sobota, 24 listopada 2012

Łiii~



Zostałam otagowana przez Sumire. Nie zamierzam Cię JESZCZE zabijąć <3


Zasady tagu:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."



Odpowiedzi na zadane pytania:

1. Ulubiony kolor?
Hmm...myślę, że to będzie czarny i pomarańczowy : D

2. Czy jest jakaś piosenka, która pociesza cię na smutne dni?
Jest sporo takich piosenek, jednej wymienić nie potrafię, a na wszystkie nie starczy miejsce xp

3. Która pora roku lepsza lato czy zima? Dlaczego?
ZIMA !. Zdecydowanie zima. Kocham śnieg, a jeszcze bardziej kocham turlać się w śniegu. Jestem dużym dzieckiem xDDD

4. Czy jest jakiś język, którego bardzo chcesz się nauczyć?
Koreański. Mam nadzieję, że kiedyś nauczę się choćby podstaw i będę w stanie pojechać do Korei.

5. Co sądzisz o K-pop'ie?
Hmm. K-pop to muzyka taka jak inne. Sądzę, że K-pop jest wspaniały i o!. Nwm co jeszcze D:

6. Masz jakieś zwierzątko domowe?
Mammm <3 Króliczka- Dadung i pieska- Tusię

7. Misie, przytulanki... Chyba każdy miał ulubioną maskotkę. Jak ją nazwałeś/aś?
Miał? Nadal Mam xp. Pana Misia Ptysia i Żyrafę do tej pory nie nazwaną : D

8. Jeśli czytasz/lubisz yaoi, to może masz jakiś ulubiony paring?
Oczywiście, że lubię. Ulbuiony paring 2min i JongKey <3<3<3<3

9. Twoje największe marzenie.
W sumie to nie wiem. Znaleźć swoją drugą połówkę taką do końca świata i jeszcze dłużej

10. Posiadasz jakiegoś ulubieńca z koreańskich/japońskich zespołów?
Pfff, żeby jednego. Najbardziej to SangHyun z MBLAQ

11. Czy koty są lepsze od psów? Uzasadnij swoje zdanie.
O.o Trudne pytanie. Nigdy nie umiem wybrać... Dla mnie jedno i drugie jest najukochańsze na świecie :<




Jedynie 10 Blogów : >
http://we-are-the-shinee.blog.pl/
taeminho-shinee.blogspot.com
exo-krisus.blogspot.com/
fukuzatsuna-sentaku.blogspot.com/
yaoisaveworld.blogspot.com/
yaoikpop1.blogspot.com/
this-is-a-korean-dream.blogspot.com/
yooczka.blogspot.com/
yaoi-hannami.blogspot.com/
orchardofhearts.blogspot.com/

piątek, 23 listopada 2012

Chocolate Love~ Part 2


Głośny dzwonek, poinformował mnie że muszę udać się już na lekcję chemii. Nienawidziłem tego przedmiotu. Jeśli kiedykolwiek przyszło mi by do głowy zdawać z niego maturę, proszę, żeby ktoś mnie zabił. Wszedłem niepewnie do Sali rozglądając się dookoła. Ze spuszczoną głową udałem się na koniec pokoju i usiadłem w ostatniej ławce pod oknem. Przysłuchiwałem się rozmowom innych dzieciaków opowiadającym swoim przyjaciołom o tym gdzie byli na wakacjach. Ja spędziłem swoje w domu i nie narzekam, było mi dobrze. W tym roku jednak miałem plany na wakacje. Miałem jechać z tatą w Góry i nad jezioro, ale nie zdziwiłem się za bardzo gdy się okazało, że nic z tego, bo ma delegację… przyzwyczaiłem się, choć teraz miałem więcej nadziei w sobie. Drzwi od Sali zamknęły się z wielkim hukiem. Na środku Sali stała pani Woo, a obok niej wysoki, szczupły blondyn, który z uśmiechem patrzył w moją stronę. Odwróciłem się by sprawdzić na kogo patrzy, ale za mną nikogo nie było, więc patrzył na mnie?. Szybko spuściłem wzrok, czując lekki rumieńce na policzku. Po chwili poczułem jak ktoś siada obok mnie i szturcha łokciem w bok. Niepewnie podniosłem głowę, wiedząc co zobaczę.
-Kim Kibum- uśmiech chłopaka nadal nie znikał z buzi, a w jego oczach widziałem wielkie podniecenie faktem pierwszego dnia w nowej szkole. Spojrzałem na jego chudą dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Załapałem ją i delikatnie potrząsnąłem
-Lee Taemin- powiedziałem z delikatnie namalowanym uśmiechem. Dopiero teraz spojrzałem na jego ubiór. Nie był taki jak wszystkich, nigdy jeszcze nie widziałem takich ubrań, ale wyglądały naprawdę super.
-Sam je uszyłem, jak chcesz mogę ci coś uszyć. –musiał zauważyć, że przyglądam się jego spodniom i bluzce. Uśmiechnąłem się szerzej na jego propozycję. Fajnie by było mieć tęczową bluzkę, zawsze o takiej marzyłem, ale nigdzie nie było takiej jakiej chciałem. Może Kibum by mi taką uszył? - To moje hobby, zaraz po śpiewaniu- kilka minut a ja już wiedziałem o nim co nieco. Chłopak z zaciekawieniem rozejrzał się po Sali, a później wyjrzał ciekawsko za okno.
-Jak chcesz mogę cię oprowadzić- zaproponowałem, widząc w jego oczach, że zaraz on by to zrobił, gdybym nadal siedział cicho. Blondyn ochocza pokiwał głową i otworzył zeszyt żeby zapisać temat.
~
W południe codziennie w szkole mieliśmy godzinną przerwą na lunch. Całe przerwy i lekcje spędziłem na pozmawianiu z Kibumem. Był naprawdę fajny, tylko zauważyłem że  gdy coraz więcej czasu spędzaliśmy razem, stawał się bardziej opiekuńczy.
-Masz zjeść tą brukselkę, jest zdrowa-  warknął przysuwając do mnie talerz z posiłkiem, który właśnie od siebie odsunąłem. Westchnąłem i chciałem zacząć się wykłócać, że już nie mogę, ale jego wzrok potrafił zabić, więc nie chciałem wiedzieć co może jego głos. Nabulwersowany chwyciłem za widelec i zacząłem dzielić każdą brukselkę na mniejsze kawałki, na co Kibum zareagował głośnym westchnięciem. W drzwiach do stołówki pojawił się Minho: chłopak od zapachowego drzewka. Przez to że nie spuszczałem z niego długo wzroku Kim zainteresował się i odwrócił w stronę w którą patrzyłem. –Kto to? I Dlaczego tak na niego patrzysz?- zapytał z szerokim uśmiechem pokazują głową na bruneta.
-Choi Minho. Patrzę na niego bo mam oczy i po prostu muszę mu podziękować…
-Aaaaa, to ten chłopak który ukradł dla ciebie drzewko zapachowe- powiedział głośno. Nachyliłem się trzepnąłem go dłonią we włosy.
-Ciszej…- syknąłem- Nikt nic dla mnie nie ukradł, po prostu mi dał- wytłumaczyłem biorąc do buzi 1/8 brukselki.
-Moje włosyyyy- blondyn jęknął, próbując pospiesznie przywrócić dawny wygląd jego włosom. Westchnąłem, wywracając oczami.- Dał nie płacąc za nią, czyli ją ukradł. To chyba oczywiste-  chłopak otworzył szerzej oczy, patrząc na mnie jakbym był niewiadomo jak głupi. –Idź mu teraz podziękuj…
-Ale co powiem. Dziękuję że dałeś mi drzewko i dzięki temu mogę je teraz je wąchać?- powiedziałem pijąc neste.
-No może i tak- powiedział całkowicie poważnie, patrząc uważnie na mnie. – Po prostu powiedz, że ci uciekł wtedy i chcesz mu podziękować
-To nie taki proste… przecież ja nie podejdę do niego, a on tym bardziej. Poczekam trochę- powiedziałem patrząc prosząco na chłopaka, żeby ten dał już temu spokój.
-No ale…. Jak się zabujałeś, to trzeba działać i już, a nie bawić się w podchody
-Wcale się nie zabujałem i tym bardziej nie bawię się w podchody- powiedziałem rzucając w niego 1/7 brukselki. Po czym założyłem dłonie na piersi i spojrzałem na niego ze zdziwieniem, gdy wziął moją amunicję w palce i zjadł.
-Nie wcale. Przyznaj się i będzie po wszyst….. Oooo a to kto?- zapytał ciekawie, patrząc gdzieś za mnie. Odwróciłem się i zrozumiałem kto jest osobą, którą ma na myśli mój przyjaciel. Przyjaciel… fajnie, a zarazem dziwnie brzmi to słowo w moich myślach… muszę się przyzwyczaić
-Kim Jonghyun- zaśmiałem się odwracając się w stronę Kibum, który z uśmiechem powtarzał na zmianę imię i nazwisko chłopaka. Przewróciłem oczami i zainteresowałem się brukselką. Czy to możliwe że Minho mi się podoba. Przecież prawie go nie znałem i on był facetem. I ja tak samo.
-Taemin!
-Hmm?- potrząsnąłem głową i spojrzałem pytająco na blondyna, który wyglądał na zdenerwowanego.
-Zapytałem czy go znasz?- chłopak pokazał palcem za mnie. Nie musiałem się odwracać żeby wiedzieć o kogo mu chodzi.
-Kiedyś z nim się kolegowałem. Znajomi rodziców i te pe. Ale potem zaczął być ‘elitą’ zresztą jak Minho. I kontakt się urwał…- powiedziałem obojętnie pijąc napój i patrząc kątem oka na rozmarzonego Kima. Pstryknąłem go w nos.- Ogarnij się i zjedz tą kanapkę wreszcie- pokazałem ze śmiechem na jego jeszcze nie tknięty lunch.
-Ty się ze mnie nie śmiej, tylko myśl jak mogę poznać Jonghyuna…
-Jjonga- poprawiłem go.- Prawie nikt go nie nazywa już Jonghyun- dokończyłem widząc w oczach chłopaka lekkie niezrozumienie. Dopiłem do końca napój i wyrzuciłem do kosza, który znajdował się zaraz przy mnie. –Podejdź do niego i się przedstaw- powiedziałem z uśmiechem widzą głupkowatą minę blondyna.
-Robisz ze mnie debila. O Boże spojrzał się- Blondyn natychmiastowo spuścił głowę i zaczął jeść nerwowo kanapkę.
-Kibum uspokój się. Wyglądasz jak jakiś chory psychicznie- wybuchłem głośnym śmiechem widząc jaki bałagan robi jedząc tą kanapkę. Odwróciłem się w stronę Jjonga. Blondyn miał rację, patrzył się. –O macha mi, czyli mnie pamięta- powiedziałem nadal się śmiejąc. Odmachałem chłopakowi z uśmiechem i spojrzałem na przyjaciela. –Ogarnij się, patrzy się tu a ty jesz jak świnia- powiedziałem wycierając mu usta serwetką. Zaśmiałem się cicho, gdy spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłem zawstydzenie. Chłopak wyprostował się i popatrzył na mnie.
-Na serio Ci pomachał, czy sobie żartujesz?
-Na serio, też się zdziwiłem. –znów odwróciłem się i zobaczyłem że chłopak idzie w naszą stronę.
-O ja cie… idzie tu… Kibum tylko spokojnie- zachichotałem widząc przerażenie w oczach przyjaciela
-Ale jak to tu idzie?- chłopak zapiszczał przestraszony, przez co zaśmiałem się jeszcze głośniej.
-Hej Tae- głos starszego Kima wcale się nie zmienił był taki jaki zapamiętałem. Uśmiechnąłem się do niego. –Kope lat co?- zaśmiał się cicho patrząc kątem oka na Kibuma, którego wzrok spoczywał na kanapce.
-Cześć Jjong- powiedziałem. –Może się przysiądziesz?- zaproponowałem i zaśmiałem się cicho widząc jak oczy Kibuma momentalnie się powiększają. Wiedziałem że mnie za to zabije, ale to dla jego dobra. Brunet pokiwał głową i usiadł obok mnie. –O właśnie. Jjong to jest Kibum, Kibum to jest Jjong- powiedziałem cicho próbując nie wybuchnąć śmiechem widząc rumieńce na policzku młodszego Kima. Minęła chwila zanim blondyn uścisnął dłoń starszego.
-Cześć Kibum- w głosie Jjonga słychać było jakąś radość, przez co mój przyjaciel został wprawiony w jeszcze większe zakłopotanie i nie był w stanie zrobić nic poza kiwnięciem głową. –Więc Taemin- usłyszałem ciche odetchnięcie ulgą ze strony blondyna- długo się nie gadaliśmy jak tam CheonDung ?- zapytał nadal patrząc na speszonego Kibuma..
-Nic się nie zmienił. Raczej jest takim samym dzieckiem jak był- powiedziałem przewracając oczami. –A jak tam Dara?- zapytałem po dłuższej chwili milczenia. Jak dzieci tworzyliśmy zgraną paczkę Ja, CheonDung i Jjong, Dara. Dwójka starszych skończyła już szkołę, a my z Kimem jeszcze żyliśmy życiem szkolnych szafek i przepoconych strojów do biegania.
-Wyjechała w ten weekend do Ameryki, Wiesz, zespół te sprawy- chłopak wzruszył ramionami i pstryknął mnie w nos. –Widziałem że braciszek na nowy samochód… Wbije dziś do was, to dam mu lakier, bo pytał czy mam- zaśmiał się i wstał. –Narazie młody- rozczochrał mi włosy i w mgnieniu oka zniknął w moich oczu. Spojrzałem wściekłym wzrokiem na blondyna, który dochodził do siebie.
-Żaden fały palancie- warknąłem po nosem. Po chwili dostałem sałatą po policzku,
-Żaden palant gnoju- wrzasnął Kibum z lekkim uśmiechem. –Ummm, Przepraszam Minnie- wyszczerzył się do mnie i już wiedziałem o co mu chodzi. –Chcesz dziś do mnie przyjść?- westchnął przecierając z zażenowania oczy. Nie musiałem długo czekać na piski szczęścia ze strony chłopaka i głośnego, herbacianego buziaka. Zaśmiałem się cicho, rumieniąc się lekko. Zerknąłem na zegarek i uśmiechnąłem się. Wstałem z ławki i wyrzuciłem do kosza puste opakowanie po naszym lunchu. –To za godzinę, czekaj przy mojej szafce, to pójdziemy do mnie- puściłem mu oko i zaraz mnie nie było.
Język zachodni to jedyne co w moim życiu sprawi mi przyjemność. Siedziałem z zainteresowaniem patrząc na tablicę, z której musiałem przepisać temat pracy na koniec semestru., a przecież ledwo rok szkolny się zaczął „Co rozumiesz przez słowa „Miłość jest szczęściem”” Najlepiej nie pisałbym tej pracy, ale . muszę napisać to na bardzo dobry, by uzyskać  dobre świadectwo… Z cichym westchnięciem Uściem klasę po dzwonku. Poczłapałem do szafki, która znajdowała się na samym końcu ciemnego korytarza. 
-Co tak wolno?- do moich uchu dobiegł podekscytowany głos blondyna. Zaśmiałem się cicho i zakładając kurtkę, spojrzałem na jego buty.
-Emmm, jest błogo…- powiedziałem nie spuszczając wzroku z białego, gdzie niegdzie pozłacanego materiału na jego obuwiu
-Wiem- wyraz jego twarzy wskazywał że nie ma pojęcia o czym mówię. Z cichym westchnięciem pokazałem na jego buty i jakby chłopak dostał olśnienia. –Mam takie dwie pary, więc jak się ubrudzą to nic..- wzruszył ramionami i oparł się o szafkę obok mojej. Spojrzałem na niego jak na wariata, ale widząc jego zniecierpliwione spojrzenie postanowiłem szybko przebrać buty i już zostawić książki w szafce. –Dziękuje- wymamrotałem odpychając się z trudem od szafki gdy skończyłem wiązać buty. Pokręciłem przecząco głową na jego zniecierpliwienie. –Spokojnie Jjong, przyjdzie dopiero za godzinę… mamy czas- zaśmiałem się, ale moja minę od razu zżęła gdy zobaczyłem jego promieniujące złością spojrzenie
-Nie pitol mi że mam być spokojny, bo nie jestem !- warknął a ja odskoczyłem, byle żeby być z dala zasięgu pola rażenia. Pokiwałem ze zrozumieniem głową widząc jak ciężko oddycha.
-Kibuma, ale będzie dobrze. Posiedzimy chwilkę i już. –westchnąłem pocieszająco głaszcząc go po ramieniu. Chłopak westchnął jedynie ciężko i przepuścił mnie w drzwiach z lekkim uśmiechem. Biedny Key~

Chocolate Love~ Part 1



Niepewnie otworzyłem oczy, powoli przyzwyczajając się do licznych promieni słońca wpadających do pokoju przez niezasłonięte żaluzją okno. Nie minęła chwila kiedy drzwi od pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł starszy brat. Stanąwszy w drzwiach zasłonił swoim ciałem rażące mnie promienie słońca. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego w podzięce.
-Dobrze, że nie śpisz… Musimy jechać do miasta, po części do samochodu.- niski głos chłopka sprawił że znów zachciało mi się spać. Naciągnąłem kołdrę na twarz, dając tym znak starszemu żeby dał mi jeszcze pospać. –Nie ma tak- zaśmiał się i zanim się zorientowałem leżałem na łóżku w samych bokserkach bez kołdry. Spojrzałem na niego wrogo, gdy ten śmiał się w najlepsze. – No chodź, sam nie dam rady…- rozczochrał mi włosy, co było próbą przekupstwa, dobrze wiedział że drapanie mnie, czochranie włosów itp. Działa na mnie hipnotyzująco i mogę w takim stanie ‘błogostanu’ zrobić wszystko. Spojrzałem na niego z dołu i pokiwałem leniwie głową, przecierając dłońmi zaspane jeszcze oczy. – Za 10 minut na dole…- rzucił i po chwili już go nie było. Westchnąłem wstając z łóżka.
-Ani chwili spokoju.- burknąłem rzucając bluzką w drzwi, gdzie przed chwilą stał czarnowłosy chłopak. Poczłapałem do szafy i założyłem koszulkę na ramiączka i krótkie spodenki. Zszedłem, albo raczej spełzłem po schodach i po dłuższej chwili siedziałem przy stole grzebiąc łyżką w płatkach kukurydzianych. –Ostatni dzień wakacji, a ja muszę jeździć po mieście i szukać części od samochodu- westchnąłem, wbijając znudzony wzrok w brata, który ścierał szmatką blat szafek kuchennych.
-I tak byś cały dzień przesiedział w domu i czytał książki, a tak to się na coś przydasz i mi pomożesz- chciałem mu już dogadać, ale niestety to co powiedział było prawdą. Całe wakacje przesiedziałem w domu. Czasami wychodziłem na plac zabaw i bawiłem się z dziećmi sąsiadów, a gdy wracałem mówiłem mamie, że byłem ze znajomymi… po prostu nie chciałem żeby się martwiła. Wzruszyłem jedynie ramionami wracając wzrokiem to swojego rozmiękłego posiłku.
-Cześć misiu- słodki głos mamy, spowodował, że na mojej twarzy natychmiastowo zagościł uśmiech. Kobieta nachyliła się i dała mi buziaka w policzek. Zarzuciłem ramiona na jej szyję i przyciągnąłem ją do siebie.
-Cześć mamuś- oddałem jej głośnego i mlecznego buziaka w policzek. Usłyszałem cichy chichot  brata. To, że miałem siedemnaście lat nie oznacza, że nie mogę przytulać się do mamy i nazywać ją ‘mamuś’. Spojrzałem na niego wrogo, a potem znów na mamę z uśmiechem. –Jak było w pracy?- mam była lekarzem, więc najczęściej pracowała w nocy, na drugiej zmianie i wracała rano. W dzień była w domu, co mi nie za bardzo odpowiadało.  Miała mnie wtedy na oku i widziała, że niegdzie nie wychodzę
-Ahh, dziękuję kochanie, że pytasz. Ciężko jak zawsze… Ci ludzie w ogóle nie uważają, co chwila kogoś przywozili.- pokiwała przecząco głową i poszła na górę się przebrać. Brudny talerz po śniadaniu odłożyłem do zlewu.
-A pozmywać to nie łaska? Nie będę całe życie po tobie sprzątał. Za rok idę na studia, więc przyzwyczajaj się do takich rzeczy jak ‘zmywanie po sobie’- spojrzałem na niego i po chwili zupełnie nic nie widziałem, przez ścierkę, którą chłopak na mnie zarzucił.
-Zmyję jak wrócimy…- westchnąłem zdejmując z głowy brudną ścierkę. Wiedziałem że ze strony chłopaka będą jeszcze pretensje, co do mojej nieodpowiedzialności i dziecinności, dlatego poszedłem szybko do przedpokoju i założyłem swoje ulubione czarne buty do kostek. Chwilę jeszcze stałem pod drzwiami zanim dołączył do mnie brat.
-To był ostatni raz kiedy za ciebie zmyłem młody…- westchnął, a ja posłałem mu wdzięczne spojrzenie i ucałowałem szybko jego policzek. Wiedziałem że nie znosi kiedy tak robiłem, dlatego szykowałem się na uderzenie, ale nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie, rozczochrał mi włosy, na skutek czego cicho zamruczałem. –Nie mam pojęcia po kim to masz- zaśmiał się delikatnie ciągnąć mnie za noc. Wyrwałem mu się i wystawiłem pięści w gotowości do walki. –Ooo, naprawdę tak tego chcesz ?- zapytał ironicznie i zanim się zorientował znalazłem się na trawi przygnieciony jego wielkim cielskiem. Zacząłem piszczek ze śmiechu, ale gdy nad moim nosem znalazła się jego pacha wrzasnąłem z przerażaniem, ale nadal nie mogłem przestać się śmiać.
-Ooo fulu, mógłbyś czasem się umyć… to nie pali..- zachichotałem próbując schować twarz gdziekolwiek byle żeby nie wdychać tych toksycznych oparów.  Do uszy dobiegł mnie głośny śmiech czarnowłosego chłopaka.
-Ja wiem, ze ty kochasz moje zapachy- powiedział jeszcze bardziej przyciskając swoją pachę do mojego nosa. Zakaszlałem gdy moje płuca całe wypełniły się tym odorem.  Usłyszałem śmiech mamy.
-Chłopcy, jeźdźcie już po te części i nie wąchajcie się już- radosny głos mamy, zwrócił uwagę brata, przez co lekko uluźnił uścisk. Skorzystałem w okazji i wyrwałem mu się. Łapczywie zacząłem wdychać świeże powietrze.
-Myślałem że umrę- wydyszałem poprawiając sobie włosy. Pomachałem mamie i wsiadłem do samochodu. Spojrzałem na chłopaka który odpalał silnik. –Cienias z siebie Cheon- zaśmiałem się zapinając pasy. Nie musiałem długo czekać aż oberwę po czubku głowy otwartą dłonią.
-Kto tu jest cieniasem, cieniasie- spojrzałem na niego z uśmiechem i oparłem głowę o siedzenie. Jak to dobrze, że go mam. Westchnąłem i włączyłem naszą ulubioną audycje radiową. Za chwilę dom znikł za zakrętem, a mu zbliżaliśmy się do sklepu samochodowego, który mój brat zwie ‘rajem’

~~

-Jezuu długo jeszcze- jęknąłem ze zniecierpliwieniem patrząc jak starszy z fascynacją przegląda włochate pokrowce na kierownice. Zero reakcji ze strony brata wprawiło mnie w jeszcze większe zniecierpliwienie i zdenerwowanie. Ile można siedzieć w takim sklepie?, takim z ubraniami to rozumiem, ale żeby dwie godziny wybierać części do samochodu. Matko, mój brat to psycholl~. Wywróciłem oczami, widząc jego wielce uradowaną minę, gdy ze sterty pokrowców wyciągnął taki z płomieniami.  Odwróciłem się na piecie i postanowiłem rozejrzeć się po całym sklepie jeszcze raz. W ciągu tych dwóch godzin, okrążyłem każde stoisko ponad tysiąc razy, poznałem ten sklep na pamięć. Wszedłem w jedną z alejek, na końcu której  znajdowały się drzwi.- Hmm.. wcześniej ich tu nie było- wyszeptałem sam do siebie rozglądając się, by upewnić się czy nikt mnie nie widzi. Niepewnie otworzyłem duże, drewniane wrota i szybko wszedłem. Pomieszczenie, w którym teraz się znajdowałem  było niemalże ogromne, jak sala gimnastyczne, jeśli nie większa. Szklany dach, powodował, że cały pokój był bardzo dobrze oświetlony.  Całe pomieszczenie podzielone było na sektory, przedzielone wysokimi półkami, na których stały zafoliowane opony, kierownice i te inne przedmioty do samochodu. Powoli udałem się do najgrubszego przedziały z dodatkami. Z zaciekaniem dotykałem świecących diod, włochatych laleczek, czy zapachowych drzewek, na których teraz skupiałem swoją uwagę. Usiadłem na plastikowych krzesełku i chwyciłem za jedno brązowe drzewko. Przyłożyłem przedmiot do nosa i wziąłem głęboki wdech. Czekolada… gorąca czekolada. Nigdy nie piłem czekolady, byłem uczulony na jakiś składnik, który w niej był, ale zawsze gdy Cheondung ją pił, przelewał mi trochę do innej szklanki, żeby mógł ją wąchać. Brzmi trochę głupio, ale to dawało mi wrażenie jakbym ją pił. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie wąchania czekolady
-To pomieszczenie jest przeznaczone jedynie dla personelu- szybko się podniosłem z krzesełka, upuszczając przy tym zapachowego dęba.
-J..ja przepraszam. Byłem ciekawy co tu jest…- kilka kroków ode mnie stał wysoki chłopak w firmowej kurtce. Najwyraźniej tu pracował. Nie był wiele ode mnie starszy, bo kojarzyłem go ze szkoły, może dwa, trzy lata. Przystojne, wysportowane ciacho za którym uganiały się wszystkie dziewczyny w szkole. Rok temu miałem obok niego prawie każdą lekcję, przez co w ogólnie nie mogłem się ruszyć, przez dziewczyny z mojej klasy, które oczywiście musiały uczestniczyć w procesie trawienia przez bruneta kanapki. Było mi wtedy go trochę szkoda, ale chyba nie miał na co narzekać. Też chciałbym żeby dziewczyny za mną latały… –Już wychodzę…- wymamrotałem i ze spuszczoną głową ruszyłem w stronę drzwi.
-Czekaj, coś upuściłeś- chłopak wziął do ręki drzewo i podszedłem do mnie
-To nie moje… Tylko wąchałem- powiedziałem pokazują palcem na miejsce z którego wziąłem zapachowy wisiorek.  Zacisnąłem głupkowato oczy, gdy dotarło do mnie, że właśnie powiedziałem „tylko wąchałem” . Mimo tego co powiedziałem, chłopak wyciągnął rękę i schował drzewko do kieszeni moich spodni.
-Też lubię czekoladę. Zachowaj to dla siebie…- pokazał głową na moją kieszeń. –Mogą mnie za to wylać, więc ciii- zaśmiałem się i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, pomachał mi dłonią i znikł pomiędzy regałami. Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z pomieszczenia.
-Boże Tae, gdzieś ty się szlajał, prawie zawału dostałem- Cheon objął mnie ramionami sprawdzając czy jestem cały. –Głupek z ciebie młody. – szturchnął mnie łokciem.
-Hej Thunder zapomniałeś pokrowca- jakiś facet pomachał torebką w naszym kierunku. Nie lubiłem gdy ktoś nazywał go Thunder, miał na imię CheonDung i tak powinni na niego mówić. Wywróciłem oczami widząc z jakim szczęściem starszy biegnie odebrać swoją własność.  Nie czekając na niego wyszedłem z budynku i oparłem się o ścianę oczekując brata. Gdy wyszedł pierwsze co usłyszałem to ekscytacje nowo zakupionym futerałem. Jednak wybrał miękki w dotyku, czarny pokrowiec, nie wiedziałem że stać go na tak dobry wybór. Kiwnąłem głową by potwierdzić fakt że jego zakupiony przedmiot zalicza się do tych udanych.
-A Ty?. Kupiłeś coś sobie?
-Ja? - pokazałem palcem na siebie. –Nie, nic nie kupiłem- powiedziałem kręcąc przecząco głową. Schowałem dłonie do kieszeni spodni. Mocniej ścisnąłem zapachowe drzewo z delikatnie namalowanym uśmiechem na twarzy. Wsiadłem do samochodu i zapiąłem się pasem. O nie! Zapomniałem mu podziękować. Westchnąłem i walnąłem głową o tapicerkę. Usłyszałem cichy śmiech kierującego chłopaka, ale nie zareagowałem. Trudno podziękuję mu w szkole…

JongKey~


Postanowiłam wrzucić w końcu jakieś JongKey, choć szerze mówiąc nie jestem przekonana co do tego opka, ale obiecałam komuś, że go wrzucę, więc słowa dotrzymam : D. Jeśli ktoś miałby ochotę popisać, poznać mnie, jestem dostępna na gg: 36460893 : DDDD






-Dlaczego mnie ignorujesz?!- rozpaczliwy głos chłopaka, rozbiegł się szybko, po pustej Sali prób, która jeszcze przed chwilą Pękala w szwach, do momentu, w którym zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę w nagraniu. Na środku hali zostało dwóch chłopaków, jeden z nich stał odwrócony tyłem do drugiego , natomiast ten wpatrzony w plecy bruneta stał cały drżąc. – Dlaczego to robisz ?!- po policzku zdenerwowanego spłynęła łza. Brunet delikatnie obrócił twarz, na tyle by chłopak stojący za nim, mógł widzieć, że jest speszony i przybity sytuacją, która ma teraz miejsce. – Jestem aż takim gównem dla ciebie, że nawet spojrzeć w oczy mi nie możesz tak!?. Dobrze…. Już nie musisz się z tym męczyć- głos chłopaka z każdym słowem stawał się coraz cichszy. Zero reakcji ze strony drugiego spowodowały potok łez u chłopaka z tyłu. Niepewnym ruchem obrócił się i powolnym krokiem wyszedł z hali. – Dupek…- wyszeptał zamykając za sobą drzwi, przecierając rękawem swetra mokre od kilku łez policzki. Brunet rozejrzał się po pomieszczeniu zanim wyszedł.
Korytarze, pełne kamer i ludzi, pomagających zorientować się i odnaleźć w tym bałaganie, uniemożliwiały brunetowi znalezienie chłopaka, który właśnie płakał, przez niego. Przepchał się przez wszystkich scenarzystów i innych pracowników wyszedł na dziedziniec. Zielona trawa, była ledwo widoczna, przez grubą warstwą liści, które cały czas spadały z drzew. (Brunet lubił wpatrywać się w spadające liście, czy płatki śniegu, czuł wtedy, ze czas płynie wolniej, by on mógł przyjrzeć się każdemu płatku śniegu, liściu, by dostrzec wyjątkowość każdego z nich i zobaczyć, że żadne z nich nawet w minimalnym stopniu nie są do siebie podobne, ani idealne. To mu przypomniało, że niema nic perfekcyjnego i dzięki temu szybko zakochiwał się w rzeczach, które nie były idealne, i trzeba było je naprawić, by było dobre, a naprawa sprawiała mu największą radość. Uważał, że na świecie nie ma rzeczy/osób idealnych, ale to zmieniło się tak szybko, przez co brunet zagubił się we własnych uczuciach i myślach. Wszystko przez to, że zobaczył kogoś idealnego, perfekcyjnego…” Onew jak zawsze zapomniał wynieść śmieci, kiedy była jego kolej. Nie chciałem żeby znów była afera z tym, że jesteśmy bałaganiarzami , więc postanowiłem zrobić to za niego. Przeszedłem po wszystkich pokojach żeby zobaczyć, czy śmietniki są już opróżnione. Został mi tylko pokój Kibuma. Drzwi do jego sypialni były uchylone, więc po cichu wślizgnąłem się i poszedłem w stronę kosza, ponieważ zobaczyłem, że tam śmietnik był pełen. Gdy byłem już przy koszu, moja uwagę przykuły drzwi do prywatnej łazienki Kima, które były uchylone. Podczas gdy tam patrzyłem, w drzwiach stanął Key. W pół nagi, na sobie miał jedynie krótkie szorty, musiał przed chwilą brać prysznic. Jego skóra błyszczała się, na jego ramieniu było milion małych kropelek wody, które błyszczały się niczym małe gwiazdki. Powoli wyprostowałem się, nie mogąc oderwać wzroku od idealnego ciała Kibum.  Wytwórnia kazała nam zrobić wielki szum wokół JongKey, ale nigdy nic nie czułem naprawdę do tego chłopaka. Robiliśmy tylko swoje, przytulanie się do niego, dawanie całusów w policzek  nie było dla mnie czymś przez co nie mogłem spać, było…zwykłe. Ale teraz to wszystko się zmieniło i sam nie wiem dlaczego. W jednej chwili chcę wyrzucić jego śmieci, a teraz chcę go mieć przy sobie. Chcę go przytulić, ucałować w policzek i sprawić by czuł się bezpieczny. Mokre kosmyki jego włosów, opadały na jego czoło i uczy, które chciałem odgarnąć. –J-Jong?- jego głos nie brzmiał tak jak kiedyś, nie wiem, czy sam dopiero teraz to zauważyłem, czy on go zmienił, ale jego ton, był najmilszą melodią dla moich uszu. –Co T-Ty tu robisz?- jego oczy był pełne strachu i zawstydzenia, gdy zauważył, że jego klatka piersiowa jest naga, szybko założył na siebie T-shirt, i dopiero wtedy mogłem myśleć. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. –J-ja chciałem wyrzucić śmieci- wymamrotałem i sam nie wiem kiedy Kibum znalazł się w moich objęciach. Czułem ulgę mogąc odgarnąć jego włosy z jego czoła i uszów. Jego usta były słodkie, miękkie, po prostu idealne, tak jak każda inna część jego ciała. Od tego czasu JongKey stało się realne, było prawdziwe i nie musieliśmy nikogo oszukiwać….Ale teraz wszystko jest źle. Wytwórnia wymyśliła JongTae. Wszystko znikło tak szybko jak się pojawiło. Nie mogłem już publicznie okazywać uczuć Key, a w domu zespołu, już nawet sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem unikać Kibuma, nie chciałem cierpieć…JongKey się skończyło, ale nie chciałem tego, naprawdę nie chciałem”…  ) Na ławce pod drzewem siedział płaczący chłopak z kolanami mocno przyciśniętymi do klatki piersiowej. Brunet rozpoznał w tej postaci swój…ideał. Wziął głęboki oddech i z rękami w kieszeni ruszył w stronę ławki. Blondyn czując, że coś zasłania mu promienie światła podniósł wzrok, lecz gdy na drodze napotkał duże, ciemne oczy szybko odwrócił wzrok, speszony. Brunet usiadł w milczeniu obok szczupłego chłopaka, który niepewnie wbił wzrok w koszulkę drugiego. Chłopak, tak samo jak brunet nie wierzył w ideały, dopiero od jakiegoś czasu, zaczął dostrzegać w przyjacielu oznaki tego, że może być jedynym dowodem, na istnienie czegoś idealnego. „Wyszedłem spod prysznica i szybko zarzuciłem na siebie swoje ulubione szorty. Podszedłem do lustra, które było naprzeciwko drzwi, alby poprawić włosy. W lustrze zobaczyłem, że w pokoju jest Jonghyun. Od razu odwróciłem się i wbiłem wzrok w jego oczy. Nie były takie jak zawsze. Były podobne, do jego wzroku podczas scenek JongKey dla fanów, ale to spojrzenie było jakby…prawdziwe. Nie wiem kiedy to się stało, ale po chwili byłem w objęciach Jjonga i pozwalałem mu dotykać moich włość, czoła, uszów. Jego usta były idealne, nie ma innego słowa, które mogłyby opisać jego usta,  ich miękkość, delikatność . Nie udawałem już tego co czułem do Jjonga, bo teraz to już było prawdziwe. Każde spojrzenie, każdy dotyk, były najbardziej prawdziwe w moim życiu. ~ Teraz już nic nie ma, nie ma magii dotyku, magii słowa…magia nie istnieje. Istnieją tylko sztuczki magiczne, którą są… sztuczne. Nigdy jej nie było…magii. JongKey, zmieniło się w JongTae. Zamiast szczęścia wdarł się ból i cierpienie. Widok Jjonga i Taemina, nie był prosty, ale musiałem to wytrzymać. To, że Jonghyun mnie ignorował bolało najbardziej…”  Oczy bruneta świeciły się jak zawsze jakby w jego źrenicach zamieszkało tysiąc małych świetlików. Promienie zachodzącego słońca podkreślały jego delikatne rysy twarzy. Chłopak niecierpliwie przegryzł swoje wargi, które były dla Key nadal idealne. Kropelki potu, przyczepione do włosów bruneta, były dla Kima niczym małe diamenty, których za nic by nikomu nie oddał. Każdy kłębek włosów chłopaka był dla niego czymś w rodzaju skarbu. Uśmiech, który często był na twarzy bruneta, był dla niego zachętą do życia, mimo, że nie był dla niego. Jeden uśmiech wystarczył, by chłopak nie czuł się zmęczony, zły, czy też smutny. Brunet był po prostu dla niego….lekarstwem, które już nigdy nie miało się przeterminować.
-To nie miało być tak Bummie-  Key obserwował jak płynnie usta bruneta poruszały się, a jego słowa trafiają do jego ucha. –Wiesz, że ja Cię nadal..- Jjong nie dokończył, ponieważ Kibum wbił się w jego usta.
-Ja Ciebie też nadal kocham  Jjongie- Kibum wyszeptał od razu gdy oderwał się od chłopaka. –Ale to nie to samo – kontynuował. Gdy usta Jonghyuna otworzyły się, by przerwaćblondynowi, ten przyłożył palec wskazujący do miękkich i drżących ust Kima. Nie spuszczając palca kontynuował – To nie to samo. JongKey już się skończył, teraz czas na JongTae- słowa nie wychodziły z łatwością z ust Key. –Kocham Cię, bardzo… i dlatego, że Cię kocham…zdecydowałem się, żeby…odejść z zespołu…Tak będzie lepiej dla Ciebie i dla mnie. Nie chcę zanieczyszczać atmosfery swoim smutkiem. Chce żebyś tylko wiedział, że byłeś, jesteś dla mnie i będziesz jedynym którego tak bardzo kochałem.. – Kibum nachylił się i musnął wargami mokry od łez policzek Jjonga. – Żegnaj mój ideale- powiedział ostatni raz smakując jego ust. Z trudem oderwał się od niego i udał się w stronę taksówki, która już na niego czekała. Brunet próbował przedłużyć pocałunek, ale nie udało mu się. Dopiero gdy nie czuł już na swoich wargach ust Kim otworzył oczy. Od razu wstał i ruszył w stronę Kima, zatrzymując go, łapiąc go za rękę. Chłopak wyślizgnął się, jednocześnie wciskając Jonghyunowi karteczkę w dłoń. Odwrócił się, aby ostatni raz zobaczyć jego idealne rysy. Siedząc już w taksówce, zza szyby pokazał dłońmi,  na swojej prawej stronie klatki piersiowej serduszko, po czym taksówka odjechała z piskiem opon. Brunet pobiegł za samochodem, ale po chwili stanął i odprowadził taksówkę spojrzeniem do najbliższego zakrętu. Rękawem swetra wytarł wilgotne policzki. Serce Kima biło jak szalone, zaraz miało mu wyskoczyć. Miał ochotę usiąść na chodniku i krzyczeć, krzyczeć tak głośno żeby stracił glos, żeby stracił życie…życie bez Key, bez jego ideały nie było życiem, było więzieniem. Z ręki wypadała mu karteczka, która wręczył mu Key.  Schylił się siadając na krawężniku i popatrzył na kopertę. W jednej chwili na jego twarzy zagościł uśmiech.
„Dla mojego ideału
Po chwili patrzenia na te nakreślony kilka słów rozwinął kartkę. Brunet siedział na krawężniku i czytał ostatnie słowa Kibum skierowane do niego. Co chwila przerywał cichy szloch, na uśmiech…

niedziela, 11 listopada 2012

Problemy~ Cz. 2


W nocy nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tym co się dziś stało. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał drugą w nocy. Westchnąłem ciężko siadając na łóżku i po chwili na paluszkach zszedłem na dół. Zajrzałem do dużego pokoju, skąd dobiegały jakieś szmery, podszedłem do ściany i zapaliłem światło. Na środku pokoju stał brunet, który próbował doczłapać się do sofy.
-Minho?- zapytałem niepewnie, próbując zobaczyć jego twarz. Gdy się odwróciłem zamrgałem zaskoczony widząc u niego to pijackie spojrzenie. –Minho, jesteś spijany!- krzyknąłem lekko się śmiejąc, gdy przypomniałem sobie jak mówił, mi że on nigdy nie pije. Było to prawdą, Minho bardzo rzadko siegał po piwo, czy wódke, a teraz przychodzi do domu pijany... Podszedłem do niego i złapałem go za rękaw bluzki, byłem na niego zły, ale czułem, że potrzebuje teraz mojej pomocy. Nie chce żeby Onew go takiego zobaczył, wtedy Choi miałby naprawdę poważne problemy.–Chodź, musisz się położyć spać- szepnąłem ciągnąć go powoli na górę., uważając żeby się nie przewrócił.
-Ale z Tobą? - zapytał śmiejąc się. Przymknałem na chwile oczy czując ukłucie w brzuchu. Normalnie zareagowałbym inaczej, ale tetaz to bolało, bo wiedziałem, że jest pijany. – Bo wiesz, ja chcę z Tobą, a Ty?- powiedział z cichym smiechem przygniatając mnie do ściany po czym oparł ręce, po obu stronach mojej głowy. Opuszkami palców pogładził mój policzek, powodują tym u mnie miłe dreszcze. Widząc jednak jego wzrok nie było mi miło, chciałem sie od niego odsunąć, lecz nie pozwolił mi na to. –Chcesz, czy nie? Masz okazję Minnie- mruknął mina ucho niskim głosem. Zrobiło mi się niedobrze, gdy poczułem jego dłoń pod swoją koszulką. Szybko chwyciłem jego dłoń i wyciągnąłem spod bluzki. Tak chcę tego, chciałem to wykrzyczeć, od zawsze tego chcialem ale nie kiedy on jest w takim stanie i nazajutrz nie będzie nic pamiętał. Nadal trzymając jego rękę odepchnąłem go od siebie. –Łohohoh. Co się stało? Nie chcesz tego?- pokazał rękami na swoje ciało, czułem, że po policzku spływa mi łza. Ruszyłem w stronę swojego pokoju, ale ten złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, mocno obejmując. Chciałem krzyknąć, ale ten zamknął mi usta pocałunkiem. Uwolniłem rękę i uderzyłem go pięścią w ramię, przez co odsunał się lekko ode mnie. Pokręcił nieznacznie głową i przygwozdził mnie do ściany pomiedzy pokojami.  Tym razem wziąłem szerszy zamach i walnąłem ręką w drzwi do któregoś z pokoi. Minho na nowo się zaczął do mnie dobierać, gdy drzwi się otworzyły  i stanął z nich Jjong. Popatrzyłem na niego błagalnie probując odsunąć od siebie Choi.
-Minho…zostaw go- wymamrotał zaspany i podszedł do bruneta. Ten jakby był głuchy. –Zostaw go słyszysz!- Jonghyun nie lubił gdy przerywano mu sen, a tym bardziej w taki sposób.  Złapał go za bluzkę i odciągnął ode mnie wrzucajac tym samym na scien obok. Zsunąłem się po ścianie, patrząc uważnie na dwójkę chłopaków. –Idź spać, juro pogadamy...- Kim wymamrotał wpychając Choi do jego pokoju i zamykając drzwi na klucz. Przez chwilę Minho domagał się wypuszczenia, ale po kilku minutach jego głos ucichł. –Zasnął…- wymamrotał chłopak z uśmiechem. Patrzyłem w sufit, próbują sobie wszystko poukładać. Wyjaśnić jakoś to co się właśnie stało –Wszystko dobrze?- zapytał chłopak wyciągając rękę, proponując mi pomoc z podniesieniu się. Kiwnąłem jedynie głową i skorzystałem z jego dłoni posyłając mu delikatny uśmiech. Odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju, jeszcze kilka razy pytając czy aby na pewno nic mi nie jest –On jest pijany, nie wiedział co robi... Wiesz jak to z nim jest...- drugi raz w ciągu całego mojego życia słyszałem w głosie dinozaura niepewność. Pokiwałem głową i zamknąłem za sobą drzwi. Rzuciłem się na łóżko, czując wilgoć na policzkach. Dlaczego to musi być takie trudne? Dlaczego muszę być z tym sam? Wtuliłem się w poduszke czujac słone łzy. Dlaczego ja muszę go kochać... Nie wiem ile czasu tak leżałem  wiem jedynie, że właśnie w taki stanie zasnąłem. 
~
Obudziłem się z okromnym bólem głowy. Czułem się jakbym uderzył nią o mur... Nigdy więcej nie przepłaczę całej nocy. W takich momentach cieszyłem się, że mamy prywatne łazienki w pokojach, nie musialem pokazywać się reszcie w takim stanie. Wziąłem długi, odprężający prysznic, przez co mogłem dokładnie i na spokojnie przypomnieć sobie co się wydarzyło wczoraj. Nadal nie mogłem uwierzyć… a jednak to się stało. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy płakałem z jego powodu. To było straszne, ale wspaniałe w niektórych momentach… Już sam nie wierzyłem w to co mówię. Wyszedłem z łazienki i szybko się ubrałem, wchodzą jeszcze na chwilę pod kołdrę, żeby się trochę ocieplić. Ktoś zapukał do drzwi, odruchowo schowałem się w popłochu pod pierzynę. Bałem się spotkac Minho. Cały czas widziałem przed oczami to jego spojrzenie, którego już nigdy nie chce u niego widzieć. Czułem się w pewien sposób w niebezpieczeństwie. Drzwi powoli się otworzyły i odetchnąłem z ulgą widząc w nich Onew. Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie, wzdychając ciężko.
-Słyszałem od Jjonga, o wczoraj. Wszystko dobrze?- troska z jego oczach, spowodowała delikatny uśmiech na mojej twarzy.  Patrzyłem raz w jego oczy, a raz w kołdrę.
-Dobrze...tylko, trochę się boję- wymamrotałem, bawiąc się z zawstydzeniem palcami. Do niczego nie doszło, więc nie powinienem tak się czuć... Jednak nic nie mogłem na to poradzić. Podniosłem wzrok i popatrzyłem w oczy lidera. W jednym momencie zrobiło mi się smutno, widząc w jego oczach pewnego rodzaju współczucie. Bez zastanowienie wgramoliłem się na kolana chłopaka i wtuliłem się w jego tors. – Jesteś najlepszym przyjacielem Onew- powiedziałem do jego koszulki.  Jego ciepła ręka na mojej głowie, sprawiła że się poczułem się lepiej, nie bojąc się już. Zszedłem z jego nóg i usiadłem na łóżku obok chlopaka. -Minho już wstał?- wydukałem z siebie, wbijając wzrok w podłogę. Po dłuższej chwili czekania na odpowiedź podniosłem niepewnie wzrok i zobaczyłem lekki uśmiech lidera, który pokiwal głową.
-On nic nie pamięta, ale Jjong mu wszystko opowiedział…-westchnął ciężko patrząc na mnie uważnie. Spojrzałem pytająco oczekując jeszcze informacji w jakim nastroju jest chłopak i jak na to zareagował. Lider wyczuł, że chce wiedzieć więcej, ponieważ po chwili zaczął mówić dalej. –Jest zły na siebie…próbował znowu wyjść z domu, ale Kim go powstrzymał…teraz próbuje zapomnieć… cokolwiek to znaczy- gdy to mówił był pewny siebie, jakby wcześniej układał w swojej głowie to co ma powiedzieć.
-Jak to zapomnieć.. o czym?- zdziwiłem się słowami Onew, chciałem wiedzieć o co chodzi Choi… Jednak przypuszczalem, że nie będzie mi dane dowiedziec sie tego...Nie powinno mnie to obchodzić, on mnie nie powinien obchodzić!
-Nie wiem, nie chce powiedzieć. Mówi że to nie nasza sprawa…-powiedział wstając i poszedł w stronę do drzwi.- Zejdź jak będziesz gotowy- uśmiechnął się- Jakbyś czegoś chciał, to możesz zadzwonić na mój telefon- mówił wyciągając z kieszeni urządzenie i pomachał nim. Za chwilę drzwi zamknęły się, a ja zostałem sam, sam jeden. Położyłem się na łóżku i siedziałem tak wpatrzony w sufit, do końca dnia. Nie wiem co widziałem w tym, ale czułem, że nie mogę przestać patrzeć na nią, czułem, że zaraz może coś się na nim wydarzyć, a ja nie chciałem tego przegapić. W dwojga złego wolałem spędzić dzień na patrzeniu w ściane, niż zejść na dół. Czas upłynął mi bardzo szybko, a zanim się zorientowałem była już noc. W pokoju było ciemno, a ja siedziałem na łóżku, wpatrzony nadal w ten sam punkt, niezmiennie myśląc o Choi. Nie potrafiłem inaczej... Drzwi zaskrzypiały i ktoś wszedł do pokoju. Poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu i nie patrząc mogłem powiedzieć, że nie była to ręka Onew. Serce mi przyśpieszyło i poczułem, że cały zalałem się potem.
-Taemin?- usłyszałem ten głęboki, niski głos, lecz tym razem brzmiał inaczej.  Zadrżałem lekko nadal patrząc w sufit, nie ruszając się ani o milimetr. –Taemin?- powtórzył lekko zdezorientowany i lekko poddenerwowany, a ja zacisnąłem mocniej swoje wargi. Złapał mnie za ramiona i podniósł.- Tae powiedz coś- Przestraszyłem się jego nagłego dotyku dotyku. Odsunąłem się od niego i cofnąłem się do rogu ściany siadając na poduszce która tam leżała. –Boże Taemin, proszę nie bój się mnie, proszę- czułem jakby chłopak zaraz miał się rozpłakać. Jego głos drżał, a ja nie wiem czemu czułem satysfakcję. Podszedł bliżej mnie, ale nadal zachowywał bezpieczną odległość. Usiadł po turecku i westchnął głośno. –Przepraszam, ja... wtedy nie myślałem dobrze...wybacz mi, proszę- powiedział powoli przysuwając się do mnie. Lekko drgnąłem na jego ruch, więc się zatrzymał i usiadł jeden krok ode mnie. Patrzył na mnie pytająco, ale w jego oczach widziałem nadzieje. Przedzedł mnie przyjemny dreszcz obserwujac uważnie poczynania chłopaka. Zdecydował się jednak podejść trochę bliżej i usiadł obok mnie. Podskoczyłem mimowolnie uderzając plecami o ścianę. Nie bałem się go, ale...sam nie wiem co jest po 'ale'. Wiedziałem, że Minho nigdy nie skrzywdziłby mnie... –Wszystko dobrze?- zapytał z troską dłonią badając, czy nic nie stało się w moje plecy. Nagle drzwi otworzyły się i stanął z nich Onew. 
-Zostaw go w końcu- warknął i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i przy Choi. Chwycił go za kołnierzyk koszulki i pociągnął do góry. –Wyjdź stąd Minho- powiedział poważnie lider popychając bruneta do drzwi.
-Nigdzie stąd nie idę. Rozmawiam z Taeminem nie z Tobą- powiedział podchodząc do Dubu i patrząc na niego z pretensjami. –To że jesteście razem, nie znaczy, że inni nie mogą z nim pogadać !- na jego słowa, coś jakby ukuło mnie w brzuchu. Patrzyłem na ich dwójkę w szoku i nie wiedziałem co powiedzieć.
-Co!?- Onew zaśmiał się patrząc niedowierzająco na Minho.–O czym Ty mówisz? Ja z nikim nie jestem, a zwłaszcza z Taeminem- lider pokazał palcem na mnie. –Chory jesteś człowieku. On jest dla mnie jak młodszy brat- powiedział pomagając mi wstać i poprawil mi koszulkę. Minho stał, jakby był wmurowany w ta podłogę.
-Przecież widziałem.. Widziałem jak Tae spał na Tobie i jak się przytulaliście i wtedy jak jedliście kurczaki…- powiedział pokazując palcami na łóżko, podłogę i na nas.
-Spał na mnie, bo go pocieszałem, po tym jak był przez Ciebie smutny i płakał całą noc- walnąłem łokciem Onew, żeby nic więcej nie mówił. –A kurczaki to chyba można jeść nie?!- powiedział z wyrzutami i zaczął gładzić dłonią miejsce, w które go walnąłem. Brunet stał wpatrzony z szokiem raz na mnie raz na lidera. –Zostawię was samych skoro wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy.- wymamrotał i ruszył w stronę drzwi. Dalszą podróż uniemożliwiała mu moją ręką, która ściskała jego nadgarstek. –Taeminnie puść mnie- powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Westchnałem ciężko, ale widząc jego spojrzenie posłusznie pozwoliłem mu opuścić pokój, a sam usiadłem na krawędzi łóżka.  Z ciekawości odniosłem głowę, żeby zobaczyć bruneta, który stał oparty ścianę i uważnie mi się przyglądał. Szybko speszony, wbiłem wzrok z podłogę.
-Przepraszam, że przyszło mi do głowy coś takiego- w głosie chłopaka, słychać było żal ale jednoczesnie ulgę, która sprawiała, że na mojej skórze pojawiła się delikatna gęsia skórka. Kiwnąłem lekko głową, nadal zawieszając wzrok na czarnej plamce w drewnie. –Przepraszam za siebie…-rzucił szybko. Gdy podniosłem głowę zobaczyłem, jak drzwi się zamykają z głośnym hukiem. Po policzku spłynęła mi łza.
-Minho!- krzyknąłem wybiegając za nim. W korytarzu już go nie było, więc zajrzałem do jego pokoju.  W sypialni było ciemno, Jedynym źródłem światła, były promienie wschodzącego słońca, które wpadały przez okno. Brunet siedział na podłodze oparty o łóżko z głową schowaną w ramionach.  –Minho?- zapytałem cicho idąc niepewnie w jego kierunku. Zero odpowiedzi  ze strony, zachęciło mnie bym usiadał obok niego. –Minho, co się stało?- zapytałem przyciągając kolana do klatki piersiowej. Usłyszałem ciche pociagnaiecie nosem co całkowicie zbiło mnie z tropu. –Minho nie płacz…-powiedziałem delikatnie kładąc głowę na jego ramieniu. Serce waliło mi mocno i czułem jakby zaraz miało mi wyskoczyć z piersi. Był tak blisko.
-Nie płaczę… oczy mi się spociły..- wymamrotał pod nosem z cichym prychnieciem.
-Co Ci się poci?- zapytałem śmiejąc się. Wyprostowałem się i delikatnie popchnąłem jego bok łokciem. Popatrzył na mnie z uśmiechem i oparł głowę o łóżko. Znów delikatnie oparłem głowę o jego ramię usmiechając sie gdy ten lekko zadrżał.
-Przepraszam Cię za wczoraj i za to, ze płakałeś przeze mnie- wytarł nos rękawem bluzy. Zamknąłem oczy, czując jak oparł swoją głowę o czubek mojej. Poczułem przyjemne dreszcze gdy byl tak blisko...
 -Nic się nie stało…- powiedziałem. –Teraz to ja przepraszam, że przeze mnie płaczesz…- zachichotałem prostując się.
-Nie płaczę, tylko oczy mi się pocą!- zaśmiał się i popchnął mnie łokciem. Popatrzyłem mu w oczy z uśmiechem. Nareszcie poczułem, że jest dobrze. Poczułem, że może być tak jak dawniej... jednak coś się zmieniło. Po chwili z mojej twarzy znikł uśmiech i stałem się poważny. Patrzyłem na jego usta, które były tak blisko moich. Podniosłem niepewnie wzrok, wbijając go w oczy bruneta, w których było tyle radości. Nie wiem ile spędziliśmy na patrzeniu na siebie, ale na pewno nie żałuję, żadnej sekundy. Usmiechnąłem się lekko, a serce zabiło mi mocniek, gdy Minho pochylił się niepewnie w moja strone, ale przerwał mu dźwięk telefonu, ktoś do niego dzwonił. Zacisnął mocno oczy, pozostając bez ruchu blisko mojej twarz.
-Twoja dziewczyna dzwoni…-powiedziałem wstając czując jakbym oberwał po głowie. –Nie będę przeszkadzać- rzuciłem cicho zamykając za sobą drzwi. Nigdy z nim nie będę. On nie jest przeznaczony dla mnie, tylko dla niej... Szybko wleciałem do pokoju, ale nie swojego tylko do pokoju Onew. Chłopak stał przy oknie. Na dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się, a gdy zobaczył moj wzro szybko znalazł się przy mnie, obejmują ramionami moje drżące ciało. –Ja nigdy z nim nie będę Onew- wymamrotałem mu w szyję. Na te słowa objął mnie jeszcze mocniej.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze Minnie- wyszeptał głaszcząc moje włosy, pocieszająco. –Potrzebujecie troszkę czasu...-powiedział prowadząc mnie do łóżka i  usiadł obok mnie. Wtuliłem się w jego ramię i siedziałem cicho z zamkniętymi oczami tuląc się do lidera. –Jak tak dalej będziecie się schodzić, to mi suchych koszulek zabraknie Taemin…- Spojrzałem na niego, potem na jego koszulke i zdałem sobie sorawę z tego, że znowu placze. 
Przepraszam... -wymamrotałem wbijając wzrok w podłogę. Wypuścił mnie z objęć i podszedł do drzwi.  –Zaraz wrócę- uśmiechnął się i po chwili zniknął w
korytarzu. Położyłem się na łóżku lidera, wtulając się w jego poduszkę, która pachniała chłopakiem. Przy Dubu czułem się bezpieczny, jak przy starszym bracie. – Już jestem – usłyszałem dźwięk zamykanym drzwi.
-Masz ładne pe..-nie dokończyłem, bo gdy się odwróciłem w drzwiach nie stał Lee, tylko Minho. – Co Ty tu robisz?- zapytałem szybko ocierając rękawem łzy z policzka i brody.
Brunet podszedł bliżej mnie i usiadł na skraju łóżka. Odruchowo odsunąłem się od niego. Nie dlatego że się go bałem, ale nie chciałem na nowo znaleźć się blisko chłopaka. Nie kiedy nie mogę być przy nim w ten sposób.. Cały czas na nowo zaczynałem się go bać.
-Tae nie bój się mnie proszę…- Powiedział z wyraźnym smutkiem zakładając, że nadal nie czuję się przy nim bezpiecznie. Zza pleców wyciągnął białą różę i niepewnie wyciągnął dłoni nią w moim kierunku.–To dla Ciebie…na przeprosiny.- powiedział siadając trochę bliżej mnie. Uśmiechnąłem się i poczułem jak moje policzki staja się z każdą chwilą cieplejsze.  Z zawstydzeniem wziąłem róże, przykładając ją od razu do nosa i głęboko wdychając jej zapach.
-Dziękuję- na mojej twarzy w jednym momencie zagościł szczery uśmiech, którym obdarowałem Minho. Poczułem się wyjątkowo, ponieważ to mi dal róże a nie jej, to ze mną teraz siedział, nie z nią  Usiadłem po turecku, nie odsuwając kwiata od twarzy. – Pięknie pachnie- wymamrotałem nadal patrząc na różę, ponieważ krępowałem się spojrzeć w oczy Minho. Wyjrzałem przez okno, a po chwiki przeniosłem wzrok na rapera, którego wzrok wbity był w kołdrę. –Jest zimno, w naszym ogrodzie teraz nie ma kwiatów- patrzyłem na niego uważnie. Wzruszył ramionami odchrząkają cicho.
-No nie ma. Poszedłem do sklepu obok i kupiłem jedną- wymamrotał podnosząc wzrok i wlepiając go w moje zafascynowane nim oczy.
-Poszedłeś do sklepu, specjalnie żeby kupić przeprosinowgo kwiata dla mnie?- zapytałem cicho czując się jakbym wygrał konkurs. Uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem tuż przy brunecie. Chłopak kiwnął głową z delikatnym uśmiechem patrząc na mnie uważnie. Siedziałem wpatrzony w kwiat nie mogąc uwierzyć w szczęście jakie teraz we mnie buzowało. To nie był normalny kwiat, to był kwiat od Minho, od Minho dla mnie, tylko dla mnie. Za nic nie chciałem wypuścić go z rąk, ale zrobiłem to, gdy na swojej dłoni poczułem, ciepłą  dłoń starszego. Podniosłem niepewnie wzrok wbijając go w pełne szczęścia oczy żabola. Patrzyliśmy na siebie równie długo i równie mocno byłem rozczarowany, gdy usłyszałem dzwonek telefonu Choi. Spojrzałem na kieszeń spodni chłopaka, która wibrowała. –Hmm, obierz…Twoja dziewczyna dzwoni- spuściłem wzrok czując kolejne uderzenie. Uśmiechnąłem się delikatnie nie majac już zamiaru być złym, czy też płakać. Skoro ma dziewczyne to po co mi to robi...
-Taemin stój do cholery no- powiedział szybko z ciężkim westchnięciem i zanim zdążyłem otworzyć drzwi ten przyciągnął mnie mocno do siebie.
-Odbierz! Dzwoni  twoja dziewczyna- powiedzialem odsuwajac go lekko od siebie, co nie spodobało się Minho. Brunet trzymając mnie jedną ręką, wyjął z kieszeni dzwoniący telefon. Patrzyłem na niego z ciekawością, czekając aż odbierze, ale to nie nastąpiło  Pociągnął mnie do okna, które otworzył jednym ruchem i z całej siły wyrzucił telefon za okno. Stałem, wpatrzony na chodnik, na którym leżały odłamki urządzenia nie rozumiejąc tego co się właśnie stało. Spojrzałem na Minho, który puścił moją rękę. –Ale...przecież- pokazałem palcem za okno. –Twoj telefon...dziewczyna- wydukałem patrząc niezrozumiale na chłopaka. Choi mocno przycisnął mnie do siebie oplatając moje ciało ręmionami w mocnym uścisku.
-Na litość Boską Minnie! To nie jest moja dziewczyna rozumiesz- powiedział z westchnięciem patrząc na mnie uważnie. Stałem bez ruchu, nadal obserwując chodnik analizujac jego słowa. On nie miał dziewczyny, nie miał. Cały czas byłem na niego zły, choć nie miałem za co. On był samy czas…mój. –Taemin…powiedz coś.- wyszeptał starszy trzymając moje ramiona mocno i delikatnie mną potrząsając. Powoli przeniosłem z szokiem wzrok z okna na oczy chłopaka.
-Ale przecież mówiłeś, że….- nie dokończyłem, bo chłopak mi przerwał.
 -Nic nie mówiłem. Wspomniałem tylko o dziewczynie, z którą mam grać w dramie- powiedział, głaszcząc kciukiem mój policzek. Przez cały czas byłem pewien, że ma kogoś…ale teraz jakoś nie poczułem ulgi…- Taemin proszę powiedz coś, błagam Cię…- powiedział ze strachem przyglądając mi się. Jedyne na co mnie było stać, to rzucenie się na niego. Oplotłem jego szyję swoimi
ramionami uśmiechając sie szeroko. Słowa nie opiszą tego co czułem, mogąc położyć moją małą delikatną główkę na jego idealnym ramieniu z wiedzą i nadzieją, że jest już tylko moje –Kocham Cię Taemin- usłszałem te trzy słowa, na które czekałem tak długo. Przez które tak wiele przepłakałem... Poczułem jak brunet całuje czubek mojej głowy, zapewniając tym samym to co czuł do mnie.
-Ja Ciebie też kocham Minho- mocniej wtuliłem się w niego, napełniając płuca jego zapachem. Pierwszy raz w życiu czułem się szczęśliwy, bezpieczny i kochany w jednym momencie…

Problemy~ Cz. 1


Sporo czasu mnie tu nie było, ale szkoła w tym roku zajmuje mi większość czasu. Będę starała się poprawić obecność tutaj. Przepraszam z góry za błędy, które mogą się pojawić i mam nadzieję, że spodoba wam się to opko ^___^



-Dlaczego to takie głupie!- krzyczałem sam do siebie. Walnąłem z całej siły pięścią w ścianę, co nie zaliczało się do dobrych pomysłów. Po chwili leżałem skulony  pod ścianą jęcząc cicho z bólu.  W pewnym momencie drzwi do pokoju otworzyły się a w nich pojawił się Minho, który od razu znalazł się przy moim boku. Po co on musiał tutaj przychodzić...
–Taemin co się stało?- jego słowa były pełne troski, której w tym momencie nie chciałem u niego słyszeć. Nie chciałem w ogóle go słyszeć.
–Zostaw mnie- powiedziałem oschle wyrywając się z jego objęć. Popatrzył na mnie z wielkim zaskoczeniem, jakby zapomniał o tym co powiedział dziś rano. Patrzyłem na niego ze złością, która we mnie kipiała. Nigdy nie potrafiłem na niego podnieść głosu... po raz pierwszy w życiu byłem na niego naprawdę zły.
 –O co ci chodzi?- zapytał mnie, co jedynie bardziej mnie zdenerwowało. odszedł do mnie, ale gdy tylko to zrobił, cofnąłem się unikając tym samym jakiejkolwiek możliwości by był blisko mnie. Nie chciałem tego...– Co ja zrobiłem co? - westchnął nieco rozdrażniony podnosząc ręce do góry. –Dlaczego traktujesz mnie jak wroga od samego rana?!- krzyknął i zanim się zorientowałem wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Usiadłem na łóżku i jak zaczarowany wpatrywałem się w ścianę… No tak, on nie wiedział o niczym... skąd miał wiedzieć, że mam do niego żal za to co powiedział. Cały czas w głowie słyszałem jego słowa, mówiące o NIEJ. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że Minho miał dziewczynę, przecież on miał być ze mną! Jak mogłem przeoczyć moment, w którym mógł się zakochać czy nawet iść na randkę. Po dłuższym namyśle westchnąłem ciężko chowając twarz w dłoniach. Nie powinienem go tak traktować... To w końcu nie jego wina, że…że go kocham. Powoli wstałem i po cichu wyszedłem z pokoju idąc na paluszkach do pokoju Minho, żeby go przeprosić. Gdy miałem już pukać, usłyszałem rozmowę,  od razu rozpoznałem głos Minho i Jjonga. Nie powinienem był podsłuchiwać, ale coś podpowiadało mi, że powinienem... 
-Ale co on, odwala!. No proszę Cię Jjong, ja już za nim nie nadążam, najpierw jest okey, a potem na mnie wrzeszczy jakbym nie wiem co strasznego zrobił!- nie musiałem być geniuszem, żeby rozpoznać, że Minho jest na mnie naprawdę zły. Od razu zrezygnowałem z plany, aby cokolwiek mu teraz mówię, to by mogło pogorszyć sytuację... bynajmniej tak myślę. Mimo wszystko postanowiłem, że postoję tu jeszcze chwilę, mogłem dowiedzieć się jeszcze paru spraw… Przystawiłem ucho do drzwi, bym mógł lepiej słyszeć.
 –No nie wiem Minho.. Może on jest zazdrosny o Twoją nową dziewczynę.- głos Jjonga, był niepewny, przez co jeszcze bardziej się zainteresowałem ich rozmową. A co jak Jjong domyśla się moich uczuć do Minho? Nie... to niemożliwe. Nie licząc dzisiejszego wybuchu, po moim zachowaniu nic nie da się rozpoznać...chyba.
 –Nie bądź śmieszny Jonghyun, Tae to facet i ja też...to dziwne nie uważasz?!- Zabolało. Poczułem ukucie w sercu, rozdzierające je na milion kawałeczków. Więc on nawet nie brał mnie pod uwagę... nic do mnie nie czuł? Po policzku spłynęła mi jedna łza, którą mimo wszystko od razu starłem. Nie przestałem słuchać tego o czym mówią, jedynie jeszcze bardziej skupiłem się na ich  rozmowie.
–No to co… Ja i Key tez jesteśmy facetami, a się kochamy- zatkało mnie. Jjong i Key? Oni są razem? Lekko się uśmiechnąłem na wiadomość, że nie jestem jedynym chłopakiem w zespole, któremu podobają się faceci, jednak poczułem się zazdrosny. Nie o Jjonga czy Key, ale o to, że są szczęśliwi... 
–No, ale to coś innego... Przepraszam co?- dodało po chwili w zaskoczeniu. –Ty i Key, jesteście razem?- zapytał w niedowierzaniu, a po chwili usłyszałem śmiech, którego tak bardzo nienawidziłem, a jednocześnie kochałem -Gratulacje stary- uśmiechnąłem się na reakcję jaka padła ze strony Minho... czyli to nie jest dla niego aż takie dziwne. Może jest nadzieja... Usłyszałem jak ktoś rzuca się na łóżko, a po chwili głębokie westchnięcie Choi. –Taemin. Zazdrosny o nią?- usłyszałem pytanie chłopaka i po chwili od razu się wyprostowałem gdy kątem oka zobaczyłem postać, która uważnie się mi przygląda uśmiechając się podejrzliwie. Położyłem palec na ustach tym samym prosząc o dyskrecję, ale przeliczyłem się. 
–Taemin co Ty tu robisz? – Kibum nigdy nie umiał być pomocny w takich chwilach, ale przynajmniej teraz gdy widział że podsłuchuję, mógłby się postarać. Zanim się zorientowałem drzwi od pokoju bruneta otworzyły się i stanął w nich zdziwiony Choi i Kim który machał do mnie i do swojego jak się okazało chłopaka.
–O! Tu jesteś Jjong, chce Ci coś pokazać- powiedział Key, ciągnąć za rękę Jjong, czując, że ja i Minho mamy sobie do pogadania. Nienawidziłem Kibuma... oj bardzo sobie nagrabił w tym momencie.
–Co tutaj robisz?- zapytał Choi, opierając się o drzwi. Spojrzałem odruchowo w dół i zobaczyłem chusteczkę, którą upuściłem gdy podsłuchiwałem. Od razu schyliłem się i podniosłem ją.
- Chusteczka mi upadła- powiedziałem, wycierając nią przy okazji lekko czerwone od płaczu oczy i policzki.
 – Płakałeś?- poczułem jego dłoń na moim ramieniu. Przeszły mnie dreszcze i natychmiastowa chęć zrzucenia jego dłoni, ale nie chciałem być niemiły. Przyszedłem w pokojowych zamiarach....
–Nie.. tylko oczy mi się spociły- rzuciłem szybko z lekkim sarkazmem, ale był najwidoczniej mało wyczuwalny, sądząc po minie Choi.
–Co Ci się spociło?- zapytał ze śmiechem starszy. Uśmiechnąłem się wrednie i wypiąłem mu język, chcąc jednoczenie jakoś rozluźnić sytuacje.
 – Pabo- rzuciłem cicho i poszedłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi i położyłem się na łóżku, przypominając sobie jego głos i śmiech, którego tak bardzo lubiłem słuchać. Uniosłem się na łóżku, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Gdy je otworzyłem w drzwiach stał uradowany Onew, co nie było nowością. Był chyba jedyną tak pozytywną osobą w naszym zespole.
– Tae nie uwierzysz, znalazłem nową knajpkę i dają tam takie pyszne kurczaki- zacząłem śmiać się na widok. jego błogiego uśmiechu i iskierek w oczach. Chusteczką którą miałem w głodni zacząłem wycierać jego twarz całą w sosie do kurczaków i wszystkich dodatków.
–Widzę, że już zapoznałeś się z ich menu- powiedziałem ze śmiechem, ale uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłem że przed swoim pokojem, stoi Minho i wszystkiemu się przygląda. W jego oczach zobaczyłem złość, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on zamknął się już u siebie w pokoju. Wzruszyłem lekko ramionami nie chcąc dłużej zastanawiać się nad tematami powiązanymi z Choi. Musiałem od tego uciec... miałem dość jak na jeden dzień. Uśmiechnąłem się delikatnie do Onew który nadal szczerzył się przed moimi drzwiami- Ale zostawiłeś coś dla swojego przyjaciela? - zacząłem wypytywać zaglądając mu za plecy by upewnić się czy nic tam nie ma.
 –Głupie pytanie, oczywiście, że tak- mówiąc do zza pleców wyciągnął jeszcze ciepłe opakowanie pełne kurczaków. Popatrzył w głąb pokoju i wbił we mnie pytające spojrzenie . Kiwnąłem szczęśliwie głową, zapraszając go tym samym do środka mojego królestwa. Usiedliśmy na łóżku i otworzyliśmy pudełko, z którego wydobył się cudowny zapach świeżych kurczaków. Popatrzyłem niepewnie na Onew nie wiedząc czy aby na pewno mogę sie poczęstować. Ten jednak posłał mi szeroki uśmiech i przysunąłem pojemnik z jedzeniem bliżej mnie – To dla Ciebie- powiedział śmiejąc się. Szybko chwyciłem za jeden z kawałków i zacząłem łapczywie pochłaniać posiłek. Byłem okropnie głodny, ponieważ nie zjadłem dziś rano śniadania, wiedząc kogo mogę spotkać w kuchni. Kątek oka zobaczyłem, jak lider patrzy to na mnie, tona kurczaki. Uśmiechnąłem się delikatnie i przysunąłem kurczaki, tak żeby były w równej odległości od nas dwóch.
–Sam tego nie zjem- wymamrotałem z pełną buzią, namawiajac chłopaka by też zaczął jeść. Po chwili leżeliśmy brzuchami do góry i nie mogliśmy się ruszyć.-Został jeden…Dla ciebie- wymamrotałem podkładając styropianowe opakowanie pod nos starszego Lee. Ten popatrzył na mnie i zanim się zorientowałem kawałek kurczaka był już napoczęty, przez mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się i ruchem dłoni pokazałem, aby przysunął się do mnie, bym mógł wytrzeć jego brudną twarz.  Spojrzałem na drzwi i zesztywniałem widząc w nich naszego raper. Brunet wyglądał na równie zszokowanego jak ja i patrzył uważnie na moją rękę, która dotyka policzka pochylającego się w moją stronę Onew. – Mówię Ci Minho...ta nowa knajpka...boska- mamrotał pod nosem lider, głaszcząc się po brzuchu. Gdy zobaczył, że sytuacja nie nadaje się teraz do tego, by chwalić smak kurczaków wstał i wychodząc z pokoju zatrzymał się i spojrzał na nas –Jak będziecie głodni, to wiecie…- nie skończył, bo jego oczy spotkały wzrok Choi, który wyglądał na zdenerwowanego. Po kilku sekundach w pokoju zostaliśmy tylko ja i Minho. Podniosłem się niepewnie i zacząłem sprzątać po uczcie.
–I co fajnie się bawiłeś z Onew?- zapytał ironicznie Minho, przez co, szybko odwróciłem się w jego stronę.
–O co ci chodzi-wymamrotałem wyrzucając opakowanie, po kurczach do kosza.
–O nic, tylko pytam, czy się dobrze bawiłeś…-wzrok bruneta, przerażał mnie. Pierwszy raz chłopak spowodował, że się go bałem.
–Tak, bardzo dobrze…dziękuję, że pytasz- rzuciłem bez zastanowienia, po czym zbladłem jak ściana, gdy uświadomiłem sobie co powiedziałem. Brunet oparł się o ścianę i otarł rękawem twarz
- I Jak?- zmarszczyłem lekko nos słysząc to pytanie. Czasami naprawdę go nie rozumiałem.
–Co jak?- spytałem po namyśle i podszedłem po okna, żeby zobaczyć jaka jest pogoda i oparłem się o parapet przyglądając się Minho.
–No jak on całuję. Pewnie świetnie...taki doświadczony- zamurowało mnie, nie wiedziałem o co mu chodzi.
 – Co?! Co to za pytanie, skąd?- wyrzuciłem te słowa jak najszybciej potrafiłem i bez zastanowienia.
–Czyli tak. No jestem, bardzo ciekawy czy dobrze jest się  z nim kochać. Powiesz mi?- ton jego głosu ranił mnie jeszcze bardziej niż słowa. Po raz kolejny dzisiaj poczułem jak po policzku spływa mi łza.
–Minho...ja przecież z nim nic nie…jedliśmy jedynie kurczaki.- powiedziałem drżąc. Nie mam pojecia dlaczego tak zareagowałem i nie mam pojęcia co stało się z Minho. -Wyjdź stąd i idź do swojej dziewczyny lepiej- powiedzialem cicho odwracając od niego swój wzrok. Przyłożyłem czoło do szyby, nie mogac lub nie chcąc się uspokoić. Nie chciałem powstrzymywać łez, które od dłuższego  czasu zalegały, domagając się uwolnienia. Brunet stał bez słowa przyglądając się mi uważnie, chyba spodziewał się czegoś innego.  Kątem oka widziałem jak podchodzi coraz bliżej.
– Przepra…- zaczął, ale ja nie miałem zamiaru dać mu skończyć.
- Jeśli to koniec pytań byłbym wdzięczny, gdybyś już wyszedł- wymamrotałem pociągając nosem i odwraciłem się do niego tyłem.
–Taemin...posłuchaj ja chciałem Ci powie…- czułem, ze jest bardzo blisko, aż w końcu poczułem na ramieniu jego dłoń.
–Wyjdź stąd!- krzyknąłem w końcu przez łzy, zrzucając jednocześnie jego dłoń. Nie musiałem długo czekać, żeby usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi.  Płożyłem się na łóżku, wtulając się w poduszkę, która zawsze zastępowała mi ukochaną przytulankę. Płakałem cicho, sprawiając, że stawała sie coraz bardziej wilgotna. Po dłuższym czasie usłyszałem ciche kroki, a później poczułem czyjąś rękę na swoim biodrze.
 –Taemin nie płacz- usłyszałem tuż przy swoim uchu, głos lidera. Unioslem się lekko by móc na niego spojrzeć, lecz nie dane mi było. Niemal od razu gdy podniosłem głowe zostałem zamknietny w silnym uścisku chlopak. Tego teraz potrzebowałem.
–Dziękuję Onew- wyszeptałem wtulając się mocno w jego tors, twarz skrywając w zagłebieniu jego szyi. 
–Już dobrze- powiedział cicho wprost do mojego ucha, dłonią głaszcząc uspokajająco moje włosy. Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć. Czułem jak ramiona lidera obejmują mnie pocieszająco. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju, chciałem zobaczyć kto to, ale miałem wrażenie jakby moje powieki były cięższe niż dotychczas. Jednak trzaśnięcie drzwiami pobudziło mnie na tyle bym uniósł głowe rozglądając się po pokoju. Powoli zacząłem wstawać, ale Onew pociągnął mnie do dołu, sugerując, że powinienem jednak pójść spać. Wygodnie położyłem się na nim i po dłuższej chwili zasnąłem zamknięty w ramionach Onew.
~
-Dzień dobry- uśmiechnąłem się widząc przed sobą twarz lidera. Przekręciłem się do niego plecami i głośno ziewnąłem przeciągając się niczym rasosy kot.
– Kto wszedł wtedy?- zapytałem mocniej tuląc się do swojej poduszki, która swoją drogą nie mogła się równać z ciałem Onew, które idealnie nadawało się do tej roli.
–Minho, ale zaraz wyszedł- od razu gdy usłyszałem imię bruneta otworzyłem szeroko oczy i usiadłem na łóżku czując się gorzej niż kilka sekund wcześniej.
 –Ile dokładnie spałem?- zapytałem schodząc z łóżka, żeby móc zmienić przepoconą i mokrą od łez bluzkę.
–Hmm, dwie godziny i coś- odparł lider drapiąc się niezgrabnie po głowie.
–Dzięki, że tu byłeś...kiedy no wiesz- powiedziałem przytulając go w ramach podziękowania. Chłopak wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
-Nie ma za co, przecież jesteśmy przyjaciółmi- powiedział klepiąc mnie delikatnie po plecach. Ostatni raz przytuliłem go czule i wyszedłem ze swojej sypialni, zaglądając do pokoju Minho. Westchnąłem ciężko widzą że go tam nie ma, więc zbiegłem po schodach idąć do kuchni. Gdy przekroczyłem próg pokoju, zobaczyłem, jak Jjong i Key się przytulają. Uśmiechnąłem się mimowolnie, choć gdy dotarło do nich, że nie są sami odskoczyli od siebie.
–Spokojnie, to tylko ja- zaśmiałem się podchodząc do lodówki i wyciągnąłem mleko bananowe.  Rozejrzałem się po pokoju, szukając wzrokiem Choi, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. Popatrzyłem na Jjonga, który właśnie błagał na kolanach Key, by poszli na spacer, ale ten jedynie wzruszył ramionami.
-Wyszedł jakiś zły dwie godziny temu..- Kibum wymamrotał, próbując podnieść Jjonga, który zaparł się nie mając najwidoczniej zamiaru podnosić się w najbliższej przyszłości. Usiadłem na sofie patrząc na tą całą szopkę i zacząłem śmiać się z nich. Pasowali do siebie. Chciałem żeby było tak między mną, a Minho. Naprawdę tego pragnąłem. Chciałem żebyśmy byli tak jak Jonghyun i Kibum… zakochani w sobie po uszy.