poniedziałek, 31 grudnia 2012

Chocolate Love~ Part 4


Ohayoo xD Długo męczyłam się w tym rozdziałem i przepraszam, ze nie jest on dłuższy, ale ostatnio ciężko u mnie z pisaniem TT.TT Mimo wszystko mam nadzieję, ze spodoba się wam. Bardzo bym chciała, żebyście w komentarzach napisali, czy chcielibyście, żebym kontynuowała tego bloga i to opowiadanie  ^^



-No ruszaj się, nie chce go spotkać- nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy zostałem pociągnięty w stronę swojej szafki.
-Kibum naprawdę nie rozumiem cię. Minęły już trzy tygodnie odkąd nosisz w plecaku tą jego bluzkę, wypraną zresztą… Dlaczego mu jej po prostu nie oddasz ?- zapytałem cicho idąc w równi z nim.
-Mówiłem ci. On musi sam się o nią upomnieć. Wtedy ja udam zaskoczonego i takiego który się nim ani trochę nie interesuje. On w tym momencie zacznie się interesować mną- powiedział dumnie jakby właśnie odkrył  nowy ląd. Pokiwałem jedynie głową, po czym wyprzedziłem go i w mgnieniu oka znalazłem się przy swojej szafce.  –A tak w ogóle ten twój złodziej ma dziś urodziny wiesz?- blondyn oparł się o szafkę obok i spojrzał na mnie poruszając znacząco brwiami. Nienawidziłem gdy tak go nazywał. Był idealny. Nie zamieniłem z Minho ani słowa od chwili gdy widziałem do w sklepie samochodowym. Od tego czasu dotarło do mnie, że on nie jest taki jak reszta chłopaków ze szkoły. On jest zupełnie inny. Jest wysportowany, ładnie pachnie, ma takie wielkie, ciemne oczy i wygląda jak wielka, rozkoszna żaba i…– Słyszysz mnie ?!- na ramieniu poczułem lekkie ukucie. Syknąłem cicho i walnąłem Kima lekko w brzuch.
-Tak słyszałem…- warknąłem zamykając z hukiem szafkę. Westchnąłem cicho i po chwili namysłu ruszyłem w stronę sklepiku szkolnego.
-Ei a ty dokąd ?!- Zdecydowałem się nie odpowiedzieć ani słowem na to głupie pytanie. To chyba oczywiste po co idę do sklepiku w taki dzień. –Ei nie mieliśmy iść teraz do mnie?- chłopak wyglądał na wielce zaskoczonego, więc postanowiłem mu przedstawić swój plan.
-Słodkieee- pisnąłem z zachwytem blondyn, gdy tylko skończyłem mu opowiadać. Uśmiechnąłem się jedynie i postanowiłem wcielić swój plan w życie.
-Poproszę tego lizaka- powiedziałem uradowany, a po chwili w mojej dłoni leżał pięknie opakowany w folijkę, lizak w kształcie świeczki. Podziękowałem paniom sklepikarkom i poszedłem w stronę szafek. Słyszałem za sobą ciche komentarze Kibuma, że on też tak zrobi i jakie to słodkie. Czasami słowa jakie wypadały z jego ust zdawały się być strasznie dziwne, ale z biegiem czasu przyzwyczaiłem się do tego. Skręciłem w ciemną alejkę i po chwili zatrzymałem się przy ciemno niebieskiej szafce nr 142. Uśmiechnąłem się i stając na palcach umieściłem zakupiony przed chwilą lizak na górze szafki. Z plecaka wyjąłem małą, żółtą karteczkę w kratkę i napisałem na niej skromne życzenia „Wszystkie najlepszego z okazji urodzin. Mam nadzieję że lizak będzie Ci smakować ^-^” Papierek złożyłem na kilka mniejszych części, a na widocznej stronie napisałem imię i nazwisko solenizanta i włożyłem go w małą szparę w drzwiczkach. Uśmiechnąłem się ostatni raz w stronę szafki i odszedłem do czekającego na zewnątrz Kibuma.
-I jak? Załatwiona?- pokiwałem głową z wielkim uśmiechem i ruszyłem wraz z przyjacielem w stronę jego domu. –Kiedy Jjong ma urodziny?
-Ósmego kwietnia… poczekasz jeszcze trochę, żeby dać mu prezent- zaśmiałem się cicho i podniosłem dumnie głową. Kiedy pytał mnie o Jjonga, czułem się wyjątkowy mogąc powiedzieć mu coś czego nie wiedział. Z naszej dwójki to Kibum był ten mądrzejszy. 
-Jeszcze niecałe pięć miesięcy. Zleci jak z byka strzelił- powiedział z uśmiechem. Już miałem mu powiedzieć, że powinien powiedzieć ‘z bicza’, ale powstrzymałem się widząc jego wzrok. Spuściłem wzrok, wbijając go w kamyczki, które kopałem co raz. W myślach wyobrażałem sobie, jak Minho otwiera szafkę z której wylatuje karteczka i… Zatrzymałem się i spojrzałem z przerażaniem na Key. Przecież nie napisałem gdzie jest lizak. Pomyśli, ze to taki głupi kawał. Nie myśląc dłużej zawróciłem się i biegiem wleciałem do szkoły. Na korytarzu było pełno ludzi, musiała być już przerwa. Oddychając ciężko błagałem w myślach, żeby jeszcze nie był przy szafce. Zatrzymałem się, żeby złapać oddech, a w tym momencie obok mnie przeszedł on, pozostawiając za sobą zapach ostrych, męskich perfum, które uwielbiałem i wcale nie dlatego, że należały one do niego. Otrząsnąłem się z lekkiego transu i powoli zszedłem za nim do piwnic, gdzie były szafki. Zaszyłem się pomiędzy szafkami, skąd miałem idealny widok na to co dzieję się w miejscu gdzie on przechowuje rzeczy.  Zachowując ciszę ukucnąłem za jedną z szafek i wychyliłem jedynie czubek głowy i oczy. Wysoki brunet postawił plecak, przy szafce i w mocnym zamachem otworzył ją. Pod jego nogami wylądowała mała karteczka, która po chwili była w dłoniach chłopaka. Uśmiechnął się. Serce mi lekko przyśpieszyło, czując jakby ten uśmiech był dla mnie. I był. Miłe ciepło wypełniło mój brzuch, nadając tej chwili jeszcze większe znaczenie. Oczy chłopaka od razu powędrowały w miejsce gdzie leżał drobny prezent urodzinowy. Uśmiechnąłem się, a moja twarz przybrała różany kolor, gdy zobaczyłem z jakim szczęściem w oczach bierze lizaka do rąk, jak delikatnie i z jaką ostrożnością go rozpakowuje i nareszcie w jakim uśmiechem go smakuje. Nadal obserwując jak delektuje się prezentem, bezszelestnie podniosłem się i z wielkim ciepłem na sercu opuściłem szkołę. Czułem się jakbym właśnie wyszedł z sauny, jakby wyszedł stamtąd mój i brzuch i serce.
-Czyś ty oszalał !. Mógłbyś mi łaskawie chociaż powiedzieć gdzie idziesz, a nie zostawiasz jak tego psa na środku ulicy!- na zewnątrz zostałem przywitany wrzaskiem, rozwścieczonego Kima. Nawet gdy dostałem pięścią w ramie, uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Byłem zbyt szczęśliwy, by przejmować się siniakami. –Taeminn !. Gdzieś ty był do jasnej cholery- kolejne, mocniejsze uderzenie, wyrwało mnie z radości
-Jezu Key uspokój się nooo…- jęknąłem masując obolałem ramię. –Byłem zobaczyć, czy na pewno znajdzie lizaka- powiedziałem idąc za chłopakiem. Po chwili usłyszałem ciche prychnięcie, zatrzymałem się i spojrzałem na chłopaka. –Jak chcesz prychać, to prychaj na siebie- powiedziałem marszcząc śmiesznie nos. Chłopak westchnął cicho i pokierował mnie w stronę swojego domu.

~

Z hukiem wleciałem do domu, rzucając w kąt wszystkie swoje rzeczy.
-Gdzie tyle byłeś?- zza ściany wyjrzał brunet, dokładnie lustrujący mnie wzrokiem. Westchnąłem ciężko przewracając oczami
-Gdzieś- burknąłem chłodno i wszedłem do kuchni ignorując wzrok chłopaka, który dosłownie próbował mnie zamrozić – To moja sprawa gdzie b…- urwałem, bo gdy spojrzałem w stronę chłopaka, głośno przełykając ślinę -…byłem…-  dokończyłem czując się lekko zmieszany. Na sofie nie wiem skąd i jak siedział Minho.  Ale to że tu siedział nie było czymś co zaskoczyło mnie najbardziej. Siedział w moim salonie , w NASZEJ ‘klubowej’ koszulce z dzieciństwa. –Hej…- powiedziałem po chwili, na co chłopak pomachał mi z wielkim uśmiechem.
-Minnie pamiętasz Minho?-  A skąd niby miałbym go pamiętać… Na ogół nie rozumiem CheonDunga, ale w tym momencie zwątpiłem, że kiedykolwiek uda mi się zrozumieć jego tok myślenia.
-A mam pamiętać?- zapytałem niepewnie po chwili sięgając z lodówki mleko bananowe, nie spuszczając wzroku z barta i naszego gościa.
-No masz! Przecież bawiłeś się kiedyś tylko z nim…- patrzyłam na chłopaka jak na jakiegoś kosmitę. Przecież nigdy nie widziałem na oczy Mino, pierwszy raz widziałem go w sklepie samochodowym. –Ehh, spójrz- dodał po chwili, widząc, że najwyraźniej nie przypominam nic sobie i podał mi małe zdjęcie. –Już sobie przypominasz?- spojrzałem na zdjęcie i uśmiechnąłem się lekko. Mały chłopiec siedział na kolanach drugiego. Obaj śmiali się i przebrani byli za piratów. Spojrzałem na Minho i znowu zobaczyłem go jako pirata. Walnąłem się ręką w czoło. Jak mogłem zapomnieć o swoim przyjacielu.
-Ale się zmieniłeś…- wymamrotałem patrząc niedowierzająco na Choi. Ten uśmiechnął się i wziął ode mnie zdjęcie, po czym schował je do portfela. Po co mu nasze wspólne zdjęcie w portfelu ?! Chciałem już o to zapytać, ale ktoś mi niestety przeszkodził.
-Dlaczego dopiero teraz nas odwiedziłeś…- walnął ni stąd, ni z owąd Cheon. Trzepnąłem go karcąco po głowie.
-Ty lepiej idź po picie dla niego, a nie…. idiota- prychnąłem cicho zwalając go w fotela.
-Nie jesteś moim bratem…- urażony ton chłopaka sprawił uśmiech na mojej twarzy i dużą satysfakcję. Po chwili przede mną stał kartonik z mlekiem bananowym a przed Minho sok pomarańczowy.
-Nadal nałóg?- uśmiechnąłem się szeroko słysząc głos bruneta. Kiwnąłem twierdząco głową pijąc powoli ‘mój raj. 
Przesiedzieliśmy w salonie dobre cztery godziny rozmawiając, śmiejąc się, dowcipkują na tematy z dzieciństwa. Siedziałem co chwila zerkając na prawie zawsze śmiejącego się Choi..po prostu nie mogłem się na niego napatrzeć, na ten jego uśmiecha, drugą rzeczą było to, że nie potrafiłem uwierzyć, że siedzi naprzeciwko mnie, pije moją wodę i byliśmy i chyba można powiedzieć jesteśmy przyjaciółmi.  
-Ja się już zbieram. Do jutra Tae- obdarował mnie jednym z tysiąca swoich uśmiechów które u niego uwielbiałem.  Odwzajemniłem gest i gdy tylko zamknął drzwi zacząłem śmiać się jak głupi. Poleciałem do pokoju i z ukrycia, obserwowałem jak odchodzi ulicą w stronę swojego domu. Uśmiechał się… mimo, ze szedł tyłem, dobrze wiedziałem że się uśmiecha. Opadłem na łóżko i westchnąłem cicho na myśl, że od dziś, moje grono znajomych znów się powiększyło… ale o nikogo innego niż o samego CHOI  MINHO.  Z rozmyśleń na temat tego czy może jutro uda mi się porozmawiać z chłopakiem wyrwało mnie pukanie do drzwi. Uniosłem się na łokciach wbijając wzrok w wyglądającą zza drzwi głowę brata.
-Masz to jest to zwolnienie na jutro i wyśpij się dobrze…
-Jak to zwolnienie na jutro ?!- w mgnieniu oka znalazłem się przed chłopakiem łapiąc go za koszulkę i mrożąc go wzrokiem.
- No jutro jedziemy na wieś...do babci, więc napisałem ci zwolnienie- wyswobodził się z mojego uścisku i po chwili zniknął z mojego pokoju, pozostawiając na biurku świstek papieru. Jęknąłem głośno… jutro miałem pogadać z Minho, a nie siedzieć na wsi… Z głośnym westchnięciem rzuciłem się na łóżko. Założyłem słuchawki i zastanawiałem się co się będzie działo jutro w szkole beze mnie. Byłem strasznie ciekaw jak Key będzie się zachowywał w towarzystwie Jjonga, gdy mnie z nim nie ma. Odkąd Jjong był u nas, przerwy często spędzaliśmy razem, lunch też jadaliśmy przy jednym stoliku. Jakby się bardziej temu wszystkiemu przypatrzeć Kim Kibum wywrócił moje życie towarzyskie do góry nogami.   

3 komentarze:

  1. *_*
    Świetne. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny rozdział?
    ja chce już :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostałaś nominacje do "The Versatile Blogger" na moim blogu :3
    ( http://opowiadania-yaoi-by-hoshi.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń