Przepraszam za jakieś błędy, ale nie miałam czasu uważniej tego przeczytać. Wybaczcie~
Do
domu doszliśmy po jakiś dziesięciu minutach.
-Ee.
Młody…dlacze…- Cheon od razu urwał gdy tylko w drzwiach zobaczył nieznajomą mu
twarz.
-Mmm,
to jest Kibuma, mój przyjaciel- powiedziałem tak jakbym był dumny z tego że
mogę kogoś określić mianem przyjaciela. I byłem. Pierwszy raz od podstawówki
miałem przyjaciela.
-Miło
cię poznać przyjacielu Taemina- chłopak zaśmiał się i uścisnął dłon Kima.
-Dziś
wpadnie do nas Jonghyun- powiedziałem obojętnie zdejmując buty i rzucając je w
kąt pokoju. Cheon z ciężki westchnięcie
podreptał po moje buty i równo ułożył je pod ścianę. Wiedziałem, że
choćby pięćdziesiąty raz mówił mi żebym po sobie sprzątał i tak on by to za
mnie robił. Uśmiechnąłem się i złapałem Key za rękę wprowadzając go do środka.
Domek był skromny. Nie za duży pokój dzienny, z sofą, telewizorem, kredensem
oraz małym stoliczkiem pod oknem. Przez szklane drzwi balkonowe wpadały promienie
słońca, które idealnie oświetlały pomieszczenie. Bezpośrednio z salonem była
połączony kuchnia, która połączona była również z sienią. Chwyciłem dwie
szklanki oraz wodę brzoskwiniową i zabrałem chłopaka na górę do swojego pokoju.
Zamknąłem drzwi na których wisiał plakat mojego ulubionego zespołu. Na biurku
pod oknem położyłem szklanki, przedtem zrzucając z niego książki i papierki po
cukierkach. Uśmiechnąłem się z lekkim zawstydzeniem, patrząc na bałagan który
nas otaczał.
-U
mnie jest gorzej- zaśmiał się chłopak i usiadł na jedynym nie zabrudzonym
miejscu na łóżku. Uśmiechnąłem się lekko próbując ogarnąć ten bajzel. W kilka
minut udało mi się podprowadzić pokój do stanu ‘dobrego’ wrzucając wszystko do
szafy, łącznie z niedojedzonym ciastem cytrynowym. Zmęczony opadłem na czarne,
skórzane, bujane krzesło i spojrzałem na
badającego, dokładnie każdy skrawek pokoju. –Miło tu u ciebie- powiedział
wstając i odchodząc do szafy naprzeciwko biurka. Do ręki wziął lekko zakurzone,
obramowane w srebrnobiałą ramkę zdjęcie. Uśmiechnąłem się tak samo jak Kibum.
–Jaki słodki Jongas- pisnął siadając po turecku na podłodze, nie spuszczając
wzroku ze zdjęcia.
-Miał
wtedy może z dziesięć lat…- zastanowiłem się, a po chwili pokiwałem głową będąc
pewny że udzieliłem poprawnej odpowiedzi. Zostałem od razu obdarowany
promiennym uśmiechem. –Jak chcesz możesz je wziąć, mam jeszcze jedno-
powiedziałem, wiedząc że sprawię tym wielką radość swojemu przyjacielowi i nie
myliłem się. Pisnął ze szczęścia przesyłając mi buziaka.
-Minnie!
Jjong już jest!- donośny głos Cheon’a rozniósł się po pokoju, a wraz z nim
rozniosło się ciche jęknięcie Kima. Westchnąłem i wstając poklepałem chłopaka
po plecach. Szybko zerwał się na nogi, chowając do plecaka ramkę ze zdjęciem.
Po chwili zeszliśmy na dół.
-O
cześć Kibum- roześmiany głos bruneta przywitał nas od razu w progu salonu.
Blondyn kiwnął jedynie głową i zwiał do kuchni siadając przy wysepce.
Pomachałem chłopakowi i usiadłem jednym półdupkiem na oparciu fotela,
naprzeciwko sofy, na której siedzieli chłopacy. Oczywiście gadali o
samochodach. Jęknąłem cicho, słysząc jak zachwycają się jakimś nowym modelem
auta sportowego. –Oj Minnie, Ty to nigdy się nie zmienisz- pokręciłem głową ze
zmrużonymi oczami i wypiąłem język na śmiejących się chłopaków. Nic się nie
zmienili. Patrząc na nich teraz, nadal widzę dwójkę dziesięciolatków
biegających za piłką. –Ei, a może zagramy mały meczyk, jak za dawnych, dobrych
czasów?- radość w oczach Jjonga, zdawała się być wielkości kuli ziemskiej jak
nie większa.- Zamiast Dary wejdzie Kibum- powiedział pokazując na chłopaka,
który w tym momencie cały zalał się rumieńcem. Zaśmiałem się cicho, zgadzając
się kiwnięciem głowy na pomysł naszego gościa.
~
-Kiedy
ja nie rozumiem!- Głośny jęk Kibuma doprowadzał nas wszystkich do szału.
-Do
jasnej Anielki. Czego nie rozumiesz ?!- w porównaniu ze mną, mój brat nie
zaliczał się do osób cierpliwych. Bezwładnie opadłem na trawę, pijąc wodę.
Jjong zrobił do samo co ja, śmiejąc się cicho z całej sytuacji: Zdezorientowany
i zarumieniony blondynek stojący z założonym i na biodrach rękami, stojący na
środku podwórka i stojący przed nim czerwony ze złości czarnowłosy chłopak trzymający
w ręku piłkę.
-No
wszystkiego no…- chłopak tupnął nogą i z bezsilności opadł na trawę
-To
proste. Bierzesz piłkę… kładziesz o tak…. I kopiesz do bramki o tak- staruszek
pokazywał wszystko dokładnie i mówił wolno jakby tłumaczył to jakiemuś
niedorozwiniętemu dziecko. Kibum prychnął cicho.
-Było
tak od razu- powiedział z lekkim uśmiechem, dumny z tego że zrozumiał i wstał z
trawnika. Zrobiłem to samo, a za mną uczynił do Jonghyun. Po minucie zaczęliśmy
grę, Ja ze starszym Kimem, a Cheon z blondynem. Szło całkiem nieźle dopóki Key
nie strzelił samobója.
-KIBUM!. ILE
RAZY MAM MÓWIC , ŻE
NASZA BRAMKA TO TA
DRUGA !- parsknąłem śmiechem gdy zdenerwowany kapitan zaczął ganiać blondyna.
Spojrzałem na Jjonga, który z trudem powstrzymywał się żeby nie położyć się ze
śmiechu.
-Taeminnn-
do uchu dobieg mnie głośny pisk przyjaciela, a dopiero potem zobaczyłem jak
chłopak biegnie w moją stronę. W porę odskoczyłem w bok, przez co blondyn wpadł
na pijącego właśnie sok wiśniowy Jonghyuna. Zaśmiałem się na widok
czerwonobiałej koszulki chłopaka. –Um, ja przepraszam, to było n-nie chcący
było- nigdy nie widziałem żeby ktoś jąkał się aż tak.
-Nic
się nie stało wystarczy, że tego nie wetrze…- brunet przestał mówić i załamał
się jedynie. – tego nie wetrzemy- westchnął patrząc na czerwonego z
zawstydzenia blondyna, który właśnie tarł mokrą szmatką bluzkę chłopaka, przez
co teraz cała biała bluzkę, stała się jasno czerwona.
-O
Boże wybacz….- Key pisnął z przerażenia widząc do czego doprowadził. Zasłonił
usta dłonią, nie mogąc uwierzyć w to co zrobił. Stałem obok brata,
prz7yglądajac się całej sytuacji.
-Emm,
nic się nie stało..ja lubię czerwony- zaśmiał się niepewnie Jjong, badając
dokładnie wzrokiem białe pozostałości po pierwotnej barwie koszulki. –Ei dasz
mi jakąś koszulkę?- zwrócił się do CheonDunga, kątem oka patrząc raz na mnie
raz na Kibuma. Starszy skinął głową i zaraz znikł za drzwiami balkonu. Straszy
Kim bez skrępowania ściągnął się z siebie koszulkę. Zaśmiałem się widząc jak
rumieniec na twarzy mojego przyjaciela pogłębia się momentalnie. Blondyn szybko
zabrał mu z rąk koszulkę.
-Wypiorę
ją- wyszeptał cicho, spuszczając głowę. Chciałem wybuchnąć śmiechem, ale
uznałem że pośmieje się z tego jutro w szkole. Jonghyun zaśmiał się.
-Chciałbym
białą, proszę pana- zaśmiał się znikając w ślad za starszym. Przez chwilę
stałem patrząc na jeszcze lekko oszołomionego chłopaka, który z delikatnie
namalowanym uśmiechem głaskał zniszczoną przez niego koszulkę.
-Obawiam
się, że to nie zejdzie- powiedziałem niepewnie po chwili, bojąc się, że mógłbym
oberwać, za niszczenie mu nadziei. On jedynie się uśmiechnął przyciskając
bluzkę do serca.
-To
kupię mu taką samą- wymamrotałem nie odrywając wzroku od rzeczy. Westchnąłem jedynie, po czym łapiąc
go za chudy nadgarstek pociągnąłem go do domu.
Przy wyspie kuchennej siedzieli w takich samych koszulkach chłopacy.
-Minnie
pamiętasz te koszulki?- zapytali zgodnie, w tym samym czasie, odwracając się do
mnie przodem. Cała koszulka była czarna. Na klatce piersiowej była pierwsza,
środkowa i ostatnio litera alfabetu, a z tyłu w linii od jednej do drugiej
łopatki nadrukowane było imię jej posiadacza. Zaśmiałem się. Zrobiliśmy te
koszulki jak byliśmy mali, ale zrobiliśmy je na tyle duże, żeby w przyszłości
były idealne.
-O
na ciebie Jjong nadal jest troszkę za duża- zaśmiałem się dźgając go palcem w
ramię.
-Cóż,
kiedyś mieliśmy nadzieję że podrośniesz- zarechotał CheonDung, odstawiając
pustą szklankę do zlewu. –Nadzieja przewodzinczką głupich- dokończył po chwili,
myjąc naczynia.
-Chyba
matką?- powiedział zdziwiony Jjong, kompletnie ignorując to że się z niego
śmiejemy. Starszy odwrócił się mierząc go wzrokiem, każdy dobrze wiedział, że
mojego brata się nigdy nie poprawia.
-Gdybyś
nie był w mojej bluzce to być właśnie był cały mokry- syknął z wrednym
uśmiechem. –Może i matką, ale ja mówię przewodniczką- powiedział, a po chwili
znów odwrócił się, wracając do jego domowych zajęć. Usiadłem obok bruneta, a miejsce obok mnie
zajął milczący jak grób blondyn. Schował się za mną idealnie, nie było go widać
z perspektywy Jjonga, co było dla mojego przyjaciela bardzo dobrym
rozwiązaniem, w momencie gdy cała jego twarz jest niemal podobna do dojrzałego
buraka.
-Nie
jestem niski- mruknął po chwili milczenia smutny Jjong. Zaśmiałem się cicho
widząc że chyba popadł w kompleksy.
-W
porównaniu z tobą, gdy miałem dziesięć lat, to owszem, nie jesteś niski-
zaśmiał się Cheon, a po chwili przysiadł naprzeciwko nas. – To co…pizza?-
zapytał szybko i nie musiał długo czekać na odpowiedź.
~
-Ale
się napchałem….- jęknąłem cicho zwisając z kanapy do góry nogami.
-Weź,
bo zaraz zwymiotujesz mi tu- pisnął starzy i po chwili dłońmi przeniósł moją
głowę na poduszkę. –A ty mógłbyś przestać się tak opychać, bo będziesz wyglądać
jak hipopotam- zaśmiał się głośno i oboje wbiliśmy wzrok w siedzącego na
chłodnej, drewnianej podłodze Jonghyuna. Spojrzał na nas ze zdziwieniem, a po
chwili znów zainteresował się kawałkiem pizzy, którego po sekundzie już nie
było. Jęknąłem cicho widząc ile on je.
-Umm,
Tae ja już musze iść…- z końca pokoju dobiegł mnie cichy głosik Kibuma.
Podniosłem ciężko głowę patrząc na drzwi
w których stał ubrany już Kim. Z lekko drżącego ramienia zsuwał się ciężki
plecak, z którego wystawał skrawek brudnej koszuli bruneta. Chłopak szybko
poprawił plecak, chowając go za plecami. Zsunąłem się po sofie i podreptałem do
przyjaciela.
-Dlaczego
już idziesz?- szepnąłem poprawiając koszulkę.
-Głupio
się czuję, a poza tym nie będę się przed tobą tłumaczyć- warknął cicho
spoglądając na opychającego się chłopaka za mną. Westchnąłem cicho i
przeczesałem swoje włosy.
-Kibum
proszę cię…- jęknąłem spoglądając na starszego Kima z zażenowanym wzrokiem. Był
cały upaprany sosem pomidorowym, ani mu się śniło zakończyć na piątym kawałku.
Przewróciło mi się w żołądku widząc jak sięga po szósty.
-Dzięki
za zaproszenia- odwróciłem się szybko i mechanicznie zatrzymałem go za
nadgarstek gdy ten chciał już wyjść. Spojrzał na mnie błagalnie. –Przecież i
tak on jest zajęty pizzą, więc mnie nie widzi- wyszeptał wyrywając swoją rękę z mojej. –Do jutra- westchnął i
wyszedł z domu. Zrobiło mi się go szkoda. Podszedłem do bruneta i stanąłem
przed nim w wielkim bulwersem. Chłopak podniósł niepewnie wzrok.
-O
co ci chodzi?- zapytał a z buzi wypadła mu pieczarka. Prychnąłem cicho.
-Ty
już dobrze wiesz o co mi chodzi- warknąłem i kopnąłem go lekko w kolano.
-Jałć.
Tosz kurna Cheondung ?!- spojrzał na starszego, który jedynie wzruszył
ramionami i oddał ciężko na łóżko.
-Głupek..-warknąłem w
stronę bruneta. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie do pokoju.
Zamknąłem drzwi i zabrałem się za odrabianie lekcji. Wyciągnąłem czystą kartkę
w kratkę i napisałem „Miłość jest przereklamowanym szczęściem…”. Odłożyłem
kartkę i długopis na skraju biurka. Usiadłem na łóżku, zanim się zorientowałem
zasnąłem z lekkim grymasem na twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz