długo czekać na odpowiedź.
~
-Ale się napchałem….- jęknąłem cicho zwisając z kanapy do góry nogami.
-Weź, bo zaraz zwymiotujesz mi tu- pisnął starzy i po chwili dłońmi przeniósł moją głowę na poduszkę. –A ty mógłbyś przestać się tak opychać, bo będziesz wyglądać jak hipopotam- zaśmiał się głośno i oboje wbiliśmy wzrok w siedzącego na chłodnej, drewnianej podłodze Jonghyuna. Spojrzał na nas ze zdziwieniem, a po chwili znów zainteresował się kawałkiem pizzy, którego po sekundzie już nie było. Jęknąłem cicho widząc ile on je.
-Umm, Tae ja już musze iść…- z końca pokoju dobiegł mnie cichy głosik Kibuma. Podniosłem ciężko głowę  patrząc na drzwi w których stał ubrany już Kim. Z lekko drżącego ramienia zsuwał się ciężki plecak, z którego wystawał skrawek brudnej koszuli bruneta. Chłopak szybko poprawił plecak, chowając go za plecami. Zsunąłem się po sofie i podreptałem do przyjaciela.
-Dlaczego już idziesz?- szepnąłem poprawiając koszulkę.
-Głupio się czuję, a poza tym nie będę się przed tobą tłumaczyć- warknął cicho spoglądając na opychającego się chłopaka za mną. Westchnąłem cicho i przeczesałem swoje włosy.
-Kibum proszę cię…- jęknąłem spoglądając na starszego Kima z zażenowanym wzrokiem. Był cały upaprany sosem pomidorowym, ani mu się śniło zakończyć na piątym kawałku. Przewróciło mi się w żołądku widząc jak sięga po szósty.
-Dzięki za zaproszenia- odwróciłem się szybko i mechanicznie zatrzymałem go za nadgarstek gdy ten chciał już wyjść. Spojrzał na mnie błagalnie. –Przecież i tak on jest zajęty pizzą, więc mnie nie widzi- wyszeptał wyrywając  swoją rękę z mojej. –Do jutra- westchnął i wyszedł z domu. Zrobiło mi się go szkoda. Podszedłem do bruneta i stanąłem przed nim w wielkim bulwersem. Chłopak podniósł niepewnie wzrok.
-O co ci chodzi?- zapytał a z buzi wypadła mu pieczarka. Prychnąłem cicho.
-Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi- warknąłem i kopnąłem go lekko w kolano.
-Jałć. Tosz kurna Cheondung ?!- spojrzał na starszego, który jedynie wzruszył ramionami i oddał ciężko na łóżko.
-Głupek..-warknąłem w stronę bruneta. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie do pokoju. Zamknąłem drzwi i zabrałem się za odrabianie lekcji. Wyciągnąłem czystą kartkę w kratkę i napisałem „Miłość jest przereklamowanym szczęściem…”. Odłożyłem kartkę i długopis na skraju biurka. Usiadłem na łóżku, zanim się zorientowałem zasnąłem z lekkim grymasem na twarzy.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz