sobota, 24 listopada 2012
Łiii~
Zostałam otagowana przez Sumire. Nie zamierzam Cię JESZCZE zabijąć <3
Zasady tagu:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Odpowiedzi na zadane pytania:
1. Ulubiony kolor?
Hmm...myślę, że to będzie czarny i pomarańczowy : D
2. Czy jest jakaś piosenka, która pociesza cię na smutne dni?
Jest sporo takich piosenek, jednej wymienić nie potrafię, a na wszystkie nie starczy miejsce xp
3. Która pora roku lepsza lato czy zima? Dlaczego?
ZIMA !. Zdecydowanie zima. Kocham śnieg, a jeszcze bardziej kocham turlać się w śniegu. Jestem dużym dzieckiem xDDD
4. Czy jest jakiś język, którego bardzo chcesz się nauczyć?
Koreański. Mam nadzieję, że kiedyś nauczę się choćby podstaw i będę w stanie pojechać do Korei.
5. Co sądzisz o K-pop'ie?
Hmm. K-pop to muzyka taka jak inne. Sądzę, że K-pop jest wspaniały i o!. Nwm co jeszcze D:
6. Masz jakieś zwierzątko domowe?
Mammm <3 Króliczka- Dadung i pieska- Tusię
7. Misie, przytulanki... Chyba każdy miał ulubioną maskotkę. Jak ją nazwałeś/aś?
Miał? Nadal Mam xp. Pana Misia Ptysia i Żyrafę do tej pory nie nazwaną : D
8. Jeśli czytasz/lubisz yaoi, to może masz jakiś ulubiony paring?
Oczywiście, że lubię. Ulbuiony paring 2min i JongKey <3<3<3<3
9. Twoje największe marzenie.
W sumie to nie wiem. Znaleźć swoją drugą połówkę taką do końca świata i jeszcze dłużej
10. Posiadasz jakiegoś ulubieńca z koreańskich/japońskich zespołów?
Pfff, żeby jednego. Najbardziej to SangHyun z MBLAQ
11. Czy koty są lepsze od psów? Uzasadnij swoje zdanie.
O.o Trudne pytanie. Nigdy nie umiem wybrać... Dla mnie jedno i drugie jest najukochańsze na świecie :<
Jedynie 10 Blogów : >
http://we-are-the-shinee.blog.pl/
taeminho-shinee.blogspot.com
exo-krisus.blogspot.com/
fukuzatsuna-sentaku.blogspot.com/
yaoisaveworld.blogspot.com/
yaoikpop1.blogspot.com/
this-is-a-korean-dream.blogspot.com/
yooczka.blogspot.com/
yaoi-hannami.blogspot.com/
orchardofhearts.blogspot.com/
piątek, 23 listopada 2012
Chocolate Love~ Part 2
Głośny
dzwonek, poinformował mnie że muszę udać się już na lekcję chemii.
Nienawidziłem tego przedmiotu. Jeśli kiedykolwiek przyszło mi by do głowy
zdawać z niego maturę, proszę, żeby ktoś mnie zabił. Wszedłem niepewnie do Sali
rozglądając się dookoła. Ze spuszczoną głową udałem się na koniec pokoju i
usiadłem w ostatniej ławce pod oknem. Przysłuchiwałem się rozmowom innych
dzieciaków opowiadającym swoim przyjaciołom o tym gdzie byli na wakacjach. Ja
spędziłem swoje w domu i nie narzekam, było mi dobrze. W tym roku jednak miałem
plany na wakacje. Miałem jechać z tatą w Góry i nad jezioro, ale nie zdziwiłem
się za bardzo gdy się okazało, że nic z tego, bo ma delegację… przyzwyczaiłem
się, choć teraz miałem więcej nadziei w sobie. Drzwi od Sali zamknęły się z
wielkim hukiem. Na środku Sali stała pani Woo, a obok niej wysoki, szczupły
blondyn, który z uśmiechem patrzył w moją stronę. Odwróciłem się by sprawdzić
na kogo patrzy, ale za mną nikogo nie było, więc patrzył na mnie?. Szybko
spuściłem wzrok, czując lekki rumieńce na policzku. Po chwili poczułem jak ktoś
siada obok mnie i szturcha łokciem w bok. Niepewnie podniosłem głowę, wiedząc
co zobaczę.
-Kim
Kibum- uśmiech chłopaka nadal nie znikał z buzi, a w jego oczach widziałem
wielkie podniecenie faktem pierwszego dnia w nowej szkole. Spojrzałem na jego
chudą dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Załapałem ją i delikatnie potrząsnąłem
-Lee
Taemin- powiedziałem z delikatnie namalowanym uśmiechem. Dopiero teraz
spojrzałem na jego ubiór. Nie był taki jak wszystkich, nigdy jeszcze nie
widziałem takich ubrań, ale wyglądały naprawdę super.
-Sam
je uszyłem, jak chcesz mogę ci coś uszyć. –musiał zauważyć, że przyglądam się
jego spodniom i bluzce. Uśmiechnąłem się szerzej na jego propozycję. Fajnie by
było mieć tęczową bluzkę, zawsze o takiej marzyłem, ale nigdzie nie było takiej
jakiej chciałem. Może Kibum by mi taką uszył? - To moje hobby, zaraz po
śpiewaniu- kilka minut a ja już wiedziałem o nim co nieco. Chłopak z
zaciekawieniem rozejrzał się po Sali, a później wyjrzał ciekawsko za okno.
-Jak
chcesz mogę cię oprowadzić- zaproponowałem, widząc w jego oczach, że zaraz on
by to zrobił, gdybym nadal siedział cicho. Blondyn ochocza pokiwał głową i
otworzył zeszyt żeby zapisać temat.
~
W
południe codziennie w szkole mieliśmy godzinną przerwą na lunch. Całe przerwy i
lekcje spędziłem na pozmawianiu z Kibumem. Był naprawdę fajny, tylko zauważyłem
że gdy coraz więcej czasu spędzaliśmy
razem, stawał się bardziej opiekuńczy.
-Masz
zjeść tą brukselkę, jest zdrowa- warknął
przysuwając do mnie talerz z posiłkiem, który właśnie od siebie odsunąłem.
Westchnąłem i chciałem zacząć się wykłócać, że już nie mogę, ale jego wzrok
potrafił zabić, więc nie chciałem wiedzieć co może jego głos. Nabulwersowany
chwyciłem za widelec i zacząłem dzielić każdą brukselkę na mniejsze kawałki, na
co Kibum zareagował głośnym westchnięciem. W drzwiach do stołówki pojawił się
Minho: chłopak od zapachowego drzewka. Przez to że nie spuszczałem z niego
długo wzroku Kim zainteresował się i odwrócił w stronę w którą patrzyłem. –Kto
to? I Dlaczego tak na niego patrzysz?- zapytał z szerokim uśmiechem pokazują
głową na bruneta.
-Choi
Minho. Patrzę na niego bo mam oczy i po prostu muszę mu podziękować…
-Aaaaa,
to ten chłopak który ukradł dla ciebie drzewko zapachowe- powiedział głośno.
Nachyliłem się trzepnąłem go dłonią we włosy.
-Ciszej…-
syknąłem- Nikt nic dla mnie nie ukradł, po prostu mi dał- wytłumaczyłem biorąc
do buzi 1/8 brukselki.
-Moje
włosyyyy- blondyn jęknął, próbując pospiesznie przywrócić dawny wygląd jego
włosom. Westchnąłem, wywracając oczami.- Dał nie płacąc za nią, czyli ją
ukradł. To chyba oczywiste- chłopak
otworzył szerzej oczy, patrząc na mnie jakbym był niewiadomo jak głupi. –Idź mu
teraz podziękuj…
-Ale
co powiem. Dziękuję że dałeś mi drzewko i dzięki temu mogę je teraz je wąchać?-
powiedziałem pijąc neste.
-No
może i tak- powiedział całkowicie poważnie, patrząc uważnie na mnie. – Po
prostu powiedz, że ci uciekł wtedy i chcesz mu podziękować
-To
nie taki proste… przecież ja nie podejdę do niego, a on tym bardziej. Poczekam
trochę- powiedziałem patrząc prosząco na chłopaka, żeby ten dał już temu
spokój.
-No
ale…. Jak się zabujałeś, to trzeba działać i już, a nie bawić się w podchody
-Wcale
się nie zabujałem i tym bardziej nie bawię się w podchody- powiedziałem
rzucając w niego 1/7 brukselki. Po czym założyłem dłonie na piersi i spojrzałem
na niego ze zdziwieniem, gdy wziął moją amunicję w palce i zjadł.
-Nie
wcale. Przyznaj się i będzie po wszyst….. Oooo a to kto?- zapytał ciekawie,
patrząc gdzieś za mnie. Odwróciłem się i zrozumiałem kto jest osobą, którą ma
na myśli mój przyjaciel. Przyjaciel… fajnie, a zarazem dziwnie brzmi to słowo w
moich myślach… muszę się przyzwyczaić
-Kim
Jonghyun- zaśmiałem się odwracając się w stronę Kibum, który z uśmiechem
powtarzał na zmianę imię i nazwisko chłopaka. Przewróciłem oczami i
zainteresowałem się brukselką. Czy to możliwe że Minho mi się podoba. Przecież
prawie go nie znałem i on był facetem. I ja tak samo.
-Taemin!
-Hmm?-
potrząsnąłem głową i spojrzałem pytająco na blondyna, który wyglądał na
zdenerwowanego.
-Zapytałem
czy go znasz?- chłopak pokazał palcem za mnie. Nie musiałem się odwracać żeby
wiedzieć o kogo mu chodzi.
-Kiedyś
z nim się kolegowałem. Znajomi rodziców i te pe. Ale potem zaczął być ‘elitą’
zresztą jak Minho. I kontakt się urwał…- powiedziałem obojętnie pijąc napój i patrząc
kątem oka na rozmarzonego Kima. Pstryknąłem go w nos.- Ogarnij się i zjedz tą
kanapkę wreszcie- pokazałem ze śmiechem na jego jeszcze nie tknięty lunch.
-Ty
się ze mnie nie śmiej, tylko myśl jak mogę poznać Jonghyuna…
-Jjonga-
poprawiłem go.- Prawie nikt go nie nazywa już Jonghyun- dokończyłem widząc w
oczach chłopaka lekkie niezrozumienie. Dopiłem do końca napój i wyrzuciłem do
kosza, który znajdował się zaraz przy mnie. –Podejdź do niego i się przedstaw-
powiedziałem z uśmiechem widzą głupkowatą minę blondyna.
-Robisz
ze mnie debila. O Boże spojrzał się- Blondyn natychmiastowo spuścił głowę i
zaczął jeść nerwowo kanapkę.
-Kibum
uspokój się. Wyglądasz jak jakiś chory psychicznie- wybuchłem głośnym śmiechem
widząc jaki bałagan robi jedząc tą kanapkę. Odwróciłem się w stronę Jjonga.
Blondyn miał rację, patrzył się. –O macha mi, czyli mnie pamięta- powiedziałem
nadal się śmiejąc. Odmachałem chłopakowi z uśmiechem i spojrzałem na
przyjaciela. –Ogarnij się, patrzy się tu a ty jesz jak świnia- powiedziałem
wycierając mu usta serwetką. Zaśmiałem się cicho, gdy spojrzał na mnie a w jego
oczach zobaczyłem zawstydzenie. Chłopak wyprostował się i popatrzył na mnie.
-Na
serio Ci pomachał, czy sobie żartujesz?
-Na
serio, też się zdziwiłem. –znów odwróciłem się i zobaczyłem że chłopak idzie w
naszą stronę.
-O
ja cie… idzie tu… Kibum tylko spokojnie- zachichotałem widząc przerażenie w
oczach przyjaciela
-Ale
jak to tu idzie?- chłopak zapiszczał przestraszony, przez co zaśmiałem się jeszcze
głośniej.
-Hej
Tae- głos starszego Kima wcale się nie zmienił był taki jaki zapamiętałem.
Uśmiechnąłem się do niego. –Kope lat co?- zaśmiał się cicho patrząc kątem oka na
Kibuma, którego wzrok spoczywał na kanapce.
-Cześć
Jjong- powiedziałem. –Może się przysiądziesz?- zaproponowałem i zaśmiałem się
cicho widząc jak oczy Kibuma momentalnie się powiększają. Wiedziałem że mnie za
to zabije, ale to dla jego dobra. Brunet pokiwał głową i usiadł obok mnie. –O
właśnie. Jjong to jest Kibum, Kibum to jest Jjong- powiedziałem cicho próbując
nie wybuchnąć śmiechem widząc rumieńce na policzku młodszego Kima. Minęła
chwila zanim blondyn uścisnął dłoń starszego.
-Cześć
Kibum- w głosie Jjonga słychać było jakąś radość, przez co mój przyjaciel
został wprawiony w jeszcze większe zakłopotanie i nie był w stanie zrobić nic
poza kiwnięciem głową. –Więc Taemin- usłyszałem ciche odetchnięcie ulgą ze
strony blondyna- długo się nie gadaliśmy jak tam CheonDung ?- zapytał nadal
patrząc na speszonego Kibuma..
-Nic
się nie zmienił. Raczej jest takim samym dzieckiem jak był- powiedziałem
przewracając oczami. –A jak tam Dara?- zapytałem po dłuższej chwili milczenia.
Jak dzieci tworzyliśmy zgraną paczkę Ja, CheonDung i Jjong, Dara. Dwójka
starszych skończyła już szkołę, a my z Kimem jeszcze żyliśmy życiem szkolnych
szafek i przepoconych strojów do biegania.
-Wyjechała
w ten weekend do Ameryki, Wiesz, zespół te sprawy- chłopak wzruszył ramionami i
pstryknął mnie w nos. –Widziałem że braciszek na nowy samochód… Wbije dziś do
was, to dam mu lakier, bo pytał czy mam- zaśmiał się i wstał. –Narazie młody-
rozczochrał mi włosy i w mgnieniu oka zniknął w moich oczu. Spojrzałem
wściekłym wzrokiem na blondyna, który dochodził do siebie.
-Żaden
fały palancie- warknąłem po nosem. Po chwili dostałem sałatą po policzku,
-Żaden
palant gnoju- wrzasnął Kibum z lekkim uśmiechem. –Ummm, Przepraszam Minnie-
wyszczerzył się do mnie i już wiedziałem o co mu chodzi. –Chcesz dziś do mnie
przyjść?- westchnął przecierając z zażenowania oczy. Nie musiałem długo czekać
na piski szczęścia ze strony chłopaka i głośnego, herbacianego buziaka.
Zaśmiałem się cicho, rumieniąc się lekko. Zerknąłem na zegarek i uśmiechnąłem
się. Wstałem z ławki i wyrzuciłem do kosza puste opakowanie po naszym lunchu.
–To za godzinę, czekaj przy mojej szafce, to pójdziemy do mnie- puściłem mu oko
i zaraz mnie nie było.
Język
zachodni to jedyne co w moim życiu sprawi mi przyjemność. Siedziałem z
zainteresowaniem patrząc na tablicę, z której musiałem przepisać temat pracy na
koniec semestru., a przecież ledwo rok szkolny się zaczął „Co rozumiesz przez
słowa „Miłość jest szczęściem”” Najlepiej nie pisałbym tej pracy, ale . muszę
napisać to na bardzo dobry, by uzyskać
dobre świadectwo… Z cichym westchnięciem Uściem klasę po dzwonku.
Poczłapałem do szafki, która znajdowała się na samym końcu ciemnego
korytarza.
-Co
tak wolno?- do moich uchu dobiegł podekscytowany głos blondyna. Zaśmiałem się
cicho i zakładając kurtkę, spojrzałem na jego buty.
-Emmm,
jest błogo…- powiedziałem nie spuszczając wzroku z białego, gdzie niegdzie
pozłacanego materiału na jego obuwiu
-Wiem-
wyraz jego twarzy wskazywał że nie ma pojęcia o czym mówię. Z cichym
westchnięciem pokazałem na jego buty i jakby chłopak dostał olśnienia. –Mam
takie dwie pary, więc jak się ubrudzą to nic..- wzruszył ramionami i oparł się
o szafkę obok mojej. Spojrzałem na niego jak na wariata, ale widząc jego
zniecierpliwione spojrzenie postanowiłem szybko przebrać buty i już zostawić
książki w szafce. –Dziękuje- wymamrotałem odpychając się z trudem od szafki gdy
skończyłem wiązać buty. Pokręciłem przecząco głową na jego zniecierpliwienie.
–Spokojnie Jjong, przyjdzie dopiero za godzinę… mamy czas- zaśmiałem się, ale
moja minę od razu zżęła gdy zobaczyłem jego promieniujące złością spojrzenie
-Nie
pitol mi że mam być spokojny, bo nie jestem !- warknął a ja odskoczyłem, byle
żeby być z dala zasięgu pola rażenia. Pokiwałem ze zrozumieniem głową widząc
jak ciężko oddycha.
-Kibuma,
ale będzie dobrze. Posiedzimy chwilkę i już. –westchnąłem pocieszająco
głaszcząc go po ramieniu. Chłopak westchnął jedynie ciężko i przepuścił mnie w
drzwiach z lekkim uśmiechem. Biedny Key~
Chocolate Love~ Part 1
Niepewnie
otworzyłem oczy, powoli przyzwyczajając się do licznych promieni słońca
wpadających do pokoju przez niezasłonięte żaluzją okno. Nie minęła chwila kiedy
drzwi od pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł starszy brat. Stanąwszy
w drzwiach zasłonił swoim ciałem rażące mnie promienie słońca. Uśmiechnąłem się
delikatnie do niego w podzięce.
-Dobrze,
że nie śpisz… Musimy jechać do miasta, po części do samochodu.- niski głos chłopka
sprawił że znów zachciało mi się spać. Naciągnąłem kołdrę na twarz, dając tym
znak starszemu żeby dał mi jeszcze pospać. –Nie ma tak- zaśmiał się i zanim się
zorientowałem leżałem na łóżku w samych bokserkach bez kołdry. Spojrzałem na
niego wrogo, gdy ten śmiał się w najlepsze. – No chodź, sam nie dam rady…-
rozczochrał mi włosy, co było próbą przekupstwa, dobrze wiedział że drapanie
mnie, czochranie włosów itp. Działa na mnie hipnotyzująco i mogę w takim stanie
‘błogostanu’ zrobić wszystko. Spojrzałem na niego z dołu i pokiwałem leniwie
głową, przecierając dłońmi zaspane jeszcze oczy. – Za 10 minut na dole…- rzucił
i po chwili już go nie było. Westchnąłem wstając z łóżka.
-Ani
chwili spokoju.- burknąłem rzucając bluzką w drzwi, gdzie przed chwilą stał
czarnowłosy chłopak. Poczłapałem do szafy i założyłem koszulkę na ramiączka i
krótkie spodenki. Zszedłem, albo raczej spełzłem po schodach i po dłuższej
chwili siedziałem przy stole grzebiąc łyżką w płatkach kukurydzianych. –Ostatni
dzień wakacji, a ja muszę jeździć po mieście i szukać części od samochodu-
westchnąłem, wbijając znudzony wzrok w brata, który ścierał szmatką blat szafek
kuchennych.
-I
tak byś cały dzień przesiedział w domu i czytał książki, a tak to się na coś
przydasz i mi pomożesz- chciałem mu już dogadać, ale niestety to co powiedział
było prawdą. Całe wakacje przesiedziałem w domu. Czasami wychodziłem na plac
zabaw i bawiłem się z dziećmi sąsiadów, a gdy wracałem mówiłem mamie, że byłem
ze znajomymi… po prostu nie chciałem żeby się martwiła. Wzruszyłem jedynie
ramionami wracając wzrokiem to swojego rozmiękłego posiłku.
-Cześć
misiu- słodki głos mamy, spowodował, że na mojej twarzy natychmiastowo zagościł
uśmiech. Kobieta nachyliła się i dała mi buziaka w policzek. Zarzuciłem ramiona
na jej szyję i przyciągnąłem ją do siebie.
-Cześć
mamuś- oddałem jej głośnego i mlecznego buziaka w policzek. Usłyszałem cichy
chichot brata. To, że miałem
siedemnaście lat nie oznacza, że nie mogę przytulać się do mamy i nazywać ją
‘mamuś’. Spojrzałem na niego wrogo, a potem znów na mamę z uśmiechem. –Jak było
w pracy?- mam była lekarzem, więc najczęściej pracowała w nocy, na drugiej
zmianie i wracała rano. W dzień była w domu, co mi nie za bardzo
odpowiadało. Miała mnie wtedy na oku i
widziała, że niegdzie nie wychodzę
-Ahh,
dziękuję kochanie, że pytasz. Ciężko jak zawsze… Ci ludzie w ogóle nie uważają,
co chwila kogoś przywozili.- pokiwała przecząco głową i poszła na górę się
przebrać. Brudny talerz po śniadaniu odłożyłem do zlewu.
-A
pozmywać to nie łaska? Nie będę całe życie po tobie sprzątał. Za rok idę na
studia, więc przyzwyczajaj się do takich rzeczy jak ‘zmywanie po sobie’-
spojrzałem na niego i po chwili zupełnie nic nie widziałem, przez ścierkę,
którą chłopak na mnie zarzucił.
-Zmyję
jak wrócimy…- westchnąłem zdejmując z głowy brudną ścierkę. Wiedziałem że ze
strony chłopaka będą jeszcze pretensje, co do mojej nieodpowiedzialności i
dziecinności, dlatego poszedłem szybko do przedpokoju i założyłem swoje
ulubione czarne buty do kostek. Chwilę jeszcze stałem pod drzwiami zanim dołączył
do mnie brat.
-To
był ostatni raz kiedy za ciebie zmyłem młody…- westchnął, a ja posłałem mu
wdzięczne spojrzenie i ucałowałem szybko jego policzek. Wiedziałem że nie znosi
kiedy tak robiłem, dlatego szykowałem się na uderzenie, ale nic takiego nie nastąpiło.
Wręcz przeciwnie, rozczochrał mi włosy, na skutek czego cicho zamruczałem. –Nie
mam pojęcia po kim to masz- zaśmiał się delikatnie ciągnąć mnie za noc.
Wyrwałem mu się i wystawiłem pięści w gotowości do walki. –Ooo, naprawdę tak
tego chcesz ?- zapytał ironicznie i zanim się zorientował znalazłem się na
trawi przygnieciony jego wielkim cielskiem. Zacząłem piszczek ze śmiechu, ale
gdy nad moim nosem znalazła się jego pacha wrzasnąłem z przerażaniem, ale nadal
nie mogłem przestać się śmiać.
-Ooo
fulu, mógłbyś czasem się umyć… to nie pali..- zachichotałem próbując schować
twarz gdziekolwiek byle żeby nie wdychać tych toksycznych oparów. Do uszy dobiegł mnie głośny śmiech
czarnowłosego chłopaka.
-Ja
wiem, ze ty kochasz moje zapachy- powiedział jeszcze bardziej przyciskając
swoją pachę do mojego nosa. Zakaszlałem gdy moje płuca całe wypełniły się tym
odorem. Usłyszałem śmiech mamy.
-Chłopcy,
jeźdźcie już po te części i nie wąchajcie się już- radosny głos mamy, zwrócił
uwagę brata, przez co lekko uluźnił uścisk. Skorzystałem w okazji i wyrwałem mu
się. Łapczywie zacząłem wdychać świeże powietrze.
-Myślałem
że umrę- wydyszałem poprawiając sobie włosy. Pomachałem mamie i wsiadłem do
samochodu. Spojrzałem na chłopaka który odpalał silnik. –Cienias z siebie
Cheon- zaśmiałem się zapinając pasy. Nie musiałem długo czekać aż oberwę po
czubku głowy otwartą dłonią.
-Kto
tu jest cieniasem, cieniasie- spojrzałem na niego z uśmiechem i oparłem głowę o
siedzenie. Jak to dobrze, że go mam. Westchnąłem i włączyłem naszą ulubioną
audycje radiową. Za chwilę dom znikł za zakrętem, a mu zbliżaliśmy się do
sklepu samochodowego, który mój brat zwie ‘rajem’
~~
-Jezuu
długo jeszcze- jęknąłem ze zniecierpliwieniem patrząc jak starszy z fascynacją
przegląda włochate pokrowce na kierownice. Zero reakcji ze strony brata
wprawiło mnie w jeszcze większe zniecierpliwienie i zdenerwowanie. Ile można
siedzieć w takim sklepie?, takim z ubraniami to rozumiem, ale żeby dwie godziny
wybierać części do samochodu. Matko, mój brat to psycholl~. Wywróciłem oczami,
widząc jego wielce uradowaną minę, gdy ze sterty pokrowców wyciągnął taki z
płomieniami. Odwróciłem się na piecie i
postanowiłem rozejrzeć się po całym sklepie jeszcze raz. W ciągu tych dwóch
godzin, okrążyłem każde stoisko ponad tysiąc razy, poznałem ten sklep na
pamięć. Wszedłem w jedną z alejek, na końcu której znajdowały się drzwi.- Hmm.. wcześniej ich tu
nie było- wyszeptałem sam do siebie rozglądając się, by upewnić się czy nikt
mnie nie widzi. Niepewnie otworzyłem duże, drewniane wrota i szybko wszedłem.
Pomieszczenie, w którym teraz się znajdowałem
było niemalże ogromne, jak sala gimnastyczne, jeśli nie większa. Szklany
dach, powodował, że cały pokój był bardzo dobrze oświetlony. Całe pomieszczenie podzielone było na sektory,
przedzielone wysokimi półkami, na których stały zafoliowane opony, kierownice i
te inne przedmioty do samochodu. Powoli udałem się do najgrubszego przedziały z
dodatkami. Z zaciekaniem dotykałem świecących diod, włochatych laleczek, czy
zapachowych drzewek, na których teraz skupiałem swoją uwagę. Usiadłem na
plastikowych krzesełku i chwyciłem za jedno brązowe drzewko. Przyłożyłem
przedmiot do nosa i wziąłem głęboki wdech. Czekolada… gorąca czekolada. Nigdy
nie piłem czekolady, byłem uczulony na jakiś składnik, który w niej był, ale
zawsze gdy Cheondung ją pił, przelewał mi trochę do innej szklanki, żeby mógł
ją wąchać. Brzmi trochę głupio, ale to dawało mi wrażenie jakbym ją pił.
Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie wąchania czekolady
-To
pomieszczenie jest przeznaczone jedynie dla personelu- szybko się podniosłem z
krzesełka, upuszczając przy tym zapachowego dęba.
-J..ja
przepraszam. Byłem ciekawy co tu jest…- kilka kroków ode mnie stał wysoki
chłopak w firmowej kurtce. Najwyraźniej tu pracował. Nie był wiele ode mnie
starszy, bo kojarzyłem go ze szkoły, może dwa, trzy lata. Przystojne,
wysportowane ciacho za którym uganiały się wszystkie dziewczyny w szkole. Rok
temu miałem obok niego prawie każdą lekcję, przez co w ogólnie nie mogłem się
ruszyć, przez dziewczyny z mojej klasy, które oczywiście musiały uczestniczyć w
procesie trawienia przez bruneta kanapki. Było mi wtedy go trochę szkoda, ale
chyba nie miał na co narzekać. Też chciałbym żeby dziewczyny za mną latały… –Już
wychodzę…- wymamrotałem i ze spuszczoną głową ruszyłem w stronę drzwi.
-Czekaj,
coś upuściłeś- chłopak wziął do ręki drzewo i podszedłem do mnie
-To
nie moje… Tylko wąchałem- powiedziałem pokazują palcem na miejsce z którego
wziąłem zapachowy wisiorek. Zacisnąłem
głupkowato oczy, gdy dotarło do mnie, że właśnie powiedziałem „tylko wąchałem”
. Mimo tego co powiedziałem, chłopak wyciągnął rękę i schował drzewko do
kieszeni moich spodni.
-Też
lubię czekoladę. Zachowaj to dla siebie…- pokazał głową na moją kieszeń. –Mogą
mnie za to wylać, więc ciii- zaśmiałem się i zanim zdążyłem cokolwiek
powiedzieć, pomachał mi dłonią i znikł pomiędzy regałami. Wzruszyłem ramionami
i wyszedłem z pomieszczenia.
-Boże
Tae, gdzieś ty się szlajał, prawie zawału dostałem- Cheon objął mnie ramionami
sprawdzając czy jestem cały. –Głupek z ciebie młody. – szturchnął mnie łokciem.
-Hej
Thunder zapomniałeś pokrowca- jakiś facet pomachał torebką w naszym kierunku.
Nie lubiłem gdy ktoś nazywał go Thunder, miał na imię CheonDung i tak powinni na
niego mówić. Wywróciłem oczami widząc z jakim szczęściem starszy biegnie
odebrać swoją własność. Nie czekając na
niego wyszedłem z budynku i oparłem się o ścianę oczekując brata. Gdy wyszedł
pierwsze co usłyszałem to ekscytacje nowo zakupionym futerałem. Jednak wybrał
miękki w dotyku, czarny pokrowiec, nie wiedziałem że stać go na tak dobry
wybór. Kiwnąłem głową by potwierdzić fakt że jego zakupiony przedmiot zalicza
się do tych udanych.
-A
Ty?. Kupiłeś coś sobie?
-Ja?
- pokazałem palcem na siebie. –Nie, nic nie kupiłem- powiedziałem kręcąc
przecząco głową. Schowałem dłonie do kieszeni spodni. Mocniej ścisnąłem
zapachowe drzewo z delikatnie namalowanym uśmiechem na twarzy. Wsiadłem do
samochodu i zapiąłem się pasem. O nie! Zapomniałem mu podziękować. Westchnąłem
i walnąłem głową o tapicerkę. Usłyszałem cichy śmiech kierującego chłopaka, ale
nie zareagowałem. Trudno podziękuję mu w szkole…
JongKey~
Postanowiłam wrzucić w końcu jakieś JongKey, choć szerze mówiąc nie jestem przekonana co do tego opka, ale obiecałam komuś, że go wrzucę, więc słowa dotrzymam : D. Jeśli ktoś miałby ochotę popisać, poznać mnie, jestem dostępna na gg: 36460893 : DDDD
-Dlaczego
mnie ignorujesz?!- rozpaczliwy głos chłopaka, rozbiegł się szybko, po pustej
Sali prób, która jeszcze przed chwilą Pękala w szwach, do momentu, w którym
zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę w nagraniu. Na środku hali zostało dwóch
chłopaków, jeden z nich stał odwrócony tyłem do drugiego , natomiast ten wpatrzony
w plecy bruneta stał cały drżąc. – Dlaczego to robisz ?!- po policzku
zdenerwowanego spłynęła łza. Brunet delikatnie obrócił twarz, na tyle by
chłopak stojący za nim, mógł widzieć, że jest speszony i przybity sytuacją,
która ma teraz miejsce. – Jestem aż takim gównem dla ciebie, że nawet spojrzeć
w oczy mi nie możesz tak!?. Dobrze…. Już nie musisz się z tym męczyć- głos
chłopaka z każdym słowem stawał się coraz cichszy. Zero reakcji ze strony drugiego
spowodowały potok łez u chłopaka z tyłu. Niepewnym ruchem obrócił się i
powolnym krokiem wyszedł z hali. – Dupek…- wyszeptał zamykając za sobą drzwi,
przecierając rękawem swetra mokre od kilku łez policzki. Brunet rozejrzał się
po pomieszczeniu zanim wyszedł.
Korytarze,
pełne kamer i ludzi, pomagających zorientować się i odnaleźć w tym bałaganie,
uniemożliwiały brunetowi znalezienie chłopaka, który właśnie płakał, przez
niego. Przepchał się przez wszystkich scenarzystów i innych pracowników wyszedł
na dziedziniec. Zielona trawa, była ledwo widoczna, przez grubą warstwą liści,
które cały czas spadały z drzew. (Brunet lubił wpatrywać się w spadające
liście, czy płatki śniegu, czuł wtedy, ze czas płynie wolniej, by on mógł przyjrzeć
się każdemu płatku śniegu, liściu, by dostrzec wyjątkowość każdego z nich i
zobaczyć, że żadne z nich nawet w minimalnym stopniu nie są do siebie podobne,
ani idealne. To mu przypomniało, że niema nic perfekcyjnego i dzięki temu
szybko zakochiwał się w rzeczach, które nie były idealne, i trzeba było je naprawić,
by było dobre, a naprawa sprawiała mu największą radość. Uważał, że na świecie
nie ma rzeczy/osób idealnych, ale to zmieniło się tak szybko, przez co brunet
zagubił się we własnych uczuciach i myślach. Wszystko przez to, że zobaczył
kogoś idealnego, perfekcyjnego…” Onew jak
zawsze zapomniał wynieść śmieci, kiedy była jego kolej. Nie chciałem żeby znów
była afera z tym, że jesteśmy bałaganiarzami , więc postanowiłem zrobić to za
niego. Przeszedłem po wszystkich pokojach żeby zobaczyć, czy śmietniki są już
opróżnione. Został mi tylko pokój Kibuma. Drzwi do jego sypialni były uchylone,
więc po cichu wślizgnąłem się i poszedłem w stronę kosza, ponieważ zobaczyłem,
że tam śmietnik był pełen. Gdy byłem już przy koszu, moja uwagę przykuły drzwi
do prywatnej łazienki Kima, które były uchylone. Podczas gdy tam patrzyłem, w
drzwiach stanął Key. W pół nagi, na sobie miał jedynie krótkie szorty, musiał
przed chwilą brać prysznic. Jego skóra błyszczała się, na jego ramieniu było
milion małych kropelek wody, które błyszczały się niczym małe gwiazdki. Powoli
wyprostowałem się, nie mogąc oderwać wzroku od idealnego ciała Kibum. Wytwórnia kazała nam zrobić wielki szum wokół
JongKey, ale nigdy nic nie czułem naprawdę do tego chłopaka. Robiliśmy tylko swoje,
przytulanie się do niego, dawanie całusów w policzek nie było dla mnie czymś przez co nie mogłem
spać, było…zwykłe. Ale teraz to wszystko się zmieniło i sam nie wiem dlaczego.
W jednej chwili chcę wyrzucić jego śmieci, a teraz chcę go mieć przy sobie.
Chcę go przytulić, ucałować w policzek i sprawić by czuł się bezpieczny. Mokre
kosmyki jego włosów, opadały na jego czoło i uczy, które chciałem odgarnąć. –J-Jong?-
jego głos nie brzmiał tak jak kiedyś, nie wiem, czy sam dopiero teraz to
zauważyłem, czy on go zmienił, ale jego ton, był najmilszą melodią dla moich
uszu. –Co T-Ty tu robisz?- jego oczy był pełne strachu i zawstydzenia, gdy
zauważył, że jego klatka piersiowa jest naga, szybko założył na siebie T-shirt,
i dopiero wtedy mogłem myśleć. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. –J-ja chciałem
wyrzucić śmieci- wymamrotałem i sam nie wiem kiedy Kibum znalazł się w moich
objęciach. Czułem ulgę mogąc odgarnąć jego włosy z jego czoła i uszów. Jego
usta były słodkie, miękkie, po prostu idealne, tak jak każda inna część jego
ciała. Od tego czasu JongKey stało się realne, było prawdziwe i nie musieliśmy
nikogo oszukiwać….Ale teraz wszystko jest źle. Wytwórnia wymyśliła JongTae.
Wszystko znikło tak szybko jak się pojawiło. Nie mogłem już publicznie okazywać
uczuć Key, a w domu zespołu, już nawet sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem
unikać Kibuma, nie chciałem cierpieć…JongKey się skończyło, ale nie chciałem
tego, naprawdę nie chciałem”… ) Na
ławce pod drzewem siedział płaczący chłopak z kolanami mocno przyciśniętymi do
klatki piersiowej. Brunet rozpoznał
w tej postaci swój…ideał. Wziął głęboki oddech i z rękami w kieszeni ruszył w
stronę ławki. Blondyn czując, że coś zasłania mu promienie światła podniósł
wzrok, lecz gdy na drodze napotkał duże, ciemne oczy szybko odwrócił wzrok,
speszony. Brunet usiadł w milczeniu obok szczupłego chłopaka, który niepewnie wbił
wzrok w koszulkę drugiego. Chłopak, tak samo jak brunet nie wierzył w ideały,
dopiero od jakiegoś czasu, zaczął dostrzegać w przyjacielu oznaki tego, że może
być jedynym dowodem, na istnienie czegoś idealnego. „Wyszedłem spod prysznica i szybko zarzuciłem na siebie swoje ulubione
szorty. Podszedłem do lustra, które było naprzeciwko drzwi, alby poprawić
włosy. W lustrze zobaczyłem, że w pokoju jest Jonghyun. Od razu odwróciłem się
i wbiłem wzrok w jego oczy. Nie były takie
jak zawsze. Były podobne, do jego wzroku podczas scenek JongKey dla fanów, ale
to spojrzenie było jakby…prawdziwe. Nie wiem kiedy to się stało, ale po chwili
byłem w objęciach Jjonga i pozwalałem mu dotykać moich włość, czoła, uszów.
Jego usta były idealne, nie ma innego słowa, które mogłyby opisać jego usta, ich miękkość, delikatność . Nie udawałem już
tego co czułem do Jjonga, bo teraz to już było prawdziwe. Każde spojrzenie,
każdy dotyk, były najbardziej prawdziwe w moim życiu. ~ Teraz już nic nie ma,
nie ma magii dotyku, magii słowa…magia nie istnieje. Istnieją tylko sztuczki
magiczne, którą są… sztuczne. Nigdy jej nie było…magii. JongKey, zmieniło się w
JongTae. Zamiast szczęścia wdarł się ból i cierpienie. Widok Jjonga i Taemina,
nie był prosty, ale musiałem to wytrzymać. To, że Jonghyun mnie ignorował bolało
najbardziej…” Oczy bruneta świeciły się jak zawsze jakby w
jego źrenicach zamieszkało tysiąc małych świetlików. Promienie zachodzącego
słońca podkreślały jego delikatne rysy twarzy. Chłopak niecierpliwie przegryzł
swoje wargi, które były dla Key nadal idealne. Kropelki potu, przyczepione do
włosów bruneta, były dla Kima niczym małe diamenty, których za nic by nikomu
nie oddał. Każdy kłębek włosów chłopaka był dla niego czymś w rodzaju skarbu.
Uśmiech, który często był na twarzy bruneta, był dla niego zachętą do życia,
mimo, że nie był dla niego. Jeden uśmiech wystarczył, by chłopak nie czuł się zmęczony,
zły, czy też smutny. Brunet był po prostu dla niego….lekarstwem, które już
nigdy nie miało się przeterminować.
-To
nie miało być tak Bummie- Key obserwował
jak płynnie usta bruneta poruszały się, a jego słowa trafiają do jego ucha.
–Wiesz, że ja Cię nadal..- Jjong nie dokończył, ponieważ Kibum wbił się w jego
usta.
-Ja
Ciebie też nadal kocham Jjongie- Kibum
wyszeptał od razu gdy oderwał się od chłopaka. –Ale to nie to samo –
kontynuował. Gdy usta Jonghyuna otworzyły się, by przerwaćblondynowi, ten
przyłożył palec wskazujący do miękkich i drżących ust Kima. Nie spuszczając
palca kontynuował – To nie to samo. JongKey już się skończył, teraz czas na JongTae-
słowa nie wychodziły z łatwością z ust Key. –Kocham Cię, bardzo… i dlatego, że
Cię kocham…zdecydowałem się, żeby…odejść z zespołu…Tak będzie lepiej dla Ciebie
i dla mnie. Nie chcę zanieczyszczać atmosfery swoim smutkiem. Chce żebyś tylko
wiedział, że byłeś, jesteś dla mnie i będziesz jedynym którego tak bardzo
kochałem.. – Kibum nachylił się i musnął wargami mokry od łez policzek Jjonga.
– Żegnaj mój ideale- powiedział ostatni raz smakując jego ust. Z trudem oderwał
się od niego i udał się w stronę taksówki, która już na niego czekała. Brunet próbował
przedłużyć pocałunek, ale nie udało mu się. Dopiero gdy nie czuł już na swoich
wargach ust Kim otworzył oczy. Od razu wstał i ruszył w stronę Kima,
zatrzymując go, łapiąc go za rękę. Chłopak wyślizgnął się, jednocześnie
wciskając Jonghyunowi karteczkę w dłoń. Odwrócił się, aby ostatni raz zobaczyć
jego idealne rysy. Siedząc już w taksówce, zza szyby pokazał dłońmi, na swojej prawej stronie klatki piersiowej
serduszko, po czym taksówka odjechała z piskiem opon. Brunet pobiegł za
samochodem, ale po chwili stanął i odprowadził taksówkę spojrzeniem do
najbliższego zakrętu. Rękawem swetra wytarł wilgotne policzki. Serce Kima biło
jak szalone, zaraz miało mu wyskoczyć. Miał ochotę usiąść na chodniku i
krzyczeć, krzyczeć tak głośno żeby stracił glos, żeby stracił życie…życie bez
Key, bez jego ideały nie było życiem, było więzieniem. Z ręki wypadała mu
karteczka, która wręczył mu Key. Schylił
się siadając na krawężniku i popatrzył na kopertę. W jednej chwili na jego twarzy
zagościł uśmiech.
„Dla mojego
ideału ♥ „
Po
chwili patrzenia na te nakreślony kilka słów rozwinął kartkę. Brunet siedział
na krawężniku i czytał ostatnie słowa Kibum skierowane do niego. Co chwila
przerywał cichy szloch, na uśmiech…
niedziela, 11 listopada 2012
Problemy~ Cz. 2
W nocy nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tym co się dziś stało. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał drugą w nocy. Westchnąłem ciężko siadając na łóżku i po chwili na paluszkach zszedłem na dół. Zajrzałem do dużego pokoju,
skąd dobiegały jakieś szmery, podszedłem do ściany i zapaliłem światło. Na
środku pokoju stał brunet, który próbował doczłapać się do sofy.
-Minho?-
zapytałem niepewnie, próbując zobaczyć jego twarz. Gdy się odwróciłem zamrgałem zaskoczony widząc u niego to pijackie spojrzenie. –Minho, jesteś spijany!- krzyknąłem lekko się śmiejąc,
gdy przypomniałem sobie jak mówił, mi że on nigdy nie pije. Było to prawdą, Minho bardzo rzadko siegał po piwo, czy wódke, a teraz przychodzi do domu pijany... Podszedłem do niego
i złapałem go za rękaw bluzki, byłem na niego zły, ale czułem, że potrzebuje
teraz mojej pomocy. Nie chce żeby Onew go takiego zobaczył, wtedy Choi miałby naprawdę poważne problemy.–Chodź, musisz się położyć spać- szepnąłem ciągnąć go powoli na
górę., uważając żeby się nie przewrócił.
-Ale
z Tobą? - zapytał śmiejąc się. Przymknałem na chwile oczy czując ukłucie w brzuchu. Normalnie zareagowałbym inaczej, ale tetaz to bolało, bo wiedziałem, że jest
pijany. – Bo wiesz, ja chcę z Tobą, a Ty?- powiedział z cichym smiechem przygniatając mnie do
ściany po czym oparł ręce, po obu stronach mojej głowy. Opuszkami palców
pogładził mój policzek, powodują tym u mnie miłe dreszcze. Widząc jednak jego wzrok nie było mi miło, chciałem sie od niego odsunąć, lecz nie pozwolił mi na to. –Chcesz, czy nie?
Masz okazję Minnie- mruknął mina ucho niskim głosem. Zrobiło mi się niedobrze, gdy poczułem jego dłoń pod swoją koszulką. Szybko chwyciłem jego dłoń i wyciągnąłem spod bluzki. Tak chcę tego, chciałem to wykrzyczeć, od zawsze tego chcialem ale nie kiedy on jest w
takim stanie i nazajutrz nie będzie nic pamiętał. Nadal trzymając jego rękę
odepchnąłem go od siebie. –Łohohoh. Co się stało? Nie chcesz tego?- pokazał rękami
na swoje ciało, czułem, że po policzku spływa mi łza. Ruszyłem w stronę swojego
pokoju, ale ten złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, mocno obejmując.
Chciałem krzyknąć, ale ten zamknął mi usta pocałunkiem. Uwolniłem rękę i
uderzyłem go pięścią w ramię, przez co odsunał się lekko ode mnie. Pokręcił nieznacznie głową i przygwozdził mnie do ściany pomiedzy pokojami.
Tym razem wziąłem szerszy zamach i walnąłem ręką w drzwi do któregoś z
pokoi. Minho na nowo się zaczął do mnie dobierać, gdy drzwi się otworzyły i
stanął z nich Jjong. Popatrzyłem na niego błagalnie probując odsunąć od siebie Choi.
-Minho…zostaw
go- wymamrotał zaspany i podszedł do bruneta. Ten jakby był głuchy. –Zostaw go
słyszysz!- Jonghyun nie lubił gdy przerywano mu sen, a tym bardziej w taki
sposób. Złapał go za bluzkę i odciągnął
ode mnie wrzucajac tym samym na scien obok. Zsunąłem się po ścianie, patrząc uważnie na dwójkę chłopaków.
–Idź spać, juro pogadamy...- Kim wymamrotał wpychając Choi do jego pokoju i
zamykając drzwi na klucz. Przez chwilę Minho domagał się wypuszczenia, ale po
kilku minutach jego głos ucichł. –Zasnął…- wymamrotał chłopak z uśmiechem.
Patrzyłem w sufit, próbują sobie wszystko poukładać. Wyjaśnić jakoś to co się właśnie stało –Wszystko
dobrze?- zapytał chłopak wyciągając rękę, proponując mi pomoc z podniesieniu
się. Kiwnąłem jedynie głową i skorzystałem z jego dłoni posyłając mu delikatny uśmiech. Odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju, jeszcze kilka razy pytając czy aby na pewno nic mi nie jest –On jest pijany, nie
wiedział co robi... Wiesz jak to z nim jest...- drugi raz w ciągu całego mojego
życia słyszałem w głosie dinozaura niepewność. Pokiwałem głową i zamknąłem za
sobą drzwi. Rzuciłem się na łóżko, czując wilgoć na policzkach. Dlaczego to musi być takie
trudne? Dlaczego muszę być z tym sam? Wtuliłem się w poduszke czujac słone łzy. Dlaczego ja muszę go kochać... Nie wiem ile czasu tak leżałem wiem jedynie, że
właśnie w taki stanie zasnąłem.
~
Obudziłem
się z okromnym bólem głowy. Czułem się jakbym uderzył nią o mur... Nigdy więcej nie
przepłaczę całej nocy. W takich momentach cieszyłem się, że mamy prywatne
łazienki w pokojach, nie musialem pokazywać się reszcie w takim stanie. Wziąłem długi, odprężający prysznic, przez co mogłem dokładnie i na spokojnie przypomnieć sobie co się wydarzyło wczoraj. Nadal nie mogłem uwierzyć… a jednak
to się stało. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy płakałem z jego powodu. To
było straszne, ale wspaniałe w niektórych momentach… Już sam nie wierzyłem w to
co mówię. Wyszedłem z łazienki i szybko się ubrałem, wchodzą jeszcze na
chwilę pod kołdrę, żeby się trochę ocieplić. Ktoś zapukał do drzwi, odruchowo
schowałem się w popłochu pod pierzynę. Bałem się spotkac Minho. Cały czas widziałem przed oczami to jego spojrzenie, którego już nigdy nie chce u niego widzieć. Czułem się w pewien sposób w niebezpieczeństwie. Drzwi powoli się otworzyły i odetchnąłem z ulgą widząc w nich Onew. Podszedł do
łóżka i usiadł obok mnie, wzdychając ciężko.
-Słyszałem
od Jjonga, o wczoraj. Wszystko dobrze?- troska z jego oczach, spowodowała
delikatny uśmiech na mojej twarzy.
Patrzyłem raz w jego oczy, a raz w kołdrę.
-Dobrze...tylko,
trochę się boję- wymamrotałem, bawiąc się z zawstydzeniem palcami. Do niczego nie doszło, więc nie powinienem tak się czuć... Jednak nic nie mogłem na to poradzić. Podniosłem
wzrok i popatrzyłem w oczy lidera. W jednym momencie zrobiło mi się smutno, widząc w jego oczach pewnego rodzaju współczucie. Bez zastanowienie wgramoliłem się na kolana
chłopaka i wtuliłem się w jego tors. – Jesteś najlepszym przyjacielem
Onew- powiedziałem do jego koszulki.
Jego ciepła ręka na mojej głowie, sprawiła że się poczułem się lepiej, nie bojąc się już. Zszedłem z jego nóg i usiadłem na łóżku obok chlopaka. -Minho już wstał?- wydukałem z siebie,
wbijając wzrok w podłogę. Po dłuższej chwili czekania na odpowiedź podniosłem
niepewnie wzrok i zobaczyłem lekki uśmiech lidera, który pokiwal głową.
-On
nic nie pamięta, ale Jjong mu wszystko opowiedział…-westchnął ciężko patrząc na
mnie uważnie. Spojrzałem pytająco oczekując jeszcze informacji w jakim nastroju
jest chłopak i jak na to zareagował. Lider wyczuł, że chce wiedzieć więcej,
ponieważ po chwili zaczął mówić dalej. –Jest zły na siebie…próbował znowu wyjść z
domu, ale Kim go powstrzymał…teraz próbuje zapomnieć… cokolwiek to znaczy-
gdy to mówił był pewny siebie, jakby wcześniej układał w swojej głowie to co ma
powiedzieć.
-Jak
to zapomnieć.. o czym?- zdziwiłem się słowami Onew, chciałem wiedzieć o co
chodzi Choi… Jednak przypuszczalem, że nie będzie mi dane dowiedziec sie tego...Nie powinno mnie to obchodzić, on mnie nie powinien obchodzić!
-Nie
wiem, nie chce powiedzieć. Mówi że to nie nasza sprawa…-powiedział wstając i poszedł w stronę do drzwi.- Zejdź jak będziesz gotowy- uśmiechnął się- Jakbyś czegoś chciał,
to możesz zadzwonić na mój telefon- mówił wyciągając z kieszeni urządzenie i
pomachał nim. Za chwilę drzwi zamknęły się, a ja zostałem sam, sam jeden.
Położyłem się na łóżku i siedziałem tak wpatrzony w sufit, do końca dnia. Nie
wiem co widziałem w tym, ale czułem, że nie mogę przestać patrzeć na nią,
czułem, że zaraz może coś się na nim wydarzyć, a ja nie chciałem tego
przegapić. W dwojga złego wolałem spędzić dzień na patrzeniu w ściane, niż zejść na dół. Czas upłynął mi bardzo szybko, a zanim się zorientowałem była już noc.
W pokoju było ciemno, a ja siedziałem na łóżku, wpatrzony nadal w ten sam punkt, niezmiennie myśląc o Choi. Nie potrafiłem inaczej... Drzwi zaskrzypiały i ktoś wszedł do
pokoju. Poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu i nie patrząc mogłem powiedzieć,
że nie była to ręka Onew. Serce mi przyśpieszyło i poczułem, że cały zalałem
się potem.
-Taemin?- usłyszałem ten głęboki, niski głos, lecz tym razem brzmiał inaczej. Zadrżałem lekko nadal patrząc w sufit, nie ruszając się ani o milimetr. –Taemin?- powtórzył lekko zdezorientowany i lekko poddenerwowany, a ja zacisnąłem mocniej swoje wargi. Złapał mnie za
ramiona i podniósł.- Tae powiedz coś- Przestraszyłem się jego nagłego dotyku dotyku. Odsunąłem się od
niego i cofnąłem się do rogu ściany siadając na poduszce która tam leżała. –Boże Taemin,
proszę nie bój się mnie, proszę- czułem jakby chłopak zaraz miał się rozpłakać. Jego głos drżał, a ja nie wiem czemu czułem satysfakcję. Podszedł bliżej mnie, ale nadal zachowywał bezpieczną odległość. Usiadł po
turecku i westchnął głośno. –Przepraszam, ja... wtedy nie myślałem
dobrze...wybacz mi, proszę- powiedział powoli przysuwając się do mnie. Lekko
drgnąłem na jego ruch, więc się zatrzymał i usiadł jeden krok ode mnie. Patrzył
na mnie pytająco, ale w jego oczach widziałem nadzieje. Przedzedł mnie przyjemny dreszcz obserwujac uważnie poczynania chłopaka. Zdecydował się jednak podejść trochę bliżej i usiadł obok mnie. Podskoczyłem mimowolnie uderzając plecami o ścianę. Nie bałem się go, ale...sam nie wiem co jest po 'ale'. Wiedziałem, że Minho nigdy nie skrzywdziłby mnie... –Wszystko dobrze?- zapytał z troską dłonią badając, czy nic nie stało się w moje
plecy. Nagle drzwi otworzyły się i stanął z nich Onew.
-Zostaw
go w końcu- warknął i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i przy Choi.
Chwycił go za kołnierzyk koszulki i pociągnął do góry. –Wyjdź stąd Minho- powiedział poważnie lider popychając bruneta do drzwi.
-Nigdzie
stąd nie idę. Rozmawiam z Taeminem nie z Tobą- powiedział podchodząc do Dubu i
patrząc na niego z pretensjami. –To że jesteście razem, nie znaczy, że inni nie
mogą z nim pogadać !- na jego słowa, coś jakby ukuło mnie w brzuchu. Patrzyłem
na ich dwójkę w szoku i nie wiedziałem co powiedzieć.
-Co!?-
Onew zaśmiał się patrząc niedowierzająco na Minho.–O czym Ty mówisz? Ja z nikim nie
jestem, a zwłaszcza z Taeminem- lider pokazał palcem na mnie. –Chory jesteś
człowieku. On jest dla mnie jak młodszy brat- powiedział pomagając mi wstać i poprawil mi koszulkę.
Minho stał, jakby był wmurowany w ta podłogę.
-Przecież
widziałem.. Widziałem jak Tae spał na Tobie i jak się przytulaliście i wtedy
jak jedliście kurczaki…- powiedział pokazując palcami na łóżko, podłogę i na
nas.
-Spał
na mnie, bo go pocieszałem, po tym jak był przez Ciebie smutny i płakał całą
noc- walnąłem łokciem Onew, żeby nic więcej nie mówił. –A kurczaki to chyba
można jeść nie?!- powiedział z wyrzutami i zaczął gładzić dłonią miejsce, w które go
walnąłem. Brunet stał wpatrzony z szokiem raz na mnie raz na lidera. –Zostawię
was samych skoro wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy.- wymamrotał i ruszył w stronę
drzwi. Dalszą podróż uniemożliwiała mu moją ręką, która ściskała jego
nadgarstek. –Taeminnie puść mnie- powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Westchnałem ciężko, ale widząc jego spojrzenie posłusznie pozwoliłem mu opuścić pokój, a sam usiadłem na krawędzi łóżka. Z ciekawości odniosłem głowę, żeby zobaczyć
bruneta, który stał oparty ścianę i uważnie mi się przyglądał. Szybko speszony,
wbiłem wzrok z podłogę.
-Przepraszam,
że przyszło mi do głowy coś takiego- w głosie chłopaka, słychać było żal ale jednoczesnie ulgę, która sprawiała, że na mojej skórze pojawiła się delikatna
gęsia skórka. Kiwnąłem lekko głową, nadal zawieszając wzrok na czarnej plamce
w drewnie. –Przepraszam za siebie…-rzucił szybko. Gdy podniosłem głowę
zobaczyłem, jak drzwi się zamykają z głośnym hukiem. Po policzku spłynęła mi
łza.
-Minho!-
krzyknąłem wybiegając za nim. W korytarzu już go nie było, więc zajrzałem do
jego pokoju. W sypialni było ciemno,
Jedynym źródłem światła, były promienie wschodzącego słońca, które wpadały
przez okno. Brunet siedział na podłodze oparty o łóżko z głową schowaną w
ramionach. –Minho?- zapytałem cicho idąc
niepewnie w jego kierunku. Zero odpowiedzi
ze strony, zachęciło mnie bym usiadał obok niego. –Minho, co się stało?-
zapytałem przyciągając kolana do klatki piersiowej. Usłyszałem ciche pociagnaiecie nosem co całkowicie zbiło mnie z tropu. –Minho nie płacz…-powiedziałem delikatnie kładąc głowę
na jego ramieniu. Serce waliło mi mocno i czułem jakby zaraz miało mi
wyskoczyć z piersi. Był tak blisko.
-Nie
płaczę… oczy mi się spociły..- wymamrotał pod nosem z cichym prychnieciem.
-Co
Ci się poci?- zapytałem śmiejąc się. Wyprostowałem się i delikatnie popchnąłem
jego bok łokciem. Popatrzył na mnie z uśmiechem i oparł głowę o łóżko. Znów delikatnie oparłem głowę o jego ramię usmiechając sie gdy ten lekko zadrżał.
-Przepraszam
Cię za wczoraj i za to, ze płakałeś przeze mnie- wytarł nos rękawem bluzy. Zamknąłem oczy, czując jak oparł swoją głowę o czubek mojej. Poczułem przyjemne dreszcze gdy byl tak blisko...
-Nic
się nie stało…- powiedziałem. –Teraz to ja przepraszam, że przeze mnie
płaczesz…- zachichotałem prostując się.
-Nie
płaczę, tylko oczy mi się pocą!- zaśmiał się i popchnął mnie łokciem.
Popatrzyłem mu w oczy z uśmiechem. Nareszcie poczułem, że jest dobrze. Poczułem, że może być tak jak dawniej... jednak coś się zmieniło. Po chwili z mojej twarzy znikł uśmiech i stałem się
poważny. Patrzyłem na jego usta, które były tak blisko moich. Podniosłem niepewnie
wzrok, wbijając go w oczy bruneta, w których było tyle radości. Nie wiem ile
spędziliśmy na patrzeniu na siebie, ale na pewno nie żałuję, żadnej sekundy. Usmiechnąłem się lekko, a serce zabiło mi mocniek, gdy Minho pochylił się niepewnie w moja strone, ale przerwał mu dźwięk
telefonu, ktoś do niego dzwonił. Zacisnął mocno oczy, pozostając bez ruchu
blisko mojej twarz.
-Twoja
dziewczyna dzwoni…-powiedziałem wstając czując jakbym oberwał po głowie. –Nie będę przeszkadzać- rzuciłem cicho zamykając za sobą drzwi. Nigdy z nim nie będę. On nie jest przeznaczony dla
mnie, tylko dla niej... Szybko wleciałem do pokoju,
ale nie swojego tylko do pokoju Onew. Chłopak stał przy oknie. Na dźwięk
otwieranych drzwi odwrócił się, a gdy zobaczył moj wzro szybko
znalazł się przy mnie, obejmują ramionami moje drżące ciało. –Ja nigdy z nim
nie będę Onew- wymamrotałem mu w szyję. Na te słowa objął mnie
jeszcze mocniej.
-Spokojnie,
wszystko będzie dobrze Minnie- wyszeptał głaszcząc moje włosy, pocieszająco.
–Potrzebujecie troszkę czasu...-powiedział prowadząc mnie do łóżka i usiadł obok mnie. Wtuliłem się w jego ramię i siedziałem cicho z zamkniętymi oczami tuląc się do lidera. –Jak tak dalej będziecie się schodzić, to mi suchych koszulek
zabraknie Taemin…- Spojrzałem na niego, potem na jego koszulke i zdałem sobie sorawę z tego, że znowu placze.
Przepraszam... -wymamrotałem wbijając wzrok w podłogę. Wypuścił mnie z objęć i podszedł do drzwi. –Zaraz wrócę- uśmiechnął się i po chwili zniknął w
Przepraszam... -wymamrotałem wbijając wzrok w podłogę. Wypuścił mnie z objęć i podszedł do drzwi. –Zaraz wrócę- uśmiechnął się i po chwili zniknął w
korytarzu.
Położyłem się na łóżku lidera, wtulając się w jego poduszkę, która pachniała
chłopakiem. Przy Dubu czułem się bezpieczny, jak przy starszym bracie. – Już
jestem – usłyszałem dźwięk zamykanym drzwi.
-Masz
ładne pe..-nie dokończyłem, bo gdy się odwróciłem w drzwiach nie stał Lee,
tylko Minho. – Co Ty tu robisz?- zapytałem szybko ocierając rękawem łzy z policzka
i brody.
Brunet
podszedł bliżej mnie i usiadł na skraju łóżka. Odruchowo odsunąłem się od niego. Nie dlatego że się go bałem, ale nie chciałem na nowo znaleźć się blisko chłopaka. Nie kiedy nie mogę być przy nim w ten sposób.. Cały czas na nowo zaczynałem się go bać.
-Tae
nie bój się mnie proszę…- Powiedział z wyraźnym smutkiem zakładając, że nadal nie czuję się przy nim bezpiecznie. Zza pleców wyciągnął
białą różę i niepewnie wyciągnął dłoni nią w moim kierunku.–To dla Ciebie…na
przeprosiny.- powiedział siadając trochę bliżej mnie. Uśmiechnąłem się i
poczułem jak moje policzki staja się z każdą chwilą cieplejsze. Z
zawstydzeniem wziąłem róże, przykładając ją od razu do nosa i głęboko wdychając
jej zapach.
-Dziękuję-
na mojej twarzy w jednym momencie zagościł szczery uśmiech, którym obdarowałem Minho. Poczułem się wyjątkowo, ponieważ to mi dal róże a nie jej, to ze mną teraz siedział, nie z nią Usiadłem
po turecku, nie odsuwając kwiata od twarzy. – Pięknie pachnie- wymamrotałem
nadal patrząc na różę, ponieważ krępowałem się spojrzeć w oczy Minho. Wyjrzałem przez okno, a po chwiki przeniosłem wzrok na rapera, którego
wzrok wbity był w kołdrę. –Jest zimno, w naszym ogrodzie teraz nie ma kwiatów-
patrzyłem na niego uważnie. Wzruszył ramionami odchrząkają cicho.
-No
nie ma. Poszedłem do sklepu obok i kupiłem jedną- wymamrotał podnosząc wzrok i wlepiając
go w moje zafascynowane nim oczy.
-Poszedłeś
do sklepu, specjalnie żeby kupić przeprosinowgo kwiata dla mnie?- zapytałem cicho czując się jakbym wygrał konkurs. Uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem tuż przy brunecie. Chłopak kiwnął głową z delikatnym uśmiechem patrząc na mnie uważnie. Siedziałem wpatrzony w kwiat nie mogąc uwierzyć w szczęście jakie teraz we mnie buzowało. To nie był normalny kwiat, to był kwiat od Minho,
od Minho dla mnie, tylko dla mnie. Za nic nie chciałem wypuścić go z rąk, ale
zrobiłem to, gdy na swojej dłoni poczułem, ciepłą dłoń starszego.
Podniosłem niepewnie wzrok wbijając go w pełne szczęścia oczy żabola.
Patrzyliśmy na siebie równie długo i równie mocno byłem rozczarowany, gdy
usłyszałem dzwonek telefonu Choi. Spojrzałem na kieszeń spodni chłopaka, która
wibrowała. –Hmm, obierz…Twoja dziewczyna dzwoni- spuściłem wzrok czując kolejne uderzenie. Uśmiechnąłem się delikatnie nie majac już zamiaru być złym, czy też płakać. Skoro ma dziewczyne to po co mi to robi...
-Taemin
stój do cholery no- powiedział szybko z ciężkim westchnięciem i zanim zdążyłem otworzyć drzwi ten przyciągnął mnie
mocno do siebie.
-Odbierz!
Dzwoni twoja dziewczyna- powiedzialem odsuwajac go lekko od siebie, co nie spodobało się Minho. Brunet trzymając mnie jedną ręką, wyjął z kieszeni dzwoniący telefon.
Patrzyłem na niego z ciekawością, czekając aż odbierze, ale to nie nastąpiło Pociągnął mnie do okna, które otworzył jednym ruchem i z całej
siły wyrzucił telefon za okno. Stałem, wpatrzony na chodnik, na którym leżały
odłamki urządzenia nie rozumiejąc tego co się właśnie stało. Spojrzałem na Minho, który puścił moją rękę.
–Ale...przecież- pokazałem palcem za okno. –Twoj telefon...dziewczyna- wydukałem patrząc niezrozumiale na chłopaka. Choi
mocno przycisnął mnie do siebie oplatając moje ciało ręmionami w mocnym uścisku.
-Na
litość Boską Minnie! To nie jest moja dziewczyna rozumiesz- powiedział z westchnięciem patrząc na mnie uważnie. Stałem bez ruchu, nadal obserwując chodnik analizujac jego słowa. On nie miał
dziewczyny, nie miał. Cały czas byłem na niego zły, choć nie miałem za co. On
był samy czas…mój. –Taemin…powiedz coś.- wyszeptał starszy trzymając moje
ramiona mocno i delikatnie mną potrząsając. Powoli przeniosłem z szokiem wzrok
z okna na oczy chłopaka.
-Ale
przecież mówiłeś, że….- nie dokończyłem, bo chłopak mi przerwał.
-Nic
nie mówiłem. Wspomniałem tylko o dziewczynie, z którą mam grać w dramie-
powiedział, głaszcząc kciukiem mój policzek. Przez cały czas byłem pewien, że
ma kogoś…ale teraz jakoś nie poczułem ulgi…- Taemin proszę powiedz coś, błagam
Cię…- powiedział ze strachem przyglądając mi się. Jedyne na co mnie było stać, to
rzucenie się na niego. Oplotłem jego szyję swoimi
ramionami uśmiechając sie szeroko. Słowa nie opiszą tego co czułem, mogąc położyć moją małą
delikatną główkę na jego idealnym ramieniu z wiedzą i nadzieją, że jest już tylko moje –Kocham Cię Taemin- usłszałem te trzy słowa, na które czekałem tak długo. Przez które tak wiele przepłakałem... Poczułem jak brunet całuje czubek mojej głowy,
zapewniając tym samym to co czuł do mnie.
-Ja
Ciebie też kocham Minho- mocniej wtuliłem się w niego, napełniając płuca
jego zapachem. Pierwszy raz w życiu czułem się szczęśliwy, bezpieczny i kochany
w jednym momencie…
Problemy~ Cz. 1
Sporo czasu mnie tu nie było, ale szkoła w tym roku zajmuje mi większość czasu. Będę starała się poprawić obecność tutaj. Przepraszam z góry za błędy, które mogą się pojawić i mam nadzieję, że spodoba wam się to opko ^___^
-Dlaczego
to takie głupie!- krzyczałem sam do siebie. Walnąłem z całej siły pięścią w
ścianę, co nie zaliczało się do dobrych pomysłów. Po chwili leżałem skulony pod ścianą
jęcząc cicho z bólu. W pewnym momencie
drzwi do pokoju otworzyły się a w nich pojawił się Minho, który od razu znalazł się przy moim boku. Po co on musiał tutaj przychodzić...
–Taemin
co się stało?- jego słowa były pełne troski, której w tym momencie nie
chciałem u niego słyszeć. Nie chciałem w ogóle go słyszeć.
–Zostaw
mnie- powiedziałem oschle wyrywając się z jego objęć. Popatrzył na mnie z wielkim
zaskoczeniem, jakby zapomniał o tym co powiedział dziś rano. Patrzyłem na niego ze złością, która we mnie kipiała. Nigdy nie potrafiłem na niego podnieść głosu... po raz pierwszy w życiu byłem na niego naprawdę zły.
–O co ci chodzi?- zapytał mnie, co jedynie bardziej mnie zdenerwowało. odszedł do mnie, ale gdy tylko to zrobił, cofnąłem się unikając tym samym jakiejkolwiek możliwości by był blisko mnie. Nie chciałem tego...– Co ja zrobiłem co? - westchnął nieco rozdrażniony podnosząc ręce do
góry. –Dlaczego traktujesz mnie jak wroga od samego rana?!- krzyknął i zanim
się zorientowałem wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Usiadłem na łóżku i jak zaczarowany wpatrywałem się w ścianę… No tak, on nie wiedział o niczym... skąd miał wiedzieć, że
mam do niego żal za to co powiedział. Cały czas w głowie słyszałem jego
słowa, mówiące o NIEJ. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że Minho miał
dziewczynę, przecież on miał być ze mną! Jak mogłem przeoczyć moment, w którym mógł się zakochać czy nawet iść na randkę. Po dłuższym namyśle westchnąłem ciężko chowając twarz w dłoniach. Nie powinienem go tak traktować... To w końcu nie
jego wina, że…że go kocham. Powoli wstałem i po cichu wyszedłem z pokoju idąc
na paluszkach do pokoju Minho, żeby go przeprosić. Gdy miałem już pukać,
usłyszałem rozmowę, od razu rozpoznałem głos Minho i Jjonga. Nie powinienem był podsłuchiwać, ale coś podpowiadało mi, że powinienem...
-Ale co on, odwala!. No proszę Cię Jjong, ja już za nim nie nadążam, najpierw jest okey, a potem na mnie wrzeszczy jakbym nie wiem co strasznego zrobił!- nie musiałem być geniuszem, żeby rozpoznać, że Minho jest na mnie naprawdę zły. Od razu zrezygnowałem z plany, aby cokolwiek mu teraz mówię, to by mogło pogorszyć sytuację... bynajmniej tak myślę. Mimo wszystko postanowiłem, że postoję tu jeszcze chwilę, mogłem dowiedzieć się jeszcze paru spraw… Przystawiłem ucho do drzwi, bym mógł lepiej słyszeć.
-Ale co on, odwala!. No proszę Cię Jjong, ja już za nim nie nadążam, najpierw jest okey, a potem na mnie wrzeszczy jakbym nie wiem co strasznego zrobił!- nie musiałem być geniuszem, żeby rozpoznać, że Minho jest na mnie naprawdę zły. Od razu zrezygnowałem z plany, aby cokolwiek mu teraz mówię, to by mogło pogorszyć sytuację... bynajmniej tak myślę. Mimo wszystko postanowiłem, że postoję tu jeszcze chwilę, mogłem dowiedzieć się jeszcze paru spraw… Przystawiłem ucho do drzwi, bym mógł lepiej słyszeć.
–No nie wiem Minho.. Może on jest zazdrosny o
Twoją nową dziewczynę.- głos Jjonga, był niepewny, przez co jeszcze bardziej
się zainteresowałem ich rozmową. A co jak Jjong domyśla się moich uczuć do Minho? Nie... to niemożliwe. Nie licząc dzisiejszego wybuchu, po moim zachowaniu nic nie da się rozpoznać...chyba.
–Nie bądź śmieszny Jonghyun, Tae to facet i ja
też...to dziwne nie uważasz?!- Zabolało. Poczułem ukucie w sercu, rozdzierające je na milion kawałeczków. Więc on nawet nie brał mnie pod uwagę... nic do mnie
nie czuł? Po policzku spłynęła mi jedna łza, którą mimo wszystko od razu starłem. Nie przestałem słuchać tego o
czym mówią, jedynie jeszcze bardziej skupiłem się na ich rozmowie.
–No
to co… Ja i Key tez jesteśmy facetami, a się kochamy- zatkało mnie. Jjong i Key? Oni są razem? Lekko się uśmiechnąłem na wiadomość, że nie jestem jedynym
chłopakiem w zespole, któremu podobają się faceci, jednak poczułem się zazdrosny. Nie o Jjonga czy Key, ale o to, że są szczęśliwi...
–No,
ale to coś innego... Przepraszam co?- dodało po chwili w zaskoczeniu. –Ty i Key,
jesteście razem?- zapytał w niedowierzaniu, a po chwili usłyszałem
śmiech, którego tak bardzo nienawidziłem, a jednocześnie kochałem -Gratulacje stary- uśmiechnąłem się na reakcję jaka padła ze strony Minho... czyli to nie jest
dla niego aż takie dziwne. Może jest nadzieja... Usłyszałem jak ktoś rzuca się na łóżko, a po
chwili głębokie westchnięcie Choi. –Taemin. Zazdrosny o nią?- usłyszałem pytanie
chłopaka i po chwili od razu się wyprostowałem gdy kątem oka zobaczyłem postać,
która uważnie się mi przygląda uśmiechając się podejrzliwie. Położyłem palec na ustach tym samym prosząc o dyskrecję, ale przeliczyłem się.
–Taemin
co Ty tu robisz? – Kibum nigdy nie umiał być pomocny w takich chwilach, ale przynajmniej teraz
gdy widział że podsłuchuję, mógłby się postarać. Zanim się zorientowałem drzwi
od pokoju bruneta otworzyły się i stanął w nich zdziwiony Choi i Kim który machał do mnie i do swojego jak się okazało chłopaka.
–O!
Tu jesteś Jjong, chce Ci coś pokazać- powiedział Key, ciągnąć za rękę Jjong,
czując, że ja i Minho mamy sobie do pogadania. Nienawidziłem Kibuma... oj bardzo sobie nagrabił w tym momencie.
–Co
tutaj robisz?- zapytał Choi, opierając się o drzwi. Spojrzałem odruchowo w dół
i zobaczyłem chusteczkę, którą upuściłem gdy podsłuchiwałem. Od razu schyliłem się i podniosłem ją.
-
Chusteczka mi upadła- powiedziałem, wycierając nią przy okazji lekko czerwone od płaczu oczy i policzki.
– Płakałeś?- poczułem jego dłoń na moim
ramieniu. Przeszły mnie dreszcze i natychmiastowa chęć zrzucenia jego dłoni, ale nie chciałem być niemiły. Przyszedłem w pokojowych zamiarach....
–Nie.. tylko oczy mi się spociły- rzuciłem szybko z lekkim sarkazmem, ale był najwidoczniej mało wyczuwalny, sądząc po minie Choi.
–Nie.. tylko oczy mi się spociły- rzuciłem szybko z lekkim sarkazmem, ale był najwidoczniej mało wyczuwalny, sądząc po minie Choi.
–Co
Ci się spociło?- zapytał ze śmiechem starszy. Uśmiechnąłem się wrednie i wypiąłem
mu język, chcąc jednoczenie jakoś rozluźnić sytuacje.
– Pabo- rzuciłem cicho i poszedłem do swojego
pokoju. Zamknąłem drzwi i położyłem się na łóżku, przypominając sobie jego głos
i śmiech, którego tak bardzo lubiłem słuchać. Uniosłem się na łóżku, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Gdy je
otworzyłem w drzwiach stał uradowany Onew, co nie było nowością. Był chyba jedyną tak pozytywną osobą w naszym zespole.
–
Tae nie uwierzysz, znalazłem nową knajpkę i dają tam takie pyszne kurczaki-
zacząłem śmiać się na widok. jego błogiego uśmiechu i iskierek w oczach. Chusteczką którą miałem w głodni zacząłem
wycierać jego twarz całą w sosie do kurczaków i wszystkich dodatków.
–Widzę,
że już zapoznałeś się z ich menu- powiedziałem ze śmiechem, ale uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłem
że przed swoim pokojem, stoi Minho i wszystkiemu się przygląda. W jego oczach
zobaczyłem złość, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on zamknął się już u
siebie w pokoju. Wzruszyłem lekko ramionami nie chcąc dłużej zastanawiać się nad tematami powiązanymi z Choi. Musiałem od tego uciec... miałem dość jak na jeden dzień. Uśmiechnąłem się delikatnie do Onew który nadal szczerzył się przed moimi drzwiami- Ale zostawiłeś coś dla swojego
przyjaciela? - zacząłem wypytywać zaglądając mu za plecy by upewnić się czy nic tam nie ma.
–Głupie pytanie, oczywiście, że tak- mówiąc do
zza pleców wyciągnął jeszcze ciepłe opakowanie pełne kurczaków. Popatrzył w
głąb pokoju i wbił we mnie pytające spojrzenie . Kiwnąłem szczęśliwie głową,
zapraszając go tym samym do środka mojego królestwa. Usiedliśmy na łóżku i otworzyliśmy pudełko, z którego
wydobył się cudowny zapach świeżych kurczaków. Popatrzyłem niepewnie na Onew nie wiedząc czy aby na pewno mogę sie poczęstować. Ten jednak posłał mi szeroki uśmiech i przysunąłem pojemnik z jedzeniem bliżej
mnie – To dla Ciebie- powiedział śmiejąc się. Szybko chwyciłem za jeden z
kawałków i zacząłem łapczywie pochłaniać posiłek. Byłem okropnie głodny, ponieważ nie zjadłem dziś rano śniadania, wiedząc kogo mogę spotkać w kuchni. Kątek oka zobaczyłem, jak lider patrzy to na mnie, tona kurczaki. Uśmiechnąłem się delikatnie i przysunąłem kurczaki, tak żeby były w równej odległości od
nas dwóch.
–Sam
tego nie zjem- wymamrotałem z pełną buzią, namawiajac chłopaka by też zaczął jeść. Po chwili leżeliśmy brzuchami do góry i nie mogliśmy się
ruszyć.-Został jeden…Dla ciebie- wymamrotałem podkładając styropianowe
opakowanie pod nos starszego Lee. Ten popatrzył na mnie i zanim się zorientowałem kawałek
kurczaka był już napoczęty, przez mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się i ruchem dłoni pokazałem, aby przysunął się do mnie, bym mógł wytrzeć jego brudną twarz. Spojrzałem
na drzwi i zesztywniałem widząc w nich naszego raper. Brunet wyglądał na równie zszokowanego jak ja i patrzył uważnie
na moją rękę, która dotyka policzka pochylającego się w moją stronę Onew. – Mówię Ci Minho...ta nowa knajpka...boska- mamrotał pod
nosem lider, głaszcząc się po brzuchu. Gdy zobaczył, że sytuacja nie nadaje się
teraz do tego, by chwalić smak kurczaków wstał i wychodząc z pokoju zatrzymał
się i spojrzał na nas –Jak będziecie głodni, to wiecie…- nie skończył, bo jego
oczy spotkały wzrok Choi, który wyglądał na zdenerwowanego. Po kilku sekundach
w pokoju zostaliśmy tylko ja i Minho. Podniosłem się niepewnie i zacząłem
sprzątać po uczcie.
–I
co fajnie się bawiłeś z Onew?- zapytał ironicznie Minho, przez co, szybko
odwróciłem się w jego stronę.
–O
co ci chodzi-wymamrotałem wyrzucając opakowanie, po kurczach do kosza.
–O
nic, tylko pytam, czy się dobrze bawiłeś…-wzrok bruneta, przerażał mnie.
Pierwszy raz chłopak spowodował, że się go bałem.
–Tak,
bardzo dobrze…dziękuję, że pytasz- rzuciłem bez zastanowienia, po czym zbladłem
jak ściana, gdy uświadomiłem sobie co powiedziałem. Brunet oparł się o ścianę i
otarł rękawem twarz
- I Jak?- zmarszczyłem lekko nos słysząc to pytanie. Czasami naprawdę go nie rozumiałem.
–Co
jak?- spytałem po namyśle i podszedłem po okna, żeby zobaczyć jaka jest pogoda i oparłem się o parapet przyglądając się Minho.
–No
jak on całuję. Pewnie świetnie...taki doświadczony- zamurowało mnie, nie
wiedziałem o co mu chodzi.
– Co?! Co to za pytanie, skąd?- wyrzuciłem te
słowa jak najszybciej potrafiłem i bez zastanowienia.
–Czyli
tak. No jestem, bardzo ciekawy czy dobrze jest się z nim kochać. Powiesz mi?- ton jego głosu ranił mnie jeszcze bardziej niż słowa. Po raz kolejny dzisiaj poczułem jak
po policzku spływa mi łza.
–Minho...ja
przecież z nim nic nie…jedliśmy jedynie kurczaki.- powiedziałem drżąc. Nie mam pojecia dlaczego tak zareagowałem i nie mam pojęcia co stało się z Minho. -Wyjdź stąd i idź do swojej dziewczyny lepiej- powiedzialem cicho odwracając od niego swój wzrok. Przyłożyłem czoło do szyby, nie mogac lub nie chcąc się uspokoić. Nie chciałem powstrzymywać łez, które od dłuższego czasu zalegały, domagając się uwolnienia. Brunet stał bez
słowa przyglądając się mi uważnie, chyba spodziewał się czegoś innego.
Kątem oka widziałem jak podchodzi coraz bliżej.
–
Przepra…- zaczął, ale ja nie miałem zamiaru dać mu skończyć.
-
Jeśli to koniec pytań byłbym wdzięczny, gdybyś już wyszedł-
wymamrotałem pociągając nosem i odwraciłem się do niego tyłem.
–Taemin...posłuchaj
ja chciałem Ci powie…- czułem, ze jest bardzo blisko, aż w końcu poczułem na ramieniu
jego dłoń.
–Wyjdź
stąd!- krzyknąłem w końcu przez łzy, zrzucając jednocześnie jego dłoń. Nie musiałem długo czekać,
żeby usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi.
Płożyłem się na łóżku, wtulając się w poduszkę, która zawsze zastępowała
mi ukochaną przytulankę. Płakałem cicho, sprawiając, że stawała sie coraz bardziej wilgotna. Po dłuższym czasie usłyszałem ciche kroki, a później poczułem czyjąś rękę na swoim biodrze.
–Taemin nie płacz- usłyszałem tuż przy swoim uchu, głos lidera. Unioslem się lekko by móc na niego spojrzeć, lecz nie dane mi było. Niemal od razu gdy podniosłem głowe zostałem zamknietny w silnym uścisku chlopak. Tego teraz potrzebowałem.
–Dziękuję
Onew- wyszeptałem wtulając się mocno w jego tors, twarz skrywając w zagłebieniu jego szyi.
–Już
dobrze- powiedział cicho wprost do mojego ucha, dłonią głaszcząc uspokajająco moje włosy. Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Czułem jak ramiona lidera
obejmują mnie pocieszająco. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju, chciałem
zobaczyć kto to, ale miałem wrażenie jakby moje powieki były cięższe niż dotychczas. Jednak trzaśnięcie drzwiami pobudziło mnie na tyle bym uniósł głowe rozglądając się po pokoju. Powoli zacząłem
wstawać, ale Onew pociągnął mnie do dołu, sugerując, że powinienem jednak pójść spać. Wygodnie położyłem się na nim i po dłuższej chwili zasnąłem zamknięty w ramionach Onew.
~
-Dzień
dobry- uśmiechnąłem się widząc przed sobą twarz lidera. Przekręciłem się do
niego plecami i głośno ziewnąłem przeciągając się niczym rasosy kot.
–
Kto wszedł wtedy?- zapytałem mocniej tuląc się do swojej poduszki, która swoją drogą nie mogła się równać z ciałem Onew, które idealnie nadawało się do tej roli.
–Minho,
ale zaraz wyszedł- od razu gdy usłyszałem imię bruneta otworzyłem szeroko oczy
i usiadłem na łóżku czując się gorzej niż kilka sekund wcześniej.
–Ile dokładnie spałem?- zapytałem schodząc z łóżka, żeby móc zmienić przepoconą i mokrą od łez bluzkę.
–Hmm,
dwie godziny i coś- odparł lider drapiąc się niezgrabnie po głowie.
–Dzięki,
że tu byłeś...kiedy no wiesz- powiedziałem przytulając go w ramach podziękowania. Chłopak wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
-Nie
ma za co, przecież jesteśmy przyjaciółmi- powiedział klepiąc mnie delikatnie po plecach.
Ostatni raz przytuliłem go czule i wyszedłem ze swojej sypialni, zaglądając do pokoju Minho. Westchnąłem ciężko widzą że go tam nie ma, więc zbiegłem po schodach idąć do kuchni. Gdy przekroczyłem próg pokoju, zobaczyłem, jak Jjong i Key
się przytulają. Uśmiechnąłem się mimowolnie, choć gdy dotarło do nich, że nie są sami odskoczyli od siebie.
–Spokojnie, to tylko ja- zaśmiałem się
podchodząc do lodówki i wyciągnąłem mleko bananowe. Rozejrzałem się po pokoju, szukając wzrokiem
Choi, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Popatrzyłem na Jjonga, który właśnie
błagał na kolanach Key, by poszli na spacer, ale ten jedynie wzruszył
ramionami.
-Wyszedł
jakiś zły dwie godziny temu..- Kibum wymamrotał, próbując podnieść Jjonga,
który zaparł się nie mając najwidoczniej zamiaru podnosić się w najbliższej przyszłości. Usiadłem na sofie patrząc na tą całą
szopkę i zacząłem śmiać się z nich. Pasowali do siebie. Chciałem żeby było tak między
mną, a Minho. Naprawdę tego pragnąłem. Chciałem żebyśmy byli tak jak Jonghyun i Kibum… zakochani w sobie
po uszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)